Dostałem prezent. Ot bez okazji. Po prostu. Takie rzeczy cieszą najbardziej, kiedy są niespodziewane, a wszystko przez to, że po grze w demo tegorocznego PESa i FIFy głośno powiedziałem, że ta druga prezentuje się o niebo lepiej.

A to wcale nie oznaczało, że bym sobie ją kupił. O nie nie nie. Od kiedy w obu grach pojawiły się te wszytkie karty, losowania itp., dla mnie, wówczas aktywnego fana PES, gra straciła sens. Dotychczas grając w klasyczny Master League Online, miałem pełną kontrolę nad tym kogo chcę kupić, na kogo muszę uzbierać, sprawiało to frajdę.

W przypadku tych całych losowań, uzasadnionych oczywiście biznesowo, by doładowywać punkty za realne pieniądze, dla mnie całość straciła sens. Mniejsza kontrola, większy współczynnik losowy, osobiście dla mnie żadna frajda. Postanowiłem przeczekać moment, kiedy może jakimś cudem producenci obu gier wymyślą inny tryb, albo chociaż PES dorzuci z powrotem klasyczny MLO.

Mimo, że jestem wiernym fanem PESa, aktualnie na urlopie od tego tytułu i zawsze uważałem, że silnik mają o lata świetlne od fify, to zawsze chyliłem czoła całemu opakowaniu jakie EA Sports zafundowała swojemu tytułowi. Polski komentarz, piękne i intuicyjne menu, wszechobecny polski język, pełne licencje i nawet ekstraklasa! PES może im tylko pięty lizać, a za swoje interfejsy z lat 80tych powinni publicznie chłostać osobę odpowiedzialną. Co gorsza, to na przestrzeni lat wcale się nie poprawia. Może tkwią w przekonaniu, że jest on piękny?

W samą Fifę pograłem całe dwa dni, nie mogę więc oceniać detali, ale wystarczyło mi, by stwierdzić, że to nie to.

Sporo się pozmieniało, ale sporo jest jeszcze do zmiany. To co było frustrujące, to wypożyczony klasowy zawodnik, na tle reszty brązowych nie wyróżniał się prawie niczym, prócz tego że lepiej strzelał. W PESie zmiana zawodnika na lepszego była zawsze bardzo wyrazista i dawał masę frajdy, więcej jak w Fifie.

W PESie zawsze miałem wrażenie, że jest większa kontrola nad zawodnikiem, czy kolegami z drużyny, np. to czego w Fifie (a przynjamniej nie odkryłem) mi brakuje – wypuszczanie zawodnika do prostopadłego podania, świetna rzecz. Oczywiście zaraz napiszecie mi, że Fifa potrafi to i tamto, czego nie potrafi PES. Zgadza się, sęk w tym, że pies leży pogrzebany w samej grywalności i to w jaki sposób zachowują się postacie na boisku.

Te dwie gry zawsze w jakimś stopniu będą od siebie różne i może to dobrze. Każdy będzie mógł wybrać coś dla siebie. Obie mają wady i zalety, co kto lubi. Ja ubolewam tylko, że mimo sympatii do jednego z tytułów, nie widzę wystarczająco dużej ilości zalety by wydać niespełna 250zł. Dlatego na tą jesień ja wybrałem dla siebie Destiny 2, które zjada oba te tytuły na raz i warte jest każdego grosza. Polecam i Wam, porzućcie Wasze PESy i Fify!