Jeśli moja postać tu, na DailyWeb nie jest Ci obca, to doskonale wiesz, że jestem z tych, którzy cenią sobie jakość Apple (nieco mniej ich ceny). Korzystam z ich Apple Watch SE, który możliwości ma sporo, ale jego stylistyka, właściwie niezmieniona od początku, zwyczajnie wieje nudą. Dlatego też z ogromną przyjemnością przetestuje dzisiejszego bohatera – Amazfit T-Rex Pro, który jest kompletnie z innej bajki, przynajmniej jeśli chodzi o to, jak został zaprojektowany.
Amazfit T-Rex Pro trafił do mnie kilka dni temu, a ja jestem na tyle zachwycony, że pomyślałem, że podzielę się z Wami pierwszymi wrażeniami. Dotychczas korzystam z Apple Watch SE, którego kupiłem bardziej z rozsądku, niż ognistego uczucia. Niestety mam wrażenie, że Apple ze swoimi zegarkami stanęło w miejscu. Ta obła konstrukcja z pewnością stała się ich cechą charakterystyczną, ale emocje podobne do tych, jak na grzybach.
Amazfit T-Rex Pro – pierwsze wrażenia
Z Amazfit T-Rex Pro jest inaczej. Ten smartwatch leży po drugiej stronie barykady, jeśli chodzi o design. Jest wielki, ma wygodne i wielkie przyciski, oczywiście dalej dotykowy ekran i… bardzo wygodny pasek. Warto zaznaczyć, że zegarek jest stosunkowo lekki (59g), patrząc na jego gabaryt. Jeśli połączycie tę niską wagę wraz z elastycznym paskiem, to okaże się, jest on wygodniejszy niż mój Apple Watch SE (37g). To dla mnie pierwsze, duże zaskoczenie, na plus oczywiście.
Amazfit T-Rex Pro – design
Kolejna rzecz, to sam design. Patrząc jako zegarkowy laik na Trex Pro, w moich oczach wygląda podobnie do niegdyś popularnych G-Shocków od Casio. Nigdy nie bylem wielkim fanem tego, jak te zegarki wyglądały, dlatego tym bardziej byłem zainteresowany testami, żeby się z tym kontrowersyjnym lookiem zmierzyć.
Jeśli chodzi o sam proces sparowania urządzenia z aplikacją, to wszystko poszło bardzo sprawnie bez żadnych problemów. Znalazłem swoja ulubioną tarczę, ale ich wybór wygląda na bardzo ograniczony. Z tego co udało mi się sprawdzić, jest ich w porywach do 20-30, ale być może to jeszcze mój brak wiedzy i da się ich ściągnąć jeszcze więcej.
Świetną opcją jest własny system operacyjny zamiast WearOS, którego fanem nie jestem. Poruszanie się po menu jest bardzo intuicyjne, bo jest ono naprawdę proste, bez żadnych udziwnień. To ogromna zaleta dla osób, które nie potrzebują zaawansowanych opcji, po prostu chcą mieć dobrze wyglądający smartwatch, w dobrej cenie, który będzie śledził aktywności sportowe.
Apple Watch zajął miejsce na półce i będzie się przyglądał w najbliższych tygodniach testom T-Rex Pro. Pełna recenzja wkrótce.