Prezentację Najgorszych filmów 2022 roku czas zacząć!
Zanim wjedzie topka najlepszych filmów zeszłego roku czas na te najgorsze twory. Oczywiście to lista, z którą wielu pewnie się nie zgodzi, chociaż wydaje mi się, że duża grupa widzów potwierdzi pierwsze miejsce. Mam nieco zaległości, dlatego na liście nie ma Niewidzialnej wojny Patryka Vegi czy źle ocenianego Morbiusa. Myślę jednak, że znalazło się parę perełek i niestety większość dotyczy kina superbohaterskiego, co w moim wypadku jest to zaskoczeniem, bowiem te filmy broniły się, chociaż efektami specjalnymi i brawurowymi postaciami. W tym roku jest jednak inaczej. Nie przedłużając — zapraszam do mojej hejterskiej listy!
Filmy 2022 – TOP 10 najgorszych tytułów
10. miejsce – Black Adam
Nawet nie wiecie jak mi przykro, że umieszczam ten film na tej liście. Uwielbiam Dwayne’a Johnsona, jego charyzmę i strasznie kibicowałem temu projektowi. Niestety nie pykło. The Rock chciał być Black Adamem już od wielu, wielu lat, więc tym bardziej mi szkoda, że muszę go skrytykować. Przede wszystkim charakterystyczny gwiazdor jest tak nienaturalnie poważny, że aż sztuczny, co w sumie powinno pasować do całego filmu. Black Adam jest potwornie źle zrealizowanym filmem, CGI bije po oczach co scenę, a chaos, dominujący na ekranie jest nie do ogarnięcia, tym bardziej, że premierę przesunięto, aby dopracować efekty specjalne. Ja nie chce wiedzieć w takim razie, jak on wyglądał wcześniej. Pierce Brosnan jako doktor Fate nieco ratuje film, ale zdecydowanie spodziewałem się nieco lepszej produkcji.
9.miejsce – Samarytanin
I kolejny superbohaterski film, tym razem do Amazon prime video i z nieco już podstarzałym Sylvestrem Stallone. I może nie jest to jakiś strasznie zły film, ale potwornie się na nim wynudziłem. Historia średnio angażuje, bo zagrożenie jest takie sobie, nie czuje żadnych stawek. Film wygląda trochę tak, jakby został nakręcony w tydzień dla TV PULS. Samarytanin jest koksem i bije się sporo i jak mu gorąco to zjada pudełko lodów. Brakuje nieco krwi podczas starć, jest zbyt sterylnie i zdecydowanie brakuje solidnych efektów. Kolejna produkcja, która nie może się pochwalić wysokimi poziomem technicznym, który wygląda jak zdublowany gif pożaru w remizie. Plot twist słaby, a antagonista może i charyzmatyczny (Euron z Gry o Tron) to jego plan i motywacje napisane w 3 minuty przez scenarzystów w windzie.
8. miejsce – Jak pokochałam gangstera
Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa to bardzo dobrze zagrane i świetnie zrealizowane kino rozrywkowe z naszego podwórka. Oczekiwałem podobnego standardu od kolejnego filmu Macieja Kawulskiego, który zdaje się, że zaczyna tworzyć uniwersum polskich gangsterów. Niestety — ale ten trzygodzinny, teledyskowy pokaz miliona narratorów i randomowych piosenek zupełnie się nie udał. Tomasz Włosok jako Nikodem „Nikoś” Skotarczak jest rewelacyjny, a Sebastian Fabijański jako Silvio cudownie przerysowany, ale to jedne z niewielu plusów filmu. Za dużo romantyzowania i tłumaczenia postępowania gangusów, za mało stonowania i spójności historii. Ma momenty, ale wprowadzenie takiej liczby narratorów nie służy narracji. Gdyby jeszcze ci ludzie mieli coś ciekawego do powiedzenia lub dający głos, że nie do końca było tak, jak to widzimy na ekranie, to byłby ciekawy komentarz, a tak jest nic nieznaczącym i niepotrzebnym zapychaczem.
7. miejsce – Thor: Miłość i grom
Czwarta część Thora — Miłośc i grom bardzo podzieliła fanów. Niektórzy kupili formę Taika Waititi, a niektórzy (w tym ja) mają co do tej produkcji dużo zastrzeżeń. Ja już nawet nie będę się czepiał nieco suchych żartów, bo nawet część mnie ubawiła. To jest najmniejszy problem. Większym jest scenariusz i upchnięcie tylu elementów, że robi się nam tutaj niezły bajzel. Skrótowość niektórych wątków strasznie bije po oczach. Na dobrą sprawę Strażników Galaktyki mogłoby nie być. Pojawienie się Jane Foster czy postaci Gorra potraktowane po linii najmniejszego oporu. Reżyser chciał, żeby było wszystko, wszędzie naraz, przez co żaden z elementów nie wybrzmiewa odpowiednio. Muzyka zawsze na plusie i nawet zabawny Russell Crowe, ale do poziomu świetnego Thora: Ragnaroka bardzo daleko.
