Na nasz warsztat testowy zawitał właśnie Amazfit GTR Mini. Zgrabny smartwatch z okrągłą kopertą przyciąga wzrok, ale nie jest to jedyna jego zaleta. Zapraszam na pierwsze wrażenia z użytkowania nowości, która zadebiutowała w Polsce dwa tygodnie temu.
Podczas rekrutacji, jakie prowadzimy w ramach poszerzania struktury dailyweb, odgrywamy przeróżne scenki sytuacyjne. W każdej gram tego złego, wiecznie marudzącego członka zespołu. Jak to mawia Sebastian „i wtedy przychodzi malkontent Karbowiak i zaczyna narzekać”. Taki opis doskonale pasuje względem tego, jak traktuję rynek smartwatchy. Co jakiś czas na mój nadgarstek trafia inteligentny zegarek, który testuję przez kilka tygodni. Najbardziej przekonał mnie do siebie Apple Watch, natomiast jest z nim jeden zasadniczy problem. Chodzi o czas pracy na jednym ładowaniu, który często nie dobija nawet do pełnej doby. Dla mnie jest to nie do przyjęcia. Na szczęście Amazfit GTR Mini zapowiada przynajmniej siedmiokrotnie lepszy wynik. Czy faktycznie taki będzie, pokażą testy, które właśnie rozpocząłem.
Amazfit GTR Mini – kryzysowy smartwatch
Przy okazji materiału premierowego nazwałem Amazfit GTR Mini zegarkiem idealnym na czasy kryzysu. Wszystko przez cenę, która zamyka się w 619 zł. To niewiele jak na smartwatch. Tym bardziej że nie jest to kolejny przeciętniak, ale całkiem solidne urządzenie z ekranem, sprawną platformą systemową oraz wspomnianym wcześniej, dobrym czasem pracy na baterii.
Pierwsze uruchomienie wiązało się z krótką konfiguracją i zainstalowaniem aplikacji ZEPP. Cały proces, wraz z aktualizacją zegarka zajął może 10 minut. Program mobilny jest dobrze przemyślany, intuicyjny i wygodny. Przejście przez najważniejsze opcje nie sprawia problemów i po chwili mamy już dostosowane wszystko do swoich potrzeb.
Sam zegarek sprawia wrażenie niewielkiego. Nie mam szczególnie dużych nadgarstków, ale przywykłem do G-Shocka, który ma słuszne rozmiary. Po godzinie z zegarkiem na ręce mogę powiedzieć, że przez większość czasu pozostaje on niezauważony. Jednakże, jeśli obrócę rękę i tarcza znajdzie się w polu mojego widzenia, ekran podświetli się. Tutaj dzieje się magia, gdyż obecny w Amazfit GTR Mini AMOLED naprawdę cieszy oko. 1,28-calowy panel z zagęszczeniem 326 ppi jest czytelny, jasny i responsywny. System reaguje na polecenia szybko, choć nie jest to płynność znana z topowych Apple Watchy. Cóż, sprzęt kosztuje o wiele mniej, więc nie powinno to nikogo zaskakiwać.
Jestem dopiero na etapie zabawy urządzeniem, ale naprawdę doceniam jego dopracowanie i jakość wykonania. Paski o szerokości 20 mm możemy wymieniać szybko i bezproblemowo, co jest o tyle ważne, że w zestawie dostarczono tak naprawdę tylko gumowe akcesorium. Smartwatch aż prosi się o elegancki skórzany pasek, który instalowałbym na poważniejsze spotkania. Sama okrągła bryła cieszy oko i pasuje zarówno do luźnego ubioru, jak i do garnituru.
Jeśli macie jakiekolwiek pytania dotyczące działania zegarka, dajcie znać w komentarzach pod wpisem. Sprawdzę dla Was, co trzeba.
Używany Apple Watch czy nowiutki Amazfit GTS 4 Mini – okiem kobiety