Najnowsza odsłona serii Monster Hunter zadebiutuje we wrześniu 2023 roku, a do 25 kwietnia można się zapisać do zamkniętej bety.

Nie jestem fanem gier mobilnych. Rzadko o nich piszę, raczej unikam newsów na ich temat. Okazjonalnie wpadnie mi coś w oko i stwierdzam, że czas poświęcić odrobinę słów tej formie rozrywki. Uważam ją za ważną, angażującą oraz cenną dla wielu użytkowników. Niezależnie od tego, czy ktoś przechodzi kolejny poziom w Candy Crush Saga, czy namiętnie uzupełnia kolekcję w Pokémon GO. Jeśli taka osoba dobrze się bawi, to dlaczego miałbym się czepiać? Że monetyzacja drapieżna? Ano jest, ale to już od dawna problem całej branży, a nie tylko samych produkcji mobilnych. Być może, już za kilka miesięcy, kolejna rozpoznawalna seria będzie mogła się pochwalić mobilną odsłoną. Przyszedł czas, aby wcielić się w łowcę potworów, innego, niż nasz rodzimy Geralt z Rivii, o którym jeszcze tutaj wspomnę.

"Monster Hunter: Rise" potrafiło wciągnąć na wiele sposóbów

Monster Hunter Now pozwoli zapolować na potężne bestie z telefonem w dłoni

Jako fan tej serii, nigdy nie przypuszczałem, że przyjdzie mi napisać o tym, że pojawi się wersja na telefony. Brzmi to trochę absurdalnie. Dlaczego? Monster Hunter ma to do siebie, że te gry albo się kocha, albo nienawidzi. Nie ma absolutnie żadnych stanów pośrednich. Sam tłukę wirtualne potwory od lat, ostatnie dwie odsłony kupiłem razem z dodatkami. Utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że tutaj można zakochać się w różnorodności oręża oraz ciekawym zaprojektowaniu potworów lub całkowicie znienawidzić nietypowy rytm rozgrywki i to, że czasem trzeba pogodzić się z bolesną porażką. Zarówno w Monster Hunter: World, jak i „Monster Hunter: Rise zostałem zmuszony stawić czoła groźnym bestiom. Na początku było nawet sympatycznie, nie powiem, że łatwo, bo broń i potwora trzeba wyczuć oraz zrozumieć. Później, wraz z odblokowywaniem kolejnych poziomów, już tak przyjemnie nie było. Bez nauczenia się ataków danego potwora oraz dobrania odpowiedniego ekwipunku, odniesienie zwycięstwa jest praktycznie niemożliwe. Ostatnie odsłony Monster Hunter pozwalały na współpracę z innymi graczami, ale poziom trudności też się skalował, więc jakieś umiejętności trzeba posiadać.

Gdzie tutaj przestrzeń na grę mobilną? Co z unikami, odskakiwaniem od ataków, zarządzaniem wytrzymałością? W pierwszej chwili stwierdziłem, że to jest zamach na moją ukochaną serię, ale potem oprzytomniałem. Dotarło do mnie, że przecież od dawna nie było żadnej dobrej gry AR, a właśnie taką ma być Monster Hunter Now. Czy musi być przy tym skierowany wyłącznie do odbiorców ceniących sobie trudną rozgrywkę?

Nie sądzę. Najnowsza odsłona „Monster Hunter” będzie powstawała we współpracy z firmą Niantic. To ci sami, którzy stworzyli pożerające czas i pieniądze Pokémon GO. Ten tytuł dalej ma się nieźle. W 2021 roku zagrało w niego 71 mln osób. Sporo, na pewno kiedyś bywało lepiej. Pamiętam czas, gdy wszyscy łazili wpatrzeni w telefony i łapali wirtualne stworki. Zresztą do dziś spotykam młodych ludzi, którzy dalej to praktykują. Sam, okazjonalnie, oddaję się uzupełnianiu kolekcji, nawet walczę w raidach! Czy to jest gra dla hardkorowych odbiorców, a może nośnik dobrej zabawy? Nic nie stało na przeszkodzie, aby z Pokémon GO zrobić niezwykle skomplikowaną i trudną wirtualną formę rozrywki. Zresztą gra miewa swoje momenty, zdarza się, że trzeba pilnować żywiołów Pokémonów, aby wygrać starcie. Używanie Pokéballi też wymaga praktyki. Ta produkcja jest dla mnie dowodem na to, że da się połączyć elementy o różnym poziomie trudności i dotrzeć do sporej grupy odbiorców.

