Wakacje zdominowały mój mózg i umysłem już od paru tygodni jestem na urlopie. Nie brzmi to najlepiej, ale cóż. Należę do ludzi, którzy lubią mieć zaplanowaną jak największą ilość szczegółów, więc już na trzy tygodnie przed wylotem jestem niemalże spakowany i wiem co będzie mi niezbędne na wakacjach. I po raz kolejny uświadamiam sobie, że jestem nerdem i bez technologii ani rusz.

Najpierw to co niezbędne czyli absolutne „must-have” każdego faceta. Niezbędne gadżety, które zareklamuję przynajmniej tak dobrze jak była żona wiecznie młodego Ibisza.

Hardware

PowerBank 5600 mAh
Nie będę ukrywał, że w kwestii niektórych zakupów potrafię być rdzennym cebulakiem. Tak było w przypadku zakupu mojego dziewiczego power banka. Totalny noname z serwisu aukcyjnego o deklarowanej pojemności 5600 mAh, który z przesyłką kosztował mnie niecałe 30 zł. Nie jest w stanie przekazać więcej niż połowy deklarowanej energii, ale 2800 jest wystarczające dla mojej Nokii Lumia 720, o której pisałem już tutaj – dobierając do niej aplikacje niezbędne do pracy jako bloger. Oczywiście z tych blogerskich aplikacji też będę korzystać w trakcie urlopu. #nerd

 

powerbank

 

Pendrive 4GB i.. Otwieracz zarazem!

Genialne 2w1 dla wszystkich miłośników piwka na ławce, nad wodą, oceanem, na pontonie itp. Biorąc pod uwagę, że zabieram swojego „kompakta”, każde dodatkowe gigabajty są mile widziane. Jak dodamy do tego fakt, że nie nauczyłem się nigdy otwierać browarów zapalniczką czy kluczami, a nie mam pewności czy znajdę kanciastą ławkę na wakacjach – jest to dla mnie gadżet niezbędny.  24zł z przesyłką.

 

pendrive

 

Canon EOS M
Skoro już wspomniałem o kompakcie… Już bodajże od dwóch lat na rynku, jeżeli nie trzech patrząc na inne, normalnie rozwinięte kraje, a nadal chyba bezkonkurencyjny w przedziale cenowym do 2 tysi. Ostatnio mój redakcyjny kolega (pozdrówki Mateusz) opisywał Samsunga NXmini, który nie dość, że droższy to na pewno kręci gorsze filmy, a to dla mnie najważniejsze w kompaktach, lustrzankach i innych. No i wygląda zbyt hipstersko więc pewnie by mi go ukradli. Tak czy siak – jeżeli masz kompakta i wyjeżdżasz – kup tuzin akumulatorów do niego, poważnie. Ja mam dwa – oryginał i zamiennik i nadal mi mało. Nie wiem jak w Samsungu, ale EOS M potrafi zgwałcić swoją baterię po pstryknięciu 50 zdjęć i 3 minutach materiału video. Biorę do mojego „eoska” też soczewkę makro, która za bezcen zapewnia mi 10-krotne zbliżenie. Uwielbiam pstrykać ogrodnicze zdjęcia, nieważne czy to fauna czy flora. Pochwalę się aż, choć nie ma czym – wiem, wiem.
flora

 

Telefon, słuchawki, notebook, narkotyki – wiadomo. Czas na aplikacje do mojego smartfona, dzięki którym będzie żyło się łatwiej na obczyźnie…

Software

AccuWeather
Mimo, że latamy w 99% do ciepłych krajów, warto mieć jakiś pogodynkowy program w telefonie. W końcu nie wiadomo do której godziny będzie za gorąco, od której przyjemnie, a kiedy najlepiej nie opuszczać pokoju hotelowego. Jest to aplikacja, której używam codziennie po przebudzeniu, niezależnie od miejsca, w którym się obudziłem.

GoogleMaps/HERE Drive+
Jakakolwiek nawigacja, samochoda i/czy spacerowa jest niezbędna na obcej ziemi. Chyba nawet nie muszę tego zbytnio argumentować.
aps1

AntyKomar
Pozwala w parę sekund odgonić nachalne komary. W przeciwieństwie do Kominka, jakoś nie potrafię się przemóc do stosowania OFFa. Prawdopodobnie dlatego, że mi nie zapłacą za nałożenie tej całej chemii na moją królewską skórę, która to skrytą i delikatną zarazem otoczką jest dla mojej błękitnej krwi zaiste. No tak.

Foursquare
Nawigacja wskaże nam drogę, ale odnotowuje spore braki w kwestii wykrywania pubów, restauracji i takich, takich. Foursquare idealnie uzupełni nam naszą nawigację, a do tego zapewni wikt i opierunek.
aps2

 

Spotify Premium (niestety)
Pewnie tak jak Sebastian wybrałbym Rdio, gdyby nie niewygodny fakt, że Rdio nie doczekało się żadnej aplikacji na Windows Phone. Za Spotify na „kafelki” musimy niestety płacić, co jako cebulaka strasznie mnie boli. Dobrze, że chociaż skarpet nie noszę do japonek. Z drugiej strony – noszę japonki… Jak ma być dobrze… Spotify to rzecz jasna odtwarzacz muzyki. Muzyki i reklam w przypadku darmowej aplikacji np. na pulpit Windowsa, MAC’a czy urządzenia z Androidem, iOSem… Ostatnio przechodzą sami siebie – co 10 minut mam 2 reklamy z rzędu. Tak w ogóle to zauważyłem, że męski głos akwizytora Spotify brzmi niemalże identycznie jak wokal Włodka z LekkoStronniczy.tv. Wydaje mi się? ;)

Facebook+OneDrive
By pochwalić się fociami skrzydła maszyny, którą lecimy na wczasy lub stylizacją w której będziemy żebrać o darmowe drinki w ramach naszego all inclusive. Jesteśmy w końcu SoLoMo (Silicon Valley). W sumie to So i Mo, bo lokalni w Turcji czy Egipcie to chyba niebardzo. Ale wiecie o co chodzi.
aps3

LumberMan
Hicior z iPhone’a w końcu na okienkach. Żart sytuacyjny: co mówi matematyk do drwala? Romb. Nie ukrywam, że będę rąbać godzinami na wyjeździe. W LumberMana chwilę też… :F
aps4

To by było na tyle, choć kończę ten wpis leżąc na hamaku z przekonaniem, że zapomniałem o jakiejś przeważnej aplikacji. Podpowiedzcie mi w komentarzach, o czym omieszkałem nie wspomnieć.