Wiele się naczytałem na temat Nie patrz w górę, ale dopiero obejrzenie filmu pokazało mi jego wielkość
Na film Nie patrz w górę czekałem długo. Jak tylko pojawiły się pierwsze zapowiedzi w głowie świtało mi dziwne przeczucie, że to będzie hit, ale nie w stylu hollywodzkim typu MCU itd. Czułem natomiast, że to będzie hit z gatunku wyjątkowych historii i się nie zawiodłem.
Produkcja pojawiła się na Netflix tuż przed świętami, jednak musiałem ten cały chaos przeczekać. Święta nie były najlepszym okresem do oglądania aż takiego filmu. Poniższy tekst może zawierać spoilery.
Nie patrz w górę – recenzja filmu od Netflixa
Jeśli chciałbym przypisać konkretną kategorię tej produkcji to miałbym sporą zagwozdkę. Trudno nazwać ten film jako katastroficzny, a na taki wskazywałaby jego fabuła. Nie patrz w górę to komedia, dramat, trochę elementów science-fiction, ale przede wszystkim jest to satyra. Satyra świata i społeczeństwa XXI wieku. Jest to ludzkość przedstawiona w pigułce. Nie jest to jednak opis pozytywny ludzkości, a wręcz przeciwnie. Pokazuje zgorzkniałość, obojętność i zawistność ludzi.
XXI wiek w pigułce – film Nie patrz w górę to gorzka recenzja ludzkości ostatnich dwóch dekad.
Zacznijmy jednak od początku – sama obsada od razu zachęca do obejrzenia produkcji. Na dzień dobry otrzymujemy scenę, gdzie widzimy Jennifer Lawrence i Leonardo DiCaprio. Oboje z nich w niespotykanych wcześniej dla siebie wcieleniach, co od razu dodaje świeżości aktorom. Jednak niejednokrotnie spotkałem się z tym, że obsada była głośna, a sam film do oceny bez używania epitetów by się nie nadawał. Tutaj jest inaczej.
Uważam, że dla Lawrence jest to jedna z najlepszych, a nawet najlepsza rola w jej dotychczasowej karierze. W przypadku DiCaprio widzimy natomiast aktora spełnionego, wcielającego się w naukowca w średnim wieku, trochę zagubionego i zamkniętego w sobie. W obsadzie możemy zobaczyć również Cate Blanchett, a na deser spotykamy Meryl Streep, która w roli prezydent Stanów Zjednoczonych pokazuje swoje najlepsze cechy. Nie jest to jednak postać pierwszoplanowa, bo na głównej scenie brylują wspomniani Lawrance i DiCaprio.
Doktor Randallem Mindy (Leonardo DiCaprio) ma pod swoją opiekę grupkę doktorantów, wśród których jest Kate Dibiasky (Jennifer Lawrence). Podczas jednej z obserwacji nocnego nieba, młoda, charyzmatyczna doktorantka odkrywa kometę, która przemierza Układ Słoneczny. Ekipa świętuje znalezisko, jednak szybko okazuje się, że świętować nie ma co. Kometa znajduje się bowiem na kursie kolizyjnym z Ziemią. Szybkie wyliczenia pokazują, że obiekt zderzy się z naszą planetą za niewiele ponad 6 miesięcy. Rozpoczyna się wyścig z czasem.
Wydawać by się mogło, że takie odkrycie spowoduje globalne poruszenie, a już na pewno reakcję najwyższych władz państwowych. Spotkanie z Prezydent Janie Orlean (Meryl Streep) wygląda na farsę, ale to dopiero początek. Lekceważące podejście głowy Stanów Zjednoczonych pokazuje tylko nonszalancję władz. Rząd USA powołuje swoich naukowców, którzy mają zweryfikować sprawę, jednak odchodzi ona na dalszy plan z powodu zbliżających się wyborów. Kiedy jednak wyciekają kompromitujące prezydent Orlean zdjęcia, ta zmienia optykę i postanawia wykorzystać kometę w swojej kampanii wyborczej.
To, co dzieje się później to podsumowanie ludzkości z ostatniej dekady czy nawet dwóch. Jak w soczewce możemy zobaczyć, co liczy się dla ludzi we współczesnych czasach, gdzie pogoń za pieniądzem, a także lajkami w mediach społecznościowych jest rzeczą ważniejszą od życia. Na nic zdają się opinie naukowców, bo przecież „99% szans na zderzenie się z kometą to nie jest 100%, więc tragedii nie ma”. Nie trzeba być zbytnio spostrzegawczym, aby dostrzec w filmie Nie patrz w górę porównania do swiata realnego. Pandemia ma swoje odbicie w zmierzającej ku Ziemi komecie. Niewiedza najwyższych przedstawicieli światowych rządów, a także lekceważące podejście do nauki – XXI wiek.
Oglądając Nie patrz w górę w myślach rodzi się smutek i zastanowienie nad pytaniem:
co jest nie tak z nami, z ludźmi?
Film pokazuje nam koniec świata, który jest tak realny, że nie zdajemy sobie z tego sprawy. Wszystko, co zostało przedstawione w produkcji może się wydarzyć w 99,9%. Niszczymy planetę, która jest jedyną naszą nadzieją. Teoretycznie jesteśmy tego świadomi, ale tylko teoretycznie, bo praktyka pokazuje zupełnie co innego. Pamiętajmy – Ziemia jest tylko jedna, co pokazuje ostatnia scena filmu Nie patrz w górę, który polecam do obejrzenia każdemu, bez wyjątku czy „patrzą w górę” czy… „nie patrzą w górę”.