Co wcale nie jest takie łatwe. W ostatnich latach gry AR pojawiały się i znikały, a wykorzystanie rozpoznawalnej marki wcale nie gwarantowało sukcesu. W dalszym ciągu znaczenie ma grywalność, to, co zaproponują nam twórcy. Samo wrzucenie odbiorcy do jakiegoś znanego świata to obecnie trochę za mało. Tytułów mobilnych jest mnóstwo i ciągle walczą o naszą uwagę.

Seria "Monster Hunter" zawsze obfitowała w różne monstra do pokonania.

Być może Monster Hunter Now zaproponuje coś interesującego dla różnych odbiorców. Moim zdaniem jest to seria dość niszowa, szczególnie jeśli porówna się ją z Pokémonami lub światem Harry’ego Pottera. Oba uniwersa już trafiły pod banderę Niantic

W pierwszym przypadku się udało, w drugim już niekoniecznie. Sam próbowałem swoich siły w Harry Potter: Wizards Unite i z moich notatek wynika, że było mało przyjemne doświadczenie. Trudno było mi się przekonać do rzucania czarów za pomocą rysowania kształtów. Spacerowanie oraz zbieranie surowców do eliksirów było nudne. W ogóle nie potrafiłem dobrze się bawić w tej grze i chyba takich osób było więcej, bo Harry Potter: Wizards Unite dokonało żywota 31 stycznia 2022 roku. Było na rynku jakieś dwa lata. Takich porażek było więcej, żeby daleko nie szukać, to jedna wydarzyła się w polskim gamedevie. Fani serii „Wiedźmin” czekali na mobilną wersję, w której sami mieli się wcielić w łowcę potworów. Wykonywać zadania, zbierać trofea oraz eksplorować otoczenie. W założeniu miało to być takie Pokémon GO z mieczami. Wyszło coś zdecydowanie bardziej nudnego, na dodatek z nieintuicyjnym systemem walki. Przynajmniej dla mnie, bo moje notatki wyraźnie wskazują na to, że połaziłem, powalczyłem, a potem wróciłem do Poksów.

Subskrybuj DailyWeb na Youtube!

Czy Monster Hunter Now zmieni tę złą passę gier AR? Nie przypominam sobie, żeby w ciągu ostatnich 3 lat pojawiła się produkcja skupiona na tej technologii, która osiągnęła spektakularny sukces. Raczej były to próby podkradnięcia tortu, który na swoim talerzu trzyma Pokémon GO. Do tej pory nikomu się nie udało, ale uważam, że Monster Hunter Now ma szansę.

Szczególnie na rynku japońskim, gdzie seria jest bardzo popularna. Monster Hunter: Rise w 2021 było najlepiej sprzedającą się grą w Japonii. Od marca do grudnia 2021 sprzedało się ponad 2 miliony egzemplarzy. Warto przypomnieć, że w październiku tego samego roku firma CAPCOM ogłosiła, że gra znalazła ponad 7.5 miliona nabywców na całym świecie. Myślę, że opłaca się zaryzykować stwierdzenie, że sama Japonia odpowiadała za spory procent tego wyniku. Co tylko pokazuje, że Monster Hunter Now ma rację bytu, przynajmniej na tym rynku. Jak będzie w innych miejscach? Ta zagadka rozwiąże się już we wrześniu. Na pewno będzie moment, w którym nowość złapie silną pierwszą falę, ważne jest utrzymanie tej popularności. Co jest możliwe, ponieważ obecnie, po upadku polskiego mobilnego Wiedźmina, wcielenie się w cyfrowego łowcę potworów pewnie będzie zachęcające. Oczywiście wszystko zależy od zaproponowanych mechanik.

W chwili pisania tego tekstu jest dla mnie za wcześnie, aby powiedzieć, czy są sensowne. Zapisałem się do zamkniętej bety, pooglądałem filmiki. Jednak gry mobilne mają to do siebie, że trzeba je poczuć w dłoni. Bez tego trudno mi ocenić, czy zabawa zaproponowana w Monster Hunter Now będzie atrakcyjna dla różnych odbiorców. Jak dostanę się do zamkniętej bety i będę mógł podzielić się wrażeniami, to pewnie to zrobię.

Świąteczny czas polowań. Wielkanoc z „Monster Hunter: Rise”