Z marką Dell miałem różne przygody. Właściwie nasza współpraca rozpoczęła się od wielkiego nieporozumienia, czyli jak to Dell nie chciał mi sprzedać swojego komputera All in One. W skrócie rzecz polegała na tym, że nawet przedstawicielstwo w/w firmy nie było mi w stanie udzielić odpowiedzi nt. zastosowanej pamięci w karcie graficznej modelu XPS One 27. Na szczęście naprzeciw wyszedł dział PR, który w ramach rekompensaty za niepotrzebne zamieszanie, zaproponował stosunkowo atrakcyjny rabat na nowy model komputera AiO XPS One.
Niestety nie skorzystałem, z niego ze względu na fakt, że mimo rabatu cena była dla mnie nadal astronomiczna (nowe modele XPS One 27 zaczynały się od 7 tys. zł). Wszystko toczyło się w ramach historii pt. „chcę kupić nowy komputer i w sumie niech to będzie AiO”. Ostatecznie po wielu dywagacjach, przemyśleniach i wielu analizach SWAT padło na… DELL. Kupiłem starszy model XPS One 27, z którego aktualnie korzystam i cholernie jestem zadowolony (kompleksowa recenzja tego komputera niebawem). Po tym krótkim wstępie mogę przejść do sedna.
Otóż komputer, gdy pojawił się u mnie w domu spowodował uśmiech na twarzach domowników, nawet pies się cieszył radością właściciela. Pomimo bezkresnej sielanki zauważyłem pewną niepokojącą rzecz- drobiazg. Fenomenalna klawiatura miała dość irytujący defekt. Otóż przy najmniejszym, delikatnym dotyku klawisza Caps Lock – uruchamiał się ów przycisk. Odnosiłem wrażenie, że jest on niemal dotykowy (it’s not a bug, it’s feature?). Ot cała historia zaczyna się właśnie w tym momencie.
Generalnie byłem nieco zaniepokojony, w sumie dopiero kupiłem komputer, który generalnie do najtańszych nie należał, a tu taka niespodzianka. Postanowiłem zadzwonić do supportu technicznego Della, który owiany jest tyloooooma legendami – oczywiście jeśli o jakość obsługi chodzi. Co ciekawe, po dosłownej chwili oczekiwania na połączenie i po przedstawieniu problemu, Pan nie zadawał żadnych głupich pytań, poprosił tylko o numer Service Tag komputera. Po tych formalnościach powiedział, że jeszcze dzisiaj wyjdzie do mnie nowa klawiatura. Jako, że mój komputer pochodzi z dystrybucji brytyjskiej, posiada on tzw. 'pionowy enter’, do którego ni cholerę nie mogłem się przyzwyczaić, zapytałem więc czy mogę otrzymać wersję europejską klawiatury. Pan zaproponował mi konkretne modele, które na bieżąco sprawdzałem w Google. Następnie po wybraniu konkretnego egzemplarza i podaniu adresu wysyłki rozmowa była już prawie zakończona. Przypomniałem sobie o jednym małym detalu, więc od razu zapytałem gdzie i kiedy mam wysłać uszkodzoną klawiaturę? Pan odpowiedział z uśmiechem, że klawiatura zostaje u mnie i jej nawet nie chcą (!).
Podsumowując, klawiatura przyszła na następny dzień- działa wyśmienicie, a Dell i jego obsługa zyskała nowego fanboja (będę musiał rozdzielić swoje fanbojstwo pomiędzy Della a Apple ;-). Niemniej jednak jestem cholernie zaskoczony jakością obsługi, gdzie nikt nie zadawał mi dziwnych pytań, nie podejrzewał mnie o wyłudzenia i nie potrzebował miliarda dodatkowych informacji. Drogi Dellu, robisz to zdecydowanie dobrze!