Kiedyś mówiło się, że obraz znaczy więcej niż tysiąc słów. Od kiedy TikTok zatrząsł światem social mediów, należałoby stwierdzić, że krótkie wideo w pionie znaczy więcej niż pół internetu.

Relacja, rolka, reels, snap, short. Gdybym się dłużej zastanowił, pewnie przypomniałbym sobie jeszcze kilka nazw kilkunastosekundowych nagrań wideo publikowanych w mediach społecznościowych. Format ten zdominował aplikacje, w których możemy dzielić się treściami z innymi użytkownikami, ale z jakiegoś powodu, popularne relacje zaczęły pojawiać się w mniej oczywistych miejscach.

Gdy funkcja inspirowana chińskim TikTokiem pojawiła się w Spotify sądziłem, że to zupełnie zbędne. Liczyłem na to, że tego typu rozwiązanie w serwisie muzycznym nie zyska na popularności  i porażka będzie sygnałem dla innych firm, że czas się wreszcie opamiętać z wciskaniem gdzie się da kolejnych klonów cudzych rozwiązań. Gdy pojawiła się informacja, że rolki wchodzą na LinkedIn, musiałem upewnić się, że 1 kwietnia nie wypada w tym roku wcześniej. I wtedy przyszedł Uber powiedział „potrzymaj mi piwo”.

Uber Eats wprowadza krótkie, pionowe wideo na wzór TikTok’a

O pojawieniu się nowej możliwości promowania restauracji na platformie poinformowali dziennikarze TechCrunch, którzy rozmawiali z Awaneeshem Vermą, dyrektorem ds. produktu w Uber Eats. Rozwiązanie zostanie udostępnione pilotażowo na obszarze Nowego Jorku, San Francisco i Toronto, ale firma planuje, że po okresie testów zostanie wdrożone na całym świecie. Krótkie nagrania, podobnie jak w przypadku platform społecznościowych będą wyświetlane w formie karuzeli dostępnej z głównego ekranu aplikacji.

Uber Eats relacje

Uber Eats, że jest aplikacją, której użyteczność w głównej mierze opiera się na lokalizacji użytkownika, dlatego prezentowane rolki będą pochodzić tylko z restauracji znajdujących się w pobliżu i będących w stanie dostarczyć zamówienie. Przedstawiciel Ubera podkreśla, że obejrzenie krótkiego wideo ma na celu wytworzenie wrażenia pójścia do restauracji osobiście i obserwowania kucharzy przygotowujących dania oraz zainspirowania się do spróbowania czegoś zupełnie nowego:

Pierwsze dane pokazują, że ludzie są o wiele bardziej przekonani do próbowania nowych potraw i próbowania rzeczy, których inaczej by nie spróbowali. Nawet małe rzeczy, takie jak możliwość zobaczenia konsystencji i szczegółów dotyczących wielkości porcji lub zawartości potrawy, były naprawdę inspirujące dla naszych użytkowników.

Platforma podkreśla, że materiały wideo nie są reklamami, ponieważ lokale gastronomiczne nie płacą dodatkowych pieniędzy za to, by móc publikować tego typu treści. Przedstawiciele giganta argumentują, że restauracje i tak promują się w ten sposób w mediach społecznościowych na swoich profilach, a ich klienci chętnie oglądają takie relacje. Uber Eats skraca więc drogę od restauratora do zadowolonego użytkownika, jednocześnie zatrzymując ruch wewnątrz swojej aplikacji. Marketingowo, świetny ruch ze strony Ubera.

Uber Eats relacje

Jednak to, co jest dobre dla finansowego punktu widzenia dla wiodącej platformy zamawiania jedzenia, niekoniecznie może być równie korzystanie dla użytkowników. Jak pisałem we wstępie, ilość aplikacji usilnie promujących relacje jest zatrważająca. Mój znajomy mówi czasem, że społeczeństwo „tiktoczeje” i ja się z przykrością pod tym stwierdzeniem podpisuję. Trudno mi też wyobrazić sobie scenariusz, w którym wkrótce w aplikacji nie pojawią się rolki sponsorowane, czy po prostu reklamy. Wprowadzając nowe rozwiązanie, Uber Eats zapowiada także rozszerzenie wsparcia dla restauracji w ramach zmodernizowanej wersji oprogramowania Uber Eats Manager. Platforma chce rzecz jasna zachęcać lokale do intensywniejszej promocji z użyciem nowych narzędzi takich jak właśnie materiały wideo.

Uber Eats ogłosił przy okazji, że współpracuje obecnie z ponad milionem sprzedawców na całym świecie będąc obecnym w 11 tysiącach miast na sześciu kontynentach.