Moje przewidywania na najgorsze filmy 2024 roku są już na stronie, więc nadszedł czas na analizę poprzedniego sezonu.
Słowem wstępu – łatwo nie było. Stworzyć listę 10 najgorszych filmów roku to trudne zadanie. Pięć propozycji to żaden problem, ale więcej? Miałem sporą zagwozdkę. Zdarzyło się jednak tak, że w przeciągu dwóch dni obejrzałem 5 filmów i trzy z nich wskoczyły do wora ze szczęśliwcami. To był całkiem niezły rok, więc tylko się cieszyć, że tych słabiutkich produkcji nie było za wiele.
Najgorsze filmy 2023 roku z podium są wyjątkowe. To takie tytuły, które najlepiej omijać z daleka. Oczywiście na liście nie zabraknie polskich produkcji. W tym roku mamy nurt filmów o podłożu erotycznym, więc zapach 365 dni niesie się cały czas w powietrzu. Zły kierunek, ale cóż zrobić! Przynajmniej miałem propozycje do zestawienia. Poza tym trochę kina akcji, sympatyczny miś i wcale nie mówię o tym z kokainą pod noskiem, bo to akurat dzieło szalone i nie do oceny. :) Oto moje najgorsze filmy 2023 roku.
Najgorsze filmy 2023 roku – TOP-10
10. Rebel Moon Część 1: Dziecko ognia
Ostatnim rzutem na taśmę nowy film Zacka Snydera wskoczył do topki najgorszych filmów 2023 roku. Nie jest w pełni zła produkcja, bo reżyser ma parę fajnych pomysłów (chociażby wprowadzenie różnorodności planet, istot i bohaterów). Nie zmienia to jednak faktu, że Rebel Moon to film wypluty z algorytmu AI. Totalny chaos i dialogi na poziomie:
– „Ej, mordo, pomożesz nam ubić III Rzeszę?”
– „Nie ma opcji. Nie mamy szans.”
–”Dawaj, nie bądź miękka fryta. Damy radę.”
–”No dobra.”
Siła perswazji głównej bohaterki level expert. I oczywiście, jak to u Snydera często (a właściwie zawsze), multum niepotrzebnego slow-motion. Proponuje zmienić tytuł filmu na: Rebel Slow-Motion Moon. Mając w pamięci to, że Zack Snyder przed drugą częścią (premiera: kwiecień 2024) planuje udostępnić na Netflixie wersję reżyserską, zmieniającą wszystko, to zadaje sobie pytanie: po co wypuszczać wadliwy produkt? Pewnie obejrzę, bo to film z ogromnym potencjałem, jedynie gnający na łeb na szyję, przez co w ogóle nie angażuje i wywołuje tylko uśmiech politowania na ustach.
9. Ant-man i Osa: Kwantomania
Nie mogło zabraknąć i Marvela! Choć i tak zajął dosyć wysoką lokatę. Parę elementów przypadło mi do gustu, ale z całą pewnością nie należy do nich postać i wykonanie technicznie M.O.D.O.K.A. Małe plusy za Kanga i niektóre elementy wizualne. Jako całość? Jeden z najsłabszych filmów Marvela. Totalny chaos, zero stawek, zaangażowanie na zerowym poziomie. To zlepek różnych pomysłów, które wymieszał w jednym kotle pijany kucharz. I nikt nie sprawdził sporządzonej mikstury na trzeźwo. Może to jakaś wskazówka od twórców – oglądać MCU po wpływem substancji wyskokowych? Pewnie mogłoby mi się bardziej spodobać, a tak… nieco przysypiałem oraz w trakcie umyłem parę naczyń w ramach rozrywki i poprawy krążenia krwi.
