Zwykle znajduję się po zleceniobiorczej stronie barykady świata freelancerów, ale ostatnio postanowiłam poświęcić nieco czasu autorskiej stronie. W końcu kiepsko, gdy szewc bez butów chodzi (tutaj: copywriter na swojej stronie gwałci dominującą część zasad świata SEO), co nie? By wszystko prezentowało się świetnie, zdecydowałam się zatrudnić grafika. I wtedy zrozumiałam, jak ciężkie jest życie zleceniodawcy.

Nie wszystko potrafię lub chcę się nauczyć robić. Weźmy takie logo – na amatorskim „szkicu” przebujałam na mojej stronie prawie trzy lata. Przez te trzy lata moje umiejętności graficzne (nierozwijane nigdy) nie ewoluowały i najpewniej nie ewoluują (nic się samo z siebie nie dzieje). Trochę więcej za to dowiedziałam się o stawianiu stron na WP, więc…

Okej, trochę się zagalopowałam z tym wstępem. Wróćmy do tematu.

Postanowiłam zatrudnić grafika, żeby na podstawie istniejącego już logo stworzył takie, no wiecie, profesjonalne. Skonstruowałam ogłoszenie w facebookowych grupach dla freelancerów, do których przynależę. Napisałam w nim, że zlecę stworzenie profesjonalnego logo na podstawie aktualnego, podałam linki (do strony, w której nagłówku znajduje się logo do „sprofesjonalizowania” oraz FP ze „skróconą” wersją tej grafiki, którą chciałabym dostać do kompletu) oraz poprosiłam o przesłanie w wiadomości prywatnej wyceny wraz z orientacyjnym czasem wykonania. Treść wiadomości była raczej krótka i nieco kumpelska. Asekuracyjnie napisałam też o tym, że powstaje już nowa wersja strony, żeby nie otrzymywać propozycji jej zbudowania.

Czego się spodziewałam? Spodziewałam się, że w krótkim czasie dostanę kilka konkretnych ofert i jakąś jedną czy dwie kompletnie z innej planety (w końcu nie od dzisiaj korzystam z Internetu). Co się stało? Na kilkanaście zgłoszeń z pierwszej godziny, tylko trzy miały sens. Cała reszta stała się jedynie inspiracją do napisania tego tekstu. Jeżeli więc jesteś freelancerem i zastanawiasz się, dlaczego nie dostajesz zleceń, zerknij na tę