Oczekujecie na film, który byłby oparty na bazie gry Grand Theft Auto? Radzę zacisnąć zęby, ponieważ poniższa wiadomość może być rozczarowująca. Szef Take-Two stwierdził, że taka produkcja nie jest po prostu warta zachodu.
Coraz częściej słyszymy w sieci o ciekawych pomysłach przeniesienia świata gier na duże ekrany. Żeby daleko nie szukać, dwa dni temu Marcin pisał o wyjątkowej niespodziance dla fanów przygód Linka. Natomiast miesiąc temu poznaliśmy szczegóły współpracy polskiej firmy z wytwórnią Anonymous Content.
Tak się zagalopowałem podczas poszukiwań kolejnych przykładów, że prawie zapomniałem o największej niespodziance tego roku. Serial The Last of Us okazał się wielkim hitem, który w dużej mierze przypadł do gustu zarówno fanom gier, jak i miłośnikom kinematografii. Niektórzy nawet twierdzą, iż produkcja HBO przerwała nieszczęsne fatum adaptacji gier. Chociaż w mojej ocenie inna produkcja była równie przyjemna.
Grand Theft Auto w kinach? Szef Take-Two twierdzi, że nie jest to opłacalny wybór
Można byłoby pomyśleć, że w tak sprzyjających warunkach pozostałe studia zdecydują się na podobny krok. Nic bardziej mylnego. Szef Take-Two stwierdził, że film o Grand Theft Auto nie jest opłacalny, ponieważ na grach można zarobić o wiele więcej. Dodatkowo Straus Zalnick mówi, iż adaptacja GTA (filmowa lub serialowa) byłaby niezwykłym wyzwaniem.
Dodatkowo facet nie widzi w tym pomyśle żadnej zachęty finansowej. W końcu GTA zarabia tyle pieniędzy jako gra, że szkoda byłoby narażać “podstawową własność intelektualną” za ułamek kwoty, którą przynosi franczyza. Aby lepiej zrozumieć takie myślenie, wystarczy rzucić okiem na wyniki Take-Two za drugi kwartał 2024 roku – liczba sprzedanych sztuk Grand Theft Auto V wyniosła 190 milionów.
Szef firmy dodatkowo usprawiedliwił swoją decyzję tym, że wraz z potencjalnym sukcesem filmowym korzyści byłyby po prostu zbyt małe, a ryzyko w przypadku niepowodzenia zbyt duże. Mimo wszystko sprawa nie została w pełni pogrzebana, ponieważ firma nie mówi “nie”.
Taka postawa wcale mnie nie dziwi, bo konkurencja patrzy na segment filmowy zdecydowanie łaskawszym okiem. Poza wspomnianym planami, o których wspominałem na początku tekstu, z niecierpliwieniem czekamy na nowe informacje o Borderlands. Nie wypada również zapomnieć o filmowej adaptacji gry Bioshock. Take-Two zdaje sobie z tego sprawę, czego dowodem są słowa szefa firmy. “Będziemy działać bardzo, bardzo selektywnie i bardzo ostrożnie.”.
Na koniec warto przywołać przykład Wiedźmina od Netflixa. Pozwolę sobie pominąć niepochlebną opinię na temat książkowej adaptacji, żeby od razu przejść do konkretów. Premiera pierwszego sezonu przyczyniła się do znaczącego przyrostu graczy na Steamie. Nie uszło to uwadze dziennikarskiej branży, która na bieżąco informowała czytelników o nowych rekordach aktywności. Co za tym idzie, popularność marki mogła przyczynić się do zwiększenia zarobków polskiego studia.
Może historia zatoczyłaby koło z grą Take-Two? Możliwe, ale wątpię, żeby wciąż istniała duża grupa konsumentów, która mogłaby kupić GTA. Większość graczy posiada grę od dawna w swoich bibliotekach. A nie wspominam też o darmowym prezencie od Epica, który musiał dołożyć swoją cegiełkę do wyniku Take-Two.