Dzisiejszy artykuł z cyklu „Okiem PraWWWnika” będzie zdecydowanie krótszy od poprzednich publikacji i nie będzie miał charakteru typowo poradnikowego.
Uznałem, że koniecznym jest poruszenie zagadnienia, o którym większość osób z branży IT notorycznie zapomina, bądź stara się wyprzeć ze swojej świadomości, a które jest bardzo ważne i wymaga cyklicznego przypominania o jego priorytetowości.
Ignorantia iuris nocet
Prawo jest jedną z dziedzin, które nierozerwalnie wiąże się z naszym życiem. Nie możemy powiedzieć, że wybrana norma nas nie dotyczy, ponieważ nam się ona nie podoba. Każdy podmiot jest równy względem prawa (chyba, że przepis stanowi inaczej). Dlatego też z uwagi na dość obszerny katalog aktów prawnych, jesteśmy zmuszeni „trzymać rękę na pulsie” i dbać, aby każdy aspekt naszej działalności miał prawne uzasadnienie, bądź odpowiednio nas chronił.
Ignorantia iuris nocet to łacińska paremia, którą tłumaczy się jako „nieznajomość prawa szkodzi”. To z niej wywodzi się konieczność znajomości prawa. Prawo w odpowiednim zakresie możemy nauczyć się sami (w szczególności w dobie szerokiego dostępu do informacji prawnych dostępnych w internecie), a także możemy skorzystać z usług specjalistów (tj. prawników). To, że nie rozumiemy danego przepisu, bądź nie mieliśmy wiedzy o jego istnieniu nie wpływa w żaden sposób na ograniczenie odpowiedzialności za jego naruszenie, bądź też nie możemy czuć się pokrzywdzeni, jeżeli inna osoba wykorzysta prawo, aby wysunąć wobec nas roszczenie.
Dlatego też, jeżeli wykonujemy usługi z zakresu IT sprawdźmy jakie przepisy powinniśmy znać, na co powinniśmy się przygotować, co nas chroni, ale i czego od nas prawo wymaga.
Umowa, głupcze!
Drugim zagadnieniem związanym z mirażem prawa i branży IT jest lekceważący stosunek do umów, bądź wiara w to, że „nikt mnie nie oszuka”. Och, słodka naiwności. Pozwolę sobie tutaj na pewną dygresję, a mianowicie odnotowałem swego czasu, iż podobne stanowisko dawniej zajmowali przedsiębiorcy budowlani, którzy (w większości) ostatecznie przekonali się, że umowa to rzecz święta.
Wracając do meritum problemu. W swojej praktyce prawniczej często mam do czynienia z sytuacją, w której do kancelarii przychodzi klient (programista, deweloper, właściciel agencji interaktywnej, grafik itd.) i od progu komunikuje, że ma duży problem. Problemy prawne związane z branżą IT dotyczą w szczególności pieniędzy i praw autorskich, a w mniejszym stopniu innych roszczeń. Zazwyczaj scenariusz przedstawia się w sposób następujący: klient nie chce zapłacić, żąda dodatkowych poprawek w podstawowej cenie usług („a nie na to się umawialiśmy”), nie chce odebrać dzieła, bądź narusza nasze prawa autorskie. Brak narzędzi lub z uwagi na podjęte działania konieczność oparcia się na zasadach ogólnych prawa powoduje, że nasze możliwości ochrony są ograniczone.
Niestety duża część tych spraw nie miałaby w ogóle miejsca, albo jej skutki były znacząco zminimalizowane, gdyby klient zdecydował się odwiedzić prawnika wcześniej, niż w momencie, w którym doszło do powstania problemu. Nieograniczona wiara w życzliwość ludzką sprawia, że duża część usług realizowana jest tylko po uzgodnieniach telefonicznych lub wymienieniu się kilkoma wiadomościami e-mail. Notorycznie unika się podpisywania umów, traktując je jako zbędny formalizm albo dodatkowe, uciążliwe ograniczenie.
Kiedy rzeczywiście nasz kontrahent jest osobą uczciwą – mamy szczęście, ponieważ w przypadku braku umowy zadanie i tak zostało wykonane, my otrzymaliśmy wynagrodzenie, a klient otrzymał dzieło/usługę, więc wszyscy są szczęśliwi. Niestety, duża liczba transakcji zawartych w ten sposób nie kończy się tak idyllicznie, ponieważ albo umowa nie została zawarta, albo wykorzystano jeden z darmowych wzorów umowy dostępnych w internecie, który nie jest dostosowany do specyfiki danego zlecenia lub działalności firmy.
Brak podpisanej przez obie strony umowy regulującej szczegółowo zakres praw i obowiązków powoduje, że w przypadku konfliktu wszystkie chwyty są dozwolone. Prawo stwarza wiele możliwości takiego przedstawienia stanu faktycznego i prawnego, że sąd może wydać wyrok, który może wydać się niesprawiedliwy (a właściwie zawsze jedna ze stron będzie oceniać go negatywnie). Dodatkowo wystąpienie z roszczeniem na drogę prawną, w przypadku braku podpisanej umowy może wiązać się z istotnymi kosztami. Kwestia analizy sytuacji, umiejscowienia jej w obowiązującym porządku prawnym, i dalej próba egzekwowania roszczenia powoduje, że prawnicy muszą poświęcić nierzadko wiele godzin na ustalenie właściwej strategii dalszego postępowania.
