Chromebooki budują swój marketing na ekologii, ostatni raport PIRG US ujawnia jednak relatywnie krótkie wsparcie urządzeń.
Nie będę udawał, że jestem przesadnie ekologiczną osobą, więc gdy jakaś reklama próbuje mnie przekonać, że dany produkt jest Eco, bywam sceptyczny. Z drugiej strony cieszę się, że korporacje, które są odpowiedzialne za istotny ślad węglowy, choć odrobinę ograniczają negatywne konsekwencje swoich działaniach. Dzisiejszy przykład pokazuje, że moja radość nie jest uzasadniona…
Chromebook Eco?
Google postawiło na ekologię w reklamie Chromebooków. Użytkowanie laptopów z ChromeOS zostawia ślad węglowy, niż te prezentowane przez konkurencję. Według marketingu, kupując Chromebooka, będziemy pobierać 46 % mniej energii niż w przeciętnym komputerze z inną platformą. Gigant z Mountain View chwali się również tym, że produkcja komputerów z ChromeOS generuje o 90 % mniej śladu węglowego.
Prezentowane przez Google dane, mimo że oparte na wielu rzeczywistych podstawach, nie przedstawia pełni rzeczywistości. Przedstawiciele PIRG US (Public Interest Research Group), agencji, zajmującą się interesem publicznym w Ameryce podjęli temat ChromeOS. Według ich raportu pomimo ograniczenia emisji podczas pracy, laptopy z systemem od Google są jednymi z mniej ekologicznych urządzeń.
Powodem jest krótkie wsparcie software’u, który wynosi jedynie 5 lat. W połączeniu z brakiem możliwości naprawy laptopa generuje to wiele elektronicznych śmieci. PIRG zwraca uwagę na to, że największy ślad węglowy emitowany jest podczas produkcji, a ten wytworzony podczas użytkowania, jest kwestią marginalną. Przedstawiciele organizacji apelują o umożliwienie jak najdłuższego użytkowania jednego modu komputera, by dzięki temu zminimalizować zanieczyszczenie.
Google wie lepiej
Po tym, gdy hipokryzja Google została nagłośniona przez amerykańskie media, przygotowano oświadczenie, które w praktyce nie wychodzi poza zapewnienie, że są świadomi problemu i podejmą działania mające je rozwiązać. Twierdzą, że rozmawiają z firmami dostarczającymi hardware, by PIRG US twierdzi, że utrzymywało kontakt z Google i namawia korporacje do dostosowania swoich urządzeń do jak najdłuższej pracy.
Omawiany przykład wpada w cały nurt działania dużych korporacji i to nie tylko z branży technologicznej. Greenwashing, czyli pokazowe działania na rzecz środowiska, które w praktyce mają służyć jedynie wybieleniu wizerunku korporacji. Cała hisotria to przykład smutnej hipokryzji, natomiast niektóre formy „zazielania” firmy potrafią być ekstremalne i niebezpieczne.
Amerykańskie przedsiębiorstwa, głównie z branży lotniczej chwalą się szeroko zakrojonymi akcjami wyrównania śladu węglowego. Za dodatkową opłatą firmy sadzą drzewa najczęściej w krajach Ameryki Południowej. W teorii brzmi to jak doskonały system, który wyrównuje ślad węglowy, zostawiony przez lot pasażera. Jak się domyślacie, pomiary w tym przypadku pozostawiają wiele do życzenia. Jednak co bardziej przerażające jest, to że poszukiwanie miejsc na zalesianie terenu, często kończyło się zawłaszczaniem ziemi należącej do lokalnej ludności. Miejcie to w pamięci, gdy jakaś firma będzie was zapewniać, że kocha planetę.