Słuchawki Jays t-five True Wireless (Plus Edition) wylądowały na moim biurku. Jak się sprawdzają na siłowni i w zatłoczonym tramwaju?

Jestem introwertykiem, czyli naturalnym użytkownikiem słuchawek. Praktycznie cały czas potrzebuje urządzenia, które przynajmniej na poziomie dźwiękowym odetnie mnie od reszty rzeczywistości. Zwykle korzystam z modeli nausznych z uwagi na wygodę i jakieś podświadome łączenie ich z wyższą jakością. Przez ostatnie dni miałem jednak szansę testować douszne słuchawki Jays t-5t-five. Zapraszam na historię o tym, jak to urządzenie radzi sobie w moim codziennym życiu.


Jays 1

Słuchawki kontra pierwsze minuty

 Nie ukrywam, bałem się problemów ze sparowaniem słuchawek. Urządzenia bezprzewodowe, które użytkowałem przez lata, lubiły na początku naszej znajomości utrudniać połączenie przez Bluetooth. Temu na start Jays t-five otrzymują ode mnie ogromnego plusa. Parowanie jest natychmiastowe i bezproblemowe, a po tym gdy mój telefon już zapamiętał słuchawki, łączył się z nimi od razu po wyjęciu ze stacji ładującej.
 
Największym moim problemem w pierwszych chwilach użytkowania był dotykowy panel umiejscowiony na tylnej części urządzenia. Sterowanie głośnością i pauzowaniem playlisty za pomocą słuchawek to norma dzisiaj, ale mam wrażenie, że w tym przypadku dostarcza to więcej problemów niż wygody. Wielokrotnie poprawiając słuchawki lub próbując je wyjąć, pauzowałem lub podgłaśniałem piosenkę, której aktualnie słuchałem. Po czasie przyzwyczaiłem się do systemu, natomiast jest to moim zdaniem, kłopotliwy element z perspektywy UX.
 
Producent zapewnia o 25 h pracy akumulatora i po kilku dniach użytkowania, nie mam podstaw, by mu nie wierzyć. Ładowanie też jest w miarę szybkie, niespełna 60 minut wystarczy, by bateria była pełna. Dodałbym też, że sama stacja ładowania jest solidnie wykonana, dzięki magnesom podtrzymującym zarówno słuchawki jak i zamknięcie całość stanowi solidną zwartą konstrukcję.

Jays 2

Jays kontra życie w mieście

Miałem okazję wypróbować słuchawki podczas kilku moich typowych dni i sprawdzić jak sobie radzą w warunkach miejskiego życia (o ile liczymy Kraków jako miasto). W zatłoczonym tramwaju, słuchawki w miarę umiejętnie radziły sobie z tłumieniem dźwięków z otoczenia. Nie są to urządzenia całkowicie blokujące hałas, ale  na odpowiedniej głośności nie słyszałem nic, co by nie pochodziło z mojego telefonu.
 
Najprzyjemniejsze mam wspomnienia ze słuchania muzyki na siłowni. Te słuchawki są po prostu wygodne i można zapomnieć o tym, że się je nosi. Przez cały trening nie musiałem ich poprawiać, ani nie uwierały nawet przy ćwiczeniach wymagających wymachów głową.  Wygłuszenie dźwięku z otoczenia było na tyle dobre, bym mógł zapomnieć o tym, że właściciele siłowni mają dziwny gust muzyczny. Uważam, że Jays stworzyło przede wszystkim słuchawki dla aktywnych i jest to sfera, w której urządzenie lśni najmocniej. Osobiście nie biegam, ale to jest bardzo dobry model dla osób uprawiających jogging, wbudowany w urządzenie mikrofon dobrze się sprawdza i pozwala na komfortową rozmowę podczas treningu.
 

Powrót do domu 

Dobrze, a jak urządzenie sprawdza się w domu w miejscu, gdzie nie jesteśmy narażeni na hałas otoczenia (nie licząc dźwięku lodówki). Dzięki solidnej maksymalnej odległości Bluetooth można spokojnie wykonywać obowiązki domowe, zapominając, że ma się w uszach słuchawki. Dźwięk słyszany w słuchawkach jest naturalny i ma dobrze wyważone basy. Jakość muzyki jest zadowalająca i można się nią delektować, spokojnie leżąc w łóżku.
 
Dodam od siebie jeszcze kwestię dosyć niszową, ale dla mnie bardzo ważną – ASMR! Zwykle w tego typu relaksujących filmach zachęca się do korzystania ze słuchawek nausznych, ale Jays t-five zapewniają w tym względzie naprawdę wysoką jakość. Dźwięk był dostatecznie głęboki. Ogółem urządzenie jest kompleksową propozycją, która może zastąpić wasz dotychczasowy sprzęt.
 
Reasumując Jays t-five to sprzęt, który pokonuje moją niechęć do słuchawek dousznych. Urządzenie, które na ten moment spełnia pokładane w nim nadzieję i daje małe bonusy. Ten artykuł jest tylko moją relacją z pierwszych dni, w niedalekiej przyszłości pojawi się dłuższy tekst, w którym szerzej podsumuje moją przygodę z tymi słuchawkami. Do zobaczenia a ja wracam do słuchania na wysokiej jakości słuchawkach, niskiej jakości muzyki.

Słuchawki za 6 złotych. Nostalgia śmieciowego sprzętu