8. Poskromienie złośnicy 2
W sumie do końca nie rozumiem, dlaczego obejrzałem kontynuację filmu, który w pierwszej części zaprezentował taki banał, nudę i słabe aktorstwo, że to głowa mała. Po prostu – znów niechcący kliknąłem. To jest produkcja tego typu, iż nawet nie miałem zabawy podczas recenzji. Najgorzej. Serio! To film tak przeraźliwie nudny i bez pomysłu na siebie, że aż dziwi mnie jego powstanie. Dawno, ale to naprawdę dawno nie doświadczyłem tak mało angażującego seansu. Największym problemem są główni bohaterowie. Zdaje sobie sprawę, że komedia romantyczna to nie jest mój target, ale fajnie byłoby, abym czuł chociaż minimum emocji między dwójką zakochanych ludzi. A tu? Zero chemii, zero zaangażowania, zero wiary w ich uczucie. Mikołaj Roznerski i Magdalena Lamparska na ekranie zachowują się tak, że mam wrażenie, iż więcej miłości jest między Elonem Muskiem a Markiem Zuckerbergiem. Tylko dla wytrwałych fanatyków gatunku.
7. Cały ten seks
Cały ten seks, ahhh… – westchnął Tomasz Mendes. Pomyślał o swoich poprzednich dziełach, czyli trylogii 365 dni, postanawiając zafundować widzom komedię. Jak można było się domyślić, wyszło źle, jednak nie aż na tyle, aby film zapewnił sobie podium. Głównym problemem tej produkcji jest struktura – a takowej nie ma. To zlepek różnych historii, w których główny tematem jest właśnie seks. Żarty wymuszone, przekaz rozmydlony. Jeden wątek obyczajowy mi nawet siadł, a reszta to scenariuszowy rynsztok. Czego się spodziewałem? Inteligentnej komedii o intymnych relacjach bliskich od typa, który stworzył trylogię normalizującą kulturę gwałtu ze ślubem na końcu? Cóż… czasem można się zaskoczyć, jednak nie tym razem… nie tym razem.
6. Raz, dwa, trzy… wchodzisz do gry
Raz, dwa, trzy… ten film nie wygrywa nic. Horror, który nagle wpadł do kin na Halloween, okazał się potworkiem z całkiem zabawną rolą Asy Butterfielda (Otis z Sex Education). Problem w tym, że taki raczej nie był plan twórców. Aktor jako młodzieniec, mówiący głosem demona z piekła rodem, jest uroczo przezabawny. Totalnie mu nie leży takie emploi. Poza tym jest nudno, niestrasznie. Dodatkowo film otulono w paskudnych barwach i okraszono jeszcze gorszym montażem. Na szczęście jest krótki! Jeśli miałby wymienić jeden z gorszych straszaków ostatnich lat, to ten mógłby zająć dosyć wysoka pozycję. Oczywiście, jeśli pamiętałbym o tym tytule, bo szczerze mówiąc, nie warto sobie nim zaprzątać głowy.
Dostałem do testów kamerę Insta360 Ace Pro i czuję się sparaliżowany
5. Pokolenie IKEA
Ja nie jestem do końca fanem serii z książek z cyklu Pokolenie IKEI autorstwa Piotra C., ale czaję koncepcję i niektóre opowiastki nawet mnie bawiły. Jednak zrealizować z tego fenomenu popkulturowego pełnoprawny film? Trudne zadanie sobie wybrał debiutant Dawid Gral. Zaskakujące może być to, że tytuł nie znalazł się na pierwszym miejscu, co nie zmienia pewnego faktu. Bardzo zły to obraz. Odpychający bohaterowie, puste frazy, które wypluwają ze swoich ust postaci. Nie dość, że nic nie znaczą, nie są nawet zabawne. Brakuje w tym sarkazmu, pazura. Wszystko jest blade, przykre i nieciekawe. W oczach młodego odbiorcy to film wręcz toksyczny, nacechowany szkodliwymi stereotypami. Produkcja pod wódkę i wiadro suszonego majeranku.
4. Meg 2: Głębia
Pierwsza część The Meg to bardzo przyjemne, popcornowe, samoświadome kino. Jason Statham kontra wielki rekin to bezpardonowa walka, pełna ciekawych pomysłów, dlatego też bardzo czekałem na kontynuację. Muszę z przykrością ogłosić, że to jedna z najgorszych kontynuacji ostatnich lat, jaka powstała. Technicznie nie dowozi, film pomimo paru humorystycznych akcentów traktuje się turbo-poważnie, a tych rekinów na ekranie za dużo nie ma. Jedynie trzeci intensywny akt nieco wynagradza czekanie, ale finalnie to wielka NUDA. Serio, dawno nie oglądałem filmu, przy którym spoglądałem co 10 minut za zegarek. Obraz umoczony w kałuży rozrywki rodem z TV PULS. Można rzucić okiem podczas zmywania, ale nic ponadto. Niewykorzystany potencjał filmów z rekinowego podgatunku.