6. miejsce – Pinokio
Stało się! Film Disneya znalazł się na tej niezbyt pozytywnej liście. Wersje klasycznych animacji w wersji live-action miały sporo mankamentów, ale Pinokio to tak straszna produkcja, że ja nie mam słów. Kolejny sztuczny twór, który zamiast cieszyć oko — powoduje ślepotę. Efekty specjalne są na poziomie takich podstawowych gier, które robiło się kiedyś we Flashu. Pinokio jest karykaturalny, miejscami wręcz creepy i jedynie Tom Hanks jako Dzepetto zdaje egzamin. Jeśli chcecie zniszczyć dzieciństwo swoim pociechom – to ten film idealnie spełni swoją funkcję. Zdecydowanie – wersja Guillermo del Toro o niebo lepsza i reprezentująca przykład w jak idealny sposób przerabiać bajki, nawet jeśli remake jest skierowany do nieco starszego widza.
5. miejsce – Jurassic World Dominion
Steven Spielberg, tworząc Jurassic Park w 1993 roku, pewnie nie myślał, że przez tyle lat doczeka się tylu kontynuacji. Żadna kolejna odsłona nie dorównała oryginałowi, ale ogólnie rzecz biorąc, wstydu nie było. Jednak to, co się dzieje w Jurassic World Dominion to jakiś smutny żart programisty. Film wygląda tak jakby wykreowała go sztuczna inteligencja — wygenerowała algorytm „dinozaury” i „nostalgia”, użytkownik do zatwierdził, a komputer wypluł efekt na ekran. Tak oto powstał Jurassic World Dominion. Taki ciekawy koncept zmarnować! Tak tragicznie zrealizować film od strony technicznej to się nie godzi! Nie wspomnę o scenariuszu, braku serca i potwornie źle nakreślonym antagoniście. Ciepłe kluchy mają więcej wigoru niż tamten typ. Niestety, ale zwieńczenie serii o dinozaurach było tak złe, że nawet Chris Pratt chodził po planie, jakby był tam za karę.
4. miejsce – Teksańska masakra piłą mechaniczną
Rok 2022 był całkiem niezły dla slasherów. Świetny Krzyk, czy ciepło przyjęty Boodies, boodies, boodies oraz X. A tutaj po cichu, na początku roku Netflix zaskoczył nas requelem Teksańskiej masakry piły mechanicznej. Na początku było nawet nieźle. Parę ciekawych chwytów operatorskich, ładne, estetyczne zdjęcia, jednak im dalej w głąb, tym więcej problemów na drodze. Te aspekty wizualne, o których wspomniałem na początku, pojawiają się zdecydowanie zbyt rzadko, a sam Leatherface jest wykonany niezbyt dobrze. Ja rozumiem koncepcję slasheru i niezbyt logiczne zachowania bohaterów są wpisane w elementy tego podgatunku horroru, ale ilość debilizmów w tym filmie przekroczyła skalę. Zero chemii między papierowymi bohaterami, zero emocji, zero szacunku do oryginału. Zero litości – 2/10 za fajne ujęcia z dalekich kadrów i jeden fajny widok na rzeźnie w autobusie.
3. miejsce – Bańka
Stało się! Jeden z moich ulubionych twórców zrobił słaby film. Strasznie cenię Judda Apatowa, który często w dosadny sposób obserwuje relacje międzyludzkie. Bardzo lubię Wpadkę, serial Love, Funny People czy nawet 40-letniego prawiczka. Bańka miała być komedią, w której w krzywym zwierciadle wejdziemy na plan filmowy podczas obostrzeń, spowodowanych pandemią koronawirusa. Jak sam pomysł wyjściowy jest ciekawy, obsada jest imponująca, to po jakiś 20 minutach czuć w kościach, że scenariusz nie będzie najmocniejszą stroną tej produkcji. Doświadczamy totalnego chaosu, nieciekawych bohaterów i niby Apatow próbuje coś przekazać – opisać pewne absurdy, ale robi to niesamowicie nieudolnie i bez polotu. Otrzymujemy ponad dwugodzinny maraton gagów (w większości nieśmiesznych) i naciąganych sytuacji na potrzeby komedii. Serio – nie pamiętam, kiedy ostatnio oglądałem coś tak mało angażującego i wlekącego się w nieskończoność. Bańka ledwo przypomina film, to raczej tytuł, któremu bliżej to nieudanego eksperymentu niż pełnoprawnej produkcji.
1. i 2. miejsce – 365 dni: Ten dzień i Kolejne 365 dni
Tak, tak! Bez zaskoczeń! I tak — jestem masochistą. Widziałem wszystkie części i jestem pełen podziwu, jak można realizować takie filmy, być dumny z siebie i spać spokojnie po nocach. Chociaż Blance Lipińskiej raczej hajs się zgadza, patrząc na wyniki oglądalności. Przejdźmy może do tego, co w tych filmach jest najgorsze. W sumie trudno wybrać, ale chyba jednak na pierwszym miejscu stawiam główną bohaterkę, które de facto zakochała się w gwałcicielu i porywaczu. W najbardziej fikuśnym filmie dla dorosłych takie zachowania nie kończą się ślubem! Pani reżyser (a właściwie Blanka Lipińska) sprawiła również, że ja zacząłem kibicować temu bandziorowi, bo nasza Laura zaprezentuje tak straszny i toksyczny obraz Polki, że ja nie mam słów. Trudno mi było wybrać, która z części jest gorsza, dlatego tez mamy podwójne podium. Filmy tandetne, tragicznie zagrane i udźwiękowione i wyglądające jak zapętlony teledysk, a z erotyzmem mają tyle wspólnego co DailyWeb z polecajką najlepszych pierogów na święta. Romantyzujące molestowanie i dające toksyczny komentarz. Syf totalny.
Oglądajnik #15, czyli co obejrzeć w Weekend na Netflix, HBO, Disney+, AppleTV i Canal+