Google chce, aby Apple przyjęło format wiadomości, który powoli zastępuje wysłużony SMS. RCS, bo tak nazywa się nowość, musiłaby jednak zostać zintegrowany z iMessage. Czy jest na to szansa?

Komunikator iMessage to autorskie rozwiązanie Apple, które trafiło do systemów giganta z Cupertino w październiku 2011 roku. Aplikacja została zapowiedziana nieco wcześniej, podczas czerwcowego WWDC 2011. Przez lata usługa ewoluowała i dziś mamy do czynienia z bogatym w funkcje narzędziem do komunikacji, które świetnie integruje się z SMS-ami. Oczywiście, pod warunkiem, że obydwie strony korzystają ze iPhone’ów. Co, jeśli nasz rozmówca należy do grona użytkowników sprzętu z Androidem? Wtedy zaczynają się schody.

RCS vs SMS

Z pewnością nie wszyscy czytelnicy słyszeli o RCS, a co za tym idzie, nie wszyscy wiedzą, czym nowy standard różni się od formatu SMS. Spieszę z wyjaśnieniem. SMS to nic innego jak krótkie wiadomości tekstowe przesyłane za pośrednictwem telefonów komórkowych aka smartfonów. To rozwiązanie wieloplatformowe, a więc nie jest tu istotne, z jakiego urządzenia i systemu korzystamy. Niemniej, SMS ma już swoje lata i nie do końca pasuje do nowej, internetowej rzeczywistości. Z tego też powodu, chętnie wykorzystywaliśmy alternatywne komunikatory. WhatsApp, Messenger, Signal czy cieszące się niegdyś niebywałą popularnością w Polsce – Gadu-Gadu (GG). Użytkownicy iPhone’ów wybierali najczęściej preinstalowane iMessage, ale o tym za moment.

RCS

Wróćmy do RCS (Rich Communication Services). To protokół komunikacyjny, który w założeniach ma całkowicie zastąpić SMS, likwidując jego największe wady i łatając braki. Z uwagi na to, że standard opiera się o dane komórkowe lub dostęp do sieci przy użyciu Wi-Fi, użytkownicy otrzymują funkcje, takie jak: wskaźnik pisania wiadomości, udostępnianie obrazów wysokiej jakości, reakcje i odpowiedzi na wiadomości, a także raport odczytania. W zasadzie mamy więc mocne nawiązanie do możliwości komunikatora iMessage. Dodatkowo – obydwa rozwiązania pozwalają na korzystanie z szyfrowania end-to-end. Dlaczego więc nie połączyć następcy SMS z komunikatorem Apple?

Po co RCS w iMessage?

Użytkownicy iPhone’ów, komunikując się pomiędzy sobą za pośrednictwem iMessage, widzą wiadomości rozmówców w formie niebieskich „chmurek”. Jeśli napisze do nich ktoś spoza ekosystemu, czyli użytkownik Androida, wiadomości oznaczone są na zielono. Google uważa, że godzi to w zasady równości i może powodować przykre konsekwencje dla młodzieży, która korzysta z konkurencyjnej platformy. Wszak, komunikacja pozbawiona nowych sposobów interakcji może stać się powodem kpin ze strony rówieśników. Niestety, tak jest skonstruowany świat. Google chce z tym walczyć, starając się wywrzeć nacisk na Apple, którego celem jest przekonanie do wdrożenia formatu RCS w iMessage. Jednym słowem – unifikacja.

iMessage na Windows i na Android? Tak i biorę to w ciemno!

W tym celu stosuje dość interesującą „kampanię”. Początkowo były to jedynie luźne sugestie, następnie do gry wkroczyły tweety Hiroshi’ego Lockheimera z Google. Mogliśmy zaobserwować również mniej lub bardziej istotne kuksańce. Teraz przyszła pora na sięgnięcie po popkulturę, a konkretnie rzecz ujmując – po muzykę. Firma próbująca przeforsować temat RCS w iMessage wykorzystała teledysk popularnego rapera w kampanii #TextGoGreen. Jest to o tyle sprytne, że zdecydowano się podejść do tematu w nieco inny sposób. Oczywiście, nawiązując do teledysku Drake’a.

RCS

Kiedy użytkownik iMessage blokuje osobę korzystającą ze smartfona Apple iPhone, kolor chmurki wiadomości przybiera kolor zielony. Tak, ten sam, co w przypadku SMS i RCS. To nawiązanie do całej sytuacji, które nie ma może większego znaczenia w całościowym ujęciu, ale odświeża temat i skłania do podjęcia kolejnych rozmów.

Szansa na porozumienie?

Apple lubi zamykać użytkowników w bańce (czytaj – w ekosystemie). Patrząc na dotychczasowe postępowanie firmy z Cupertino, może odnieść wrażenie, że implementacja obsługi RCS w komunikatorze iMessage na długo zostanie w sferze marzeń. Z drugiej jednak strony, Apple pokazało kilkukrotnie, że potrafi otworzyć się na pewne funkcje czy rozwiązania. Dobrymi przykładami będą na przykład: możliwość zmiany domyślnych aplikacji kalendarza oraz przeglądarki na inne, opcjonalna klawiatura ekranowa czy widgety na ekranie głównym. Wiem, to drobnostki. Niemniej, pokazują one, że Apple potrafi się ugiąć i wyjść naprzeciw oczekiwaniom. Czy będzie tak i tym razem, pokaże czas.

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!