Zgodnie z pierwszym zalożeniem, wpis ten miał być recenzją Dell XPS One 27. Ostatecznie jednak, należy go potraktować jako prolog do video-recenzji, która na blogu pojawi się jutro. Chciałbym dzisiaj przybliżyć jak to właściwie się stao, że padło na komuter typu AiO i dlaczego był to właśnie Dell. Od początku…
Dlaczego AiO?
W moim przypadku sprawa była jasna. Miejsca na sprzęty komputerowe nie mam zbyt wiele, więc obiecałem sobie że następny komputer nie będzie zagracał tej niewielkiej przestrzeni na biurku. Do czasu kupna AiO na niewielkim biurku stała cała pucha a do niej 21 calowy monitor. To jednak nie był największy problem. To co doprowadzało do szału to kable, ogromna ilość kabli. Wszystkie były poukładane i pospinane opaskami, ale to nie pomagało. Same kable od głośników 5+1 robiły niemałe zamieszanie. Do tego wszechobecny kurz, który był trudny przez to do usunięcia, jakiś koszmar. Oczywiście, żeby nie było że to jedyny powód AiO. Cholernie podobały mi się iMaki, właśnie ze względu na totalny minimalizm. Zdaje się, że zwyczajnie do tego komputera dojrzałem ;-)
Dla kogo AiO?
Kto jest właściwie odbiorcą rozwiązań All in One? Sądząc po sobie – przede wszystkim osoby ceniące komfort i wygoda pracy. Długo analizowałem kupno klasycznej puchy i monitora. W końcu przecież będę miał dużo lepsze parametry sprzętowe, dużo lepszą i bardziej wydajną grafikę, która starczy mi na granie w gry na długie lata. Zastanawiając się jednak czy właściwie potrzebuje takiego sprzętu, odpowiedź okazała się zaskakująca. Ciągłe dążenie do posiadania wypasionego sprzętu komputerowego, zdecydowanie wpisuje się w każdego informatyka. W moim przypadku do czynienia miałem właściwie z jedną grą, która swoje lata świetności miała już dawno. Komfort braku kabelków i czystości na biurku mnie zdecydowanie bardziej przekonał, żeby nie było – matryca 27 calowa IPS również ;-)
Gorąco polecam przy zmianie komputera, dobrze się zastanów czego tak naprawdę potrzebujesz. Czy mega wypasioną puchę dla 1 czy 2 tytułów gier?
Jaki AiO wybrać?
Pierwsza myśl wiodła mnie w kierunku Della. Ich model wydawał się być perełką a konkurencja mocno w tyle, głównie za sprawą potężnej 27-dmio calowej, dotykalskiej matrycy. Oczywiście konkurencję mógł stanowić iMac, ale ceną przegrywał. Zresztą nie kupiłbym iMaca nie mając z nim wiele wspólnego wcześniej. Niestety z samym Dellem było dużo problemów na początku, przynajmniej jeśli chodzi o uzyskanie kilku dla mnie istotnych informacji. Chodziło o zastosowaną pamięć w karcie graficznej (ponoć były modele z DDR3 jak i gDDR5). Ostatecznie sprawę udało się załatwić.
Pod uwagę brałem jeszcze modele AiO Samsunga, te jednak przegrywały wielkością matrycy. Szczerze jednak muszę przyznać, że propozycja Samsunga stoi na bardzo wysokim poziomie. Miałem okazję pobawić się przez chwilę modelem 23,5 calowym i powiem Wam, że zrobił na mnie wrażenie. Cena jednak skutecznie odstraszyła bo na czas kupna (koszt około 5 500zł). Ostatecznie i definitywnie wybrałem Della, ze względu na: cenę, wielkość matrycy, rozdzielczość QuadHD i technologię IPS, której w Samsungu zabrakło.
W międzyczasie niezłe zamieszanie zrobił jeszcze model Lenovo b540p, który był mniejszy, bo 21 calowy ale cenowo wyglądał jeszcze lepiej niż Dell. Niestety były ogromne problem z dostępnością tego modelu. Nawet dystrybucja nie wiedziała kompletnie nic, czy pojawi się jeszcze czy nie. To mnie utwierdziło, że nie ma na co czekać i trza brać Della.
W międzyczasie wyszedł model Dell XPS One 2720, który miał nowe procesory Haswell a także uzyskany lepszy kontrast matrycy. Generalnie drobiazgi, które ostatecznie miały spowodować spadek cen poprzednich modeli. Niestety za bardzo one nie potaniały a ja ostatecznie kupiłem Dell XPS One 2710 w wersji 4GB RAM, Geforce GT 640M i Intel Core i5. Bez dotykowej matrycy – czego nie żałuje. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić mazania po tym ekranie, zresztą czy byłoby to komfortowe? Być może – mi jednak nie było niezbędne a koszt matrycy niedotykalskiej był zdecydowanie niższy.
No i przyjechał
Karton zawierający przesyłke ledwo zmieścił się w drzwiach. Po rozpakowaniu gęba się cieszyła, a to co spowodowało największe zdziwienie/fascynacje to wielkość matrycy. Niestety nie miałem wcześniej okazji zobaczyć tego komputera na żywo, więc nie miałem możliwości sprawdzenia jego potężnych rozmiarów, no ale 27 cali robi swoje. Podłączenie ograniczyło się do podpięcia kabla zasilającego i kabla sieci ethernet (mogłem równie dobrze przez Wi-Fi, ale po kablu lepsze transfery ;) a na biurku zapanował w końcu upragniony porządek.
A to jak się spisuje, jakie są jego wady i zalety już jutro, w postaci video-recenzji!