Od wczoraj nie ustają emocje po konferencji Apple, w której ogłoszono nowy iPhone 15, kolejną generację Apple Watch Ultra 2 czy Apple Watch Seria 9. Nie oznacza to, że za kulisami technologicznego świata nie rozgrywają się jednak inne intrygujące historie, a wśród nich zapewne jedne z głośniejszych spraw dotyczących bolesnego tematu monopolu na rynku.

Utrzymanie tej pozycji zapewne słono kosztuje, o czym przekonać się może Google, z podejrzeniami opłacania swojej konkurencji, a by utrzymywać 90% udziału rynkowego wśród wyszukiwarek. O co chodzi?

Google jest podejrzewany o sztuczne zawyżanie swojej pozycji na rynku wyszukiwarek internetowych. Z pewnością pomogą im fakt, że większość współczesnych urządzeń domyślnie ma wbudowaną właśnie przeglądarkę Google Chrome, tym samym zniechęcając do poszukiwania alternatyw. O tym, czy to etyczne długo by dyskutować, faktem jest jednak, że życie monopolisty może być niezwykle trudne, wiedząc, że nie ma po drugiej stronie godnego przeciwnika. Zniechęca to do rozwoju innowacji i skutecznie hamuje rozwój konkurencyjności tego rynku.

Google odpiera ataki o nadużywanie swojej pozycji

Przed Departament Sprawiedliwości USA trafił przedstawiciel firmy Google, który miał za zadanie skutecznie odeprzeć ataki o rzekomym opłacaniu swoich konkurentów, aby utrzymać za wszelką cenę przewagę rynkową. Konkretnie chodzi o domyślne zainstalowanie przeglądarki od Google, która dzięki temu jest częściej wybierana przez użytkowników, którzy nie muszą już poszukiwać alternatyw. Z punktu widzenia wygody, ma to dużo sensu, bo jednak zdejmuje obowiązek porównywania i wybierania najlepszej opcji. Z drugiej strony, konkurencja nie ma za wiele opcji, aby pojawić się jako domyślna wyszukiwarka. Chociaż na rynku powstało wiele propozycji takich jak Mozilla, Edge, Safari czy DuckDuck Go, ponad 90% udziału w rynku zajmuje właśnie produkt Google. 

Organy sprawiedliwości podnoszą argument o tym, że przyszłość internetu zależy od tego, czy uda się osiągnąć większa konkurencyjność na rynku wyszukiwarek internetowych. W końcu Google żywi się nie tylko samą wyszukiwarką, a przede wszystkim przychodami z reklam. Po niedawnym głośnym sporze z firmą Microsoft, w której Google odmówiło dostępu do Google Marketing Platform 360 bez konta w swojej domenie, pewne jest, że gigant technologiczny łatwo nie odda swojej władzy. Co więcej, swoją spójną i przemyślaną strategię wdrażają od ponad 20 lat, konsekwentnie wprowadzając domyślne produkty Google w coraz większej ilości urządzeń.

Z drugiej strony, przedstawiciel firmy Google broni, że zmiana przeglądarki na inny wybór, zajmuje zaledwie kilka kliknięć. Tym samym, użytkownicy nadal mają swobodę wyboru i w każdej chwili mogą podjąć decyzję o zmianie domyślnej przeglądarki. 

Aktualizacja iOS 17 trafi na te smartfony na dniach – znamy termin

To jak zakończy się ten spór, z pewnością odczują wszyscy użytkownicy Google. Jednym z potencjalnych scenariuszy, jest większy udział konkurentów i możliwość wyboru, jaka przeglądarka będzie pierwsza i domyślnie instalowana w nowych urządzeniach. Nie zapowiada się jednak na tak łatwe rozwiązanie, stąd z wypiekami na twarzy, pozostaje czekać i obserwować rozwój wydarzeń.