3. 65
90 minut i sześć razy. Nie są to statystyki moich miłosnych przygód, a czas trwania filmu oraz suma podejść do tego „dzieła”. To był tak mało angażujący seans, że miałem problem, aby nie uciąć drzemki po 5-10 minutach. Nie wróżyło to niczego dobrego. I w istocie tak było. 65 to film nieudany na tylu poziomach, że to głowa mała. Mój ulubiony Adam Driver męczy się niesamowicie. Jego bohater przeżywa traumy, zamiast skupić się na ubijaniu dinozaurów. Tych natomiast jest bardzo mało i można stwierdzić, że to wada. Jednak gdy się one pojawiają… to jest jeszcze gorzej. Efekty specjalne robione w Canvie. Operator też się nie popisał, bo zdjęcia są paskudne. Film anemiczny, bez ikry, napięcia emocjonalnego i ciekawych rozwiązań. Przecież Adam Driver i dinozaury to – zdawać by się mogło – popcornowy samograj. Niestety zabrakło wszystkiego, a wystarczyłoby zrobić jedną rzecz – odrzucić smutne flashbacki i zrealizować mięsisty, samoświadomy film akcji. Omijać szerokim łukiem oraz zrobić objazd na Disney+ (rewatch filmu Jurassic Park z 1993 roku).
2. Pokusa
Nie będę owijał w bawełnę, tym bardziej, że drugie miejsce w rankingu najgorszych filmów 2023 roku do czegoś zobowiązuje. W tej produkcji złe jest wszystko. Scenariusz, zdjęcia, przekaz i aktorstwo. Nadal uważam, że Piotr Stramowski w CV jako swoje życiowe osiągnięcie powinien wpisać udział w programie Twoja Twarz brzmi znajomo. Nic się nie zmieniło, bo i w Pokusie wykazuje się amatorką. Do tego jego postać jest antypatyczna, co wcale nie pomaga. Reżyserka filmu, Maria Sadowska, może i zrealizowała bardzo udaną Sztukę kochania. Historię Michaliny Wisłockiej, ale musiał to być wypadek przy pracy. Dziewczyny z Dubaju oraz Pokusa to twory filmo-podobne, które zamiast przestrzegać, robią coś zupełnie odwrotnego. Aż strach pomyśleć… czego mądrego dowiemy się z obrazu o aferze Pandora Gate.
https://youtu.be/Z7WIl3H6cX4
1. Puchatek: Krew i miód
Wow. Ja nie mam słów. Od czego zacząć? Nie wiem. Slasherowy Kubuś Puchatek to twór, który powstać nie powinien. Żerowanie na znanej marce, z którą można zrobić, co się chce, bo weszła do domeny publicznej. Tu nie ma nic. Brakuje pomysłu, ładnych zdjęć, kreatywnego montażu czy chociaż średniego aktorstwa. Sam Puchatek i Prosiaczek wyglądają jak klauny w maskach z lumpeksu, którzy włamują się do sklepu. Nie kupuje tego konceptu, nie jest to samoświadoma, zdystansowana produkcja, a turbo poważny tytuł udający wytwór filmowy. Totalna amatorka i to zrobiona na szybko za garść dolarów. Mam wręcz wrażenie, że Puchatek: Krew i miód gubi ostrość, a zmiana kolorystyki jest bardziej losowa niż decyzje Elona Muska w 2023 roku. Coś mi się wydaje, że Myszkę Miki czeka podobny los. W drugiej części Puchatka zobaczymy samego Tygryska w wersji hardcore. Nie jestem pewny, czy jestem gotów na powtórkę. Zasłużone, bezkonkurencyjne miejsce numer 1.