Po dość rozczarowującym starcie IGTV, Instagram znalazł inny sposób na rozwój oglądalności wideo w ramach swojej platformy.
Od kilku miesięcy nie ma chyba tygodnia, w którym nie informowalibyśmy o kolejnej nowości na Instagramie. Tak dynamiczny rozwój aplikacji jest oczywiście dość imponujący, jednak u wielu użytkowników zaczyna budzić pewne obawy. Popularny serwis to udostępniania zdjęć zmienia się bowiem z kombajn łączący funkcje, które mają niewiele wspólnego z sednem jego działalności.
Kolejną testowaną nowością jest możliwość wspólnego oglądania wideo ze znajomymi, funkcja wręcz analogiczna do facebookowego Watch Party. W jej ramach możemy zapraszać naszych znajomych do wspólnego oglądania wybranych treści z nami i dzielenia się na żywo uwagami. Podobna funkcja jakiś czas temu została także zapowiedziana dla Messengera.
Przeniesienie opcji wspólnego oglądania z Facebooka do innych aplikacji nie powinno nikogo zresztą dziwić. Wspólne oglądanie jest nie tylko łatwym sposobem na dystrybucję kontentu wśród użytkowników, lecz podnosi także poziom zaangażowania i czasu spędzonego w aplikacji. Zakładając oczywiście, że funkcja znajdzie chętnych do jej wykorzystania. Nie znam oficjalnych statystyk dotyczących użytkowania Watch Party, ale raczej trudno mówić tu o wielkiej popularności. Z drugiej strony społeczność Instagrama jest uważana za dużo bardziej zaangażowaną i lepiej pochłaniającą wszelkie nowości. Być może więc i tym razem nowa funkcja okaże się hitem.
Dla wielu jest to także kolejny dowód na to, że Facebook zamierza standaryzować funkcje w obrębie swoich aplikacji, zacierając przy tym granice ich tożsamości. Już od jakiegoś czasu mówi się o tym, że Zuckerberg planuje zunifikować backend Facebooka, WhatsApp i Instagrama, aby umożliwić przesyłanie wiadomości między aplikacjami. Tylko czy aby na pewno potrzebujemy 3 aplikacji, które oferują to samo?