To nie miało się tak skończyć, a jednak. Kupiłem Apple Watch SE właściwie dlatego, że dostałem Garmina Venu Sq do testów i przypomniałem sobie, jak to dobrze mieć smartwatcha na nadgarstku. Oto porcja pierwszych wrażeń z Apple Watch SE.
Moja przygoda ze smartwatchami zaczęła się najpewniej w momencie, w którym kupiłem Apple Watch 4, który w stosunku do poprzedników, przyniósł najwięcej przełomowych nowości w designie, jak i funkcjach. Byłem sceptyczny czy i jak bardzo uda mi się wykorzystać jego opcje fitnessowe, ale perspektywa świetnego gadżetu na nadgarstku mnie ostatecznie przekonała. Napisałem też dla Was obszerną recenzję Apple Watch 4, po czym niedługi czas później, po prostu go sprzedałem. Powód był prosty: mój pragmatyzm nie pozwolił mi zatrzymać zegarka za 2k zł, z którego korzystałem w połowie jego możliwości, jak nie mniej.
Od tamtej pory na moim nadgarstku bezpiecznie widniał Mi Band, pozostając na mim przez długi czas. Zmieniały się tylko jego generacje. W sumie byłem zadowolony, opaska nie miała ogromnych możliwości, ale sprzęt do sprawdzania godziny i powiadamiania o połączeniach przychodzących, za całe 100zł w zupełności spełniał swoje zadanie.
Apple Watch SE vs Garmin Venu Sq?
Tak się złożyło, że zgubiłem mojego Mi Banda. To zabawne, że zgubiłem go w domu. Mam sprawdzoną praktykę, że moje gadżety jak Mi Band, lądują zawsze w tym samym miejscu, by nie mieć problemów z ich zlokalizowaniem. Mimo wszystko Mi Band, któregoś dnia zniknął. Kiedy próbowałem go znaleźć poprzez uruchomienie wibracji, nie było niestety słychać nic, by można było go zlokalizować, ale o ironio, aktualizacja opaski, uruchomiona z poziomu smartfona przebiegła pomyślnie. Leży gdzieś w mieszkaniu i nabija się ze mnie. Jestem prawie pewien, że moje pociechy maczały w tym palce.
Po wielu próbach jego zlokalizowania poddałem się. W międzyczasie pojawiła się informacja o nowym Garminie Venu Sq, który do złudzenia przypominał Apple Watcha, więc postanowiłem go zamówić do testów i sprawdzić co potrafi. Pierwsze wrażenia już wiszą na DailyWeb. Była też zapowiedź nowego Apple Watch SE i pomyślałem, że to może być produkt dla mnie, ale najpierw sprawdzę Garmina.
To była szybka decyzja. Po 1 dniu testów Garmina wiedziałem że to nie będzie mój sprzęt. Następnego dnia pojechałem kupić Watch SE. Zapytacie dlaczego? Szersza odpowiedź pojawi się na pewno w recenzji, ale by dać Wam zajawkę swojej decyzji, to potrzebowałem bardziej gadżetu, niż bardziej narzędzia do monitorowania moich aktywności. Mając ekosystem od Apple, to Garmina nie miał szans.
Od tych kilku dni Apple Watch SE króluje na moim nadgarstku, a ja naprawdę ciesze się, że wróciłem do smart zegarków od Apple. Uważam, że kupno AW6 mija się z celem, bo dopłata 600zł do opcji śledzenia EKG czy nasycenia tlenu w krwi, jest tego po prostu niewarta. Oczywiście myślę konkretnie o sobie. Ciągle włączony ekran, to fajny bajer, ale czy warto do niego dopłacać? Mocniejszy procesor pewnie też starczy na dłużej, ale czy warto dopłacać? Uważam, że nie warto.
Pełna recenzja Apple Watch SE już wkrótce na DailyWeb.