To tak w telegraficznym skrócie. A zaczynając od początku to fanem gier z kategorii MMORPG jestem, niestety świadomym fanem tego gatunku. Na tyle świadomym, że po setkach godzin spędzonych przy World of Warcraft, wiedziałem że nie mogę sobie pozwolić na granie w tego typu gry – bo czas jakby z wiekiem coraz cenniejszy.
Ostatnio naszła mnie chęć by zmarnotrawić trochę swego wolnego czasu i znaleźć sobie grę, która na chwilę mnie wciągnie. Po niewypale związanym z ostatnim Football Managerem, który mnie znudził stosunkowo szybko (mimo, że byłem fanem serii) – byłem ostrożny. Co prawda, ostatnio na dłużej wciągnął mnie Leage of Legends, który był przez długi czas był grą idealną. Było PvP, był cel i najważniejsze – gra była podzielona na rozgrywki. Doskonała odskocznia, by zagrać mecz lub dwa i pójść spać, a nie marnotrawić go, jak w klasycznych MMORPG, w których zawsze jest coś do zrobienia. Niestety LoL się znudził.
Ostatnio pytałem was, co polecacie do grania – coś zupełnie niezobowiązującego. Propozycji było kilka, które oczywiście sprawdziłem, ale ostatecznie skończyłem na kolejnym MMORPG, który za mną chodził dość długo: Guild Wars 2. Gra, która zbierała fenomenalne recenzje. Świetny tryb PvP, świetny tryb PvE no i ostatecznie dałem się skusić. Pierwsze co, to uderzające podobieństwo do WoW, tylko oczywiście z usprawnieniami. Grafika bardzo przyjemna, nawet na moim Dell XPS one 27, na pełnej rozdzielczości 2560x1440px i pełnych detalach nie było problemów. No i wciągnąłem się… na chwilę. Dlaczego?
Gdyż właściwie po chwili mi się znudziło. Zabrakło mi WoWa. System kupowania i sprzedawania przedmiotów w Domu Aukcyjnym, zarabianie na gigantycznych marżach i te poczucie tłoku ;-) Oczywiście grafiki nie ma co porównywać, ale grywalność w WoWie zdecydowanie ciekawsza. Wbiłem kilkanaście lvli dwoma postaciami, właściwie nie posmakowałem PvP i pewnie wiele rzeczy jeszcze nie znam w Guild of Wars 2, ale zdecydowałem, że jak grać to tylko w WoW.
Guild Wars jest właściwie wierną kopią RPGa od Blizzarda. Przyznam, że liczyłem na coś innowacyjnego, ale nie tylko w drobiazgach – ale bardziej globalnie. Tutaj tego zabrakło. Oczywiście sceptyk powie, że MMORPG to nic innego jak bieganie za potworkami albo przeciwnikiem i żadnej filozofii tu nie ma. Być może tak jest, ale jeśli sprowadzić obie gry do tego poziomu, to w WoWie frajda zdaje się być większa.
Oczywiście GW2 ma szereg zalet, między innymi nie ma żadnych opłat abonamentowych, jak w przypadku WoW. Nie ma miliona czarów, których jak w WoWie i tak się nie używa. System umiejętności jest przemyślany i ciekawy, ale i tak prawdopodobnie wrócę do WoW. W tytule od Blizzarda przyjemność z grania była większa, te duele przed miastem, mounty wszelkiej maści, GW spowodował tylko, że sobie przypomniałem o zaletach i klimacie WoW, do których chce się wrócić. Może być to też wyidealizowana pamięć o tej grze, ale chyba zaryzykuje i poświęce jeden miesięczny abonament i sprawdzę ;-)