Zdecydowanie tańszą opcją, powodującą spokój jest wcześniejsza wizyta u prawnika, który przygotuje wzór umowy dostosowany do prowadzonej działalności. Taki dokument pozwoli na ustalenie wielu aspektów prawnych, które w razie wystąpienia sporu, mogą pozwolić nam łatwiej uzyskać satysfakcjonujące rozwiązanie. Zwłaszcza, kiedy duża część umów zawierana jest z klientami zagranicznymi, może zdarzyć się, że w przypadku braku umowy, bądź umowy niekorzystnej dla nas, nasz spór będzie toczył się przed sądem właściwym dla zamawiającego (mającego siedzibę w innym państwie), albo na gruncie prawa państwa trzeciego.
Okiem PraWWWnika #1: Kiedy publikując na Facebooku łamiemy prawo, a kiedy nie. Jakie mamy prawa?
Ponadto, jeżeli nasze oferujemy tylko jeden rodzaj usług możemy zamówić stworzenie umowy, którą będziemy mogli wielokrotnie proponować naszym klientom. Jest to wydatek jednorazowy, tak więc jego koszt można podzielić na wszystkie przyszłe zamówienia.
Innym przypadkiem jest zawarcie umowy z dużym podmiotem, który to nam będzie starał się narzucić swój wzór umowy. Wtedy warto dać ją do sprawdzenia prawnikowi, który będzie w stanie wyłapać postanowienia dla nas niekorzystne oraz zaproponować nowe, które będziemy mogli przedstawić w trakcie negocjacji. Tak czy tak, podjęcie takich czynności przez prawnika będzie zdecydowanie tańsze, niż późniejsze wytoczenie sporu.
Regulamin, regulamin i jeszcze raz regulamin
Popularne w branży IT jest świadczenie usług SaaS, kiedy utrzymanie usługi jest w zakresie obowiązków usługodawcy, a usługobiorca ma obowiązek cyklicznego opłacania subskrypcji, dzięki której ma dostęp do swojego narzędzia. Kilkukrotnie spotkałem się z sytuacją analogiczną jak w przypadku umów kiedy regulamin był kopią innego regulaminu, w którym zmienione wyłącznie podmiot odpowiedzialny lub nazwę usługi.
Konsekwencje braku dostosowanego regulaminu mogą być oczywiście dotkliwe. Głównie z uwagi na fakt wystąpienia ewentualnych roszczeń ze strony użytkownika usługi, ale i również z powodu wykorzystania klauzul niedozwolonych, które często pojawiają się w „gotowcach”. Dlatego też, regulamin, podobnie jak umowa powinien być dostosowany do charakteru usługi, ponieważ ranga obu dokumentów jest identyczna, a skoro oferujemy usługę szerszemu gronu to w razie pojawienia się problemów zapewne będziemy atakowani jako pierwsi.
Dokształcajmy się
Ostatni element wskażę wyłącznie sygnalizacyjnie, ponieważ większość podmiotów wprowadza pozytywne zmiany w tym zakresie. Chodzi mi o kwestię szkoleń dla pracowników i kadry zarządzającej. Coraz więcej osób decyduje się na zamówienie usługi prawniczej w postaci przeprowadzenia szkolenia, które ma pomóc zrozumieć prawo, zasady postępowania oraz regulacje prawne specyficzne dla danej działalności. Dzięki temu pracownicy mogą w łatwiejszy sposób kontrolować podejmowane czynności, tak aby były one zgodne z prawem.
Niestety najsłabszym ogniwem jest człowiek. Nauczenie go pewnych zasad i wymaganie ich stosowania pozwala uniknąć wielu drobnych problemów, które mogą mieć już znacznie bardziej negatywne skutki (np. problem ochrony danych osobowych po wejściu w życie RODO). Dlatego też jednorazowy lub okazjonalny wydatek w postaci zamówienia usługi szkolenia może mieć tylko pozytywny efekt. Choć jest to też tylko dodatek, a skupić powinniśmy się przede wszystkich na dobrze napisanych umowach i regulaminach.
Okiem praWWWnika #2 – Jak chronić domenę internetową? Część I
Podsumowując
Wiem, że cały ten tekst wygląda jak rozbudowana reklama usług prawniczych. Faktycznie jednak bardzo często słyszę na koniec spotkań z klientami takie zdania jak „a mogłem do państwa przyjść przed przyjęciem zlecenia”. Wynika z tego, że świadomość ludzi co do konsekwencji i kosztów sporów sądowych jest niewielka, a coraz częściej zlecenia z zakresu IT wykonywane są na duże kwoty, których strata, wstrzymanie płatności, bądź konieczność wypłacenia kar może być dotkliwa dla przedsiębiorstwa.
Powtórzę to o czym pisałem wcześniej. Większość prawnych problemów branży IT (tak jak i innych podmiotów) dałoby się uniknąć, gdyby została zwiększona świadomość osób decyzyjnych. Większość odsuwa na bok możliwość zaistnienia jakichkolwiek problemów prawnych. Część uznaje, że nawet gdy te problemy wystąpią to i tak zawsze można skorzystać z usług prawnika (nie zdając sobie sprawy, że na tym etapie koszty będą dużo większe). Dlatego ostatecznie warto przemyśleć swoją strategię w tym zakresie.
Autorem artykułu jest Cezary Zapała.
Młodszy prawnik w Kancelarii Prawno-Patentowej Ryszard Skubisz, doktorant na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, wykładowca na studiach podyplomowych z ochrony danych osobowych organizowanych przez Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie pod patronatem GIODO, właściciel agencji interaktywnej Media Machine. Fan nowych technologii, powieści kryminalnych, herbat i Majonezu Kieleckiego.
Więcej materiałów od Cezarego znajdziecie w ramach naszego cyklu Okiem PraWWWnika.