Najczęściej oglądanymi serialami w zeszłym roku na Netflix byli Przyjaciele, The Office i Chirurdzy. Klasyka ponad nowymi produkcjami?
Według najnowszych danych Nielsena większość z 20 najczęściej streamowanych seriali na Netflixie w 2018 roku stanowią produkcje licencyjne. Choć samo badanie oglądalności dotyczyło jedynie rynku amerykańskiego, trudno wyobrazić sobie, aby te tendencje ulegały znacznym zmianom w ujęciu globalnych. Dla giganta, który jedynie w zeszłym roku przeznaczył ponad 8 miliardów dolarów na produkcję własnych treści, nie jest to najlepsza wiadomość. Walka o użytkownika na rynku VOD już teraz nie jest łatwa, a przecież lada dzień ruszyć ma platforma streamingowa Disneya, który posiada ogromną pulę własnych produkcji i to już teraz powszechnie znanych i lubianych.
Badacze Nielsena wzięli pod uwagę czas spędzony na oglądaniu danego serialu (a więc liczbę odtworzeń pomnożoną przez długość poszczególnych odcinków) z uwzględnieniem liczby jego odcinków. Najpopularniejszym serialem na platformie okazał się The Office — amerykańscy użytkownicy Netflix spędzili na jego oglądaniu w sumie 52,1 miliardów minut. Na drugim miejscu plasują się Przyjaciele (ponad 32 miliardy minut), a na trzecim Chirurdzy (19.7 miliarda minut). Jeśli chodzi o produkcje oryginalne Netflixa, najwyżej uplasowało się Orange is the New Black (7. miejsce).
Oczywiście należy podkreślić, że porównanie między oryginalnymi produkcjami Netflixa a takimi produkcjami jak Chirurdzy nie jest do końca miarodajne. Chociażby ze względu na liczbę odcinków. Większość seriali ze szczytu listy to ponad 200-odcinkowe tasiemce, podczas gdy żaden serial Netflixa nie sięgnął nawet liczby 100 odcinków. Jeśli weźmiemy pod uwagę ilość minut, jakie użytkownicy poświęcili na oglądanie przypadających na jeden odcinek, produkcje oryginalne wypadają zdecydowanie lepiej. Zwłaszcza niedoceniany przez wielu Ozark, który mimo zaledwie 15 odcinków „wygenerował” zbliżoną oglądalność do 88-odcinkowego Flasha. Jak tłumaczą jednak przedstawiciele Nielsena, w dużej mierze jest to spowodowane większą promocją seriali oryginalnych w ramach samej platformy.
Produkcje Netflixa żyją szybko i umierają młodo
Badania podkreślają, że mimo dużego zainteresowania, jakie generują produkcje oryginalne, ich żywotność w świadomości widzów jest zdecydowanie krótsza. O ile chętnie wracamy do sprawdzonych tytułów takich jak Przyjaciele, miejsce kolejnej głośnej produkcji oryginalnej szybko zajmuje kolejna. Trudno się z tym w jakiś sposób nie zgodzić. Wśród dziesiątek seriali, jakie miałam okazję zobaczyć na platformie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, jestem w stanie przywołać w pamięci zaledwie kilka najmocniejszych scen.
Myślę jednak, że nie o same produkcje tu chodzi, a po prostu o specyfikę korzystania z platformy. Nie bez znaczenia jest tu ilość kontentu oraz szybkość jego przyswajania. Oglądając wiele tytułów i kończąc cały serial w zaledwie kilka dni, brak nam tak naprawdę czasu na przywiązanie się do niego. No, chyba że w krótkiej perspektywie mamy kolejny świetny sezon.
Seriale z czołówki rankingu zostały stworzone na potrzeby telewizji, która jednak wciąż jest zupełnie innym medium niż Netflix. Większość z nich miała swoją premierę kilka, czasem kilkanaście lat temu i zdążyło wyrobić sobie markę wśród szerokiej publiczności. Na tym tle wyniki produkcji netflixowych wcale nie wydają się takie złe. Z drugiej strony trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że w bibliotece giganta brakuje hitu, który byłby w stanie przyciągnąć widzów na całe lata. Czegoś na miarę GoT u konkurencyjnego HBO.