Jestem Matką to film Netflixa z 2019 roku, który zupełnie przypadkowo wyświetlił mi się na telewizorze. Niezbadane są kliknięcia na pilocie. Hilary Swank, nowoczesna technologia, sztuczna inteligencja, całkiem klimatyczny zwiastun? Brzmi jak plan na seans!
W momencie, kiedy Netflix prezentuje kolejną, filmową propozycję gatunku Sci-fi, mam ochotę uciekać od tego tytułu jak najdalej. Tego typu kino platformie ewidentnie nie służy, jednak po raz kolejny chciałem dać szansę. Może jednak zostanę zaskoczony? Jestem matką w rękach debiutującego Granta Sputore’a okazało się całkiem przyjemnym seansem, który co prawda nieco zapożycza z innych tytułów, ale swoim tematem potrafi przykuć uwagę. O relacjach człowiek-robot, buncie maszyn, izolacji czy apokalipsie było już trochę filmów, chociażby Terminator, Ex Machina czy Cloverfield Lane 10, ale tutaj jednak twórcy idą o krok dalej i poruszają kwestię macierzyństwa. Jak wiadomo – sam dobry pomysł nie wystarczy, jeśli finalne otrzymamy produkt ledwo ciepły i niedopracowany poprzez źle przedstawioną historię czy tragiczny scenariusz. Na szczęście nowy film Netflixa nie jest totalnym kłębowiskiem głupot, choć również nie jest tytułem bez wad.
Jestem matką porusza ciekawie zaprezentowany koncept macierzyństwa
Otóż – mamy sobie jakąś apokalipsę. Dokładnie nie wiemy jaką, ale jesteśmy świadomi tego, że był niezły rozgardiasz. Ludzie zniknęli z powierzchni Ziemi i zostali zastąpieni przez roboty. Istnieje jednak pewien budynek, w którym kiełkuje szansa na ponowne narodziny rasy ludzkiej. Tytułowa Matka to robot, który powołuje do życia jeden z płodów, będący wcześniej sztucznie podtrzymywany przy życiu za pomocą zaawansowanej aparatury. Po szybkim wstępie obserwujemy, jak rodzi się główna bohaterka naszej opowieści – Córka, grana przez nowicjuszkę Clarę Rugaard-Larsen. Sytuacja, w której się znalazła, jest dla niej normą, iż jest wychowywana przez blaszaną postać, a nie przez ludzką istotę. Traktuje ją jak swoją matkę – rodzicielkę, która uczy ją historii i zasad panujących na świecie. Wmawia jej wyjątkowość oraz fakt, że jest jedynym człowiekiem na Ziemi. Jak bardzo się zdziwi, gdy do wrót bunkra zapuka, prosząca o pomoc ranna kobieta (Hilary Swank). Cały jej światopogląd będzie wymagał weryfikacji – czy Matka kłamała, czy była nieświadoma pewnych faktów? Czy na zewnątrz jest więcej ludzi? I przede wszystkim – komu ufać?
Jestem matką nie jest typowym, efekciarskim kinem Sci-fi. Netflix prezentuje kameralną historię, w której poruszone są różne kwestie, związane z człowieczeństwem, moralnością, macierzyństwem i oczywiście kontaktami na linii człowiek-maszyna. Relacja między dziewczynką a sztuczną inteligencją jest przedstawiona w bardzo ciekawy i przekonujący sposób do tego stopnia, że widz często zastanawia się nad pytaniami, które zadaje Matka. To również komentarz twórców, którzy dają pod rozwagę wpływ zaawansowanej technologii na nasze życie. Czy faktycznie możliwy jest bunt maszyn i czy nasze dzieło nie stanie się mądrzejszym, zaawansowanym tworem, chcącym zniszczyć swojego twórcę i przejąć kontrolę? Oczywiście film nie daje nam odpowiedzi na wszystkie pytania. To bardziej tematy pod dywagacje, które mają nam dać do myślenia. Na plus ciekawy aspekt macierzyństwa i wychowywania człowieka przez robota. Jest to dosyć nowatorskie podejście, dzięki czemu warto poświęcić filmowi te dwie godziny.
Czy nowoczesna technologia będzie w stanie unicestwić świat ludzi?
Jednak nasze zainteresowanie psychologicznym aspektem zostaje trochę zaniżone w momencie, kiedy w ośrodku pojawia się tajemnicza kobieta. Nie dość, że Córka widzi po raz pierwszy na oczy drugiego człowieka, to dosyć szybko zaczyna wierzyć we wszystko, co mówi. Nie zauważamy dużego zdziwienia i szoku u dziewczyny. Czuć, że twórcy chcieli szybko przyśpieszyć akcję do przodu. To samo tyczy się całej koncepcji, polegającej na reaktywacji życia na Ziemi. Matka próbuje tłumaczyć ten fakt stwierdzeniem, że cała jej wiedza przekazywana dziewczynie oraz testy mają na celu wykreowanie idealnej jednostki. Ja jednak nie do końca to kupuje. Trochę boli fakt, że nie mamy informacji na temat, jak doszło do apokalipsy, przez co nie możemy w stu procentach wchłonąć całej tej koncepcji zaludnienia. Zagadnienia w relacji człowiek-robot wzbudzają zainteresowanie, to tak często logika i sens wprawia nas w konsternacje. Niemniej jednak na niektóre elementy warto przymknąć oko, bo to w dalszym ciągu przyzwoita pozycja na platformie.
Jestem matką ogląda się naprawdę dobrze, chociaż czasem jest zauważalny spadek tempa, które z biegiem powinno narastać, a maleje. Biorę jednak poprawkę na to, że to debiut reżyserski i trzeba przyznać, że Grant ma ciekawe, nieoklepane pomysły. Od strony technicznej nie ma się do czego przyczepić: atmosfera bunkra, ciemne barwy i klimatyczna muzyka działa na widza. A momentami możemy poczuć się jak na futurystycznym horrorze. Akcenty świetnie dopasowane, a mój zmysł estetyczny nakarmiony. Jestem ciekaw kolejnych dzieł tego reżysera. Jest to – co prawda dosyć nierówny tytuł, w którym jest dużo uproszczeń scenariuszowych czy nieco błahy finał, ale w dzisiejszych czasach filmów w tym gatunku to ze świecą szukać. Sama koncepcja może wydawać się nam nierealna, ale kto wie, czy za X lat nie będzie możliwa taka sytuacja, jaką nam przedstawia Jestem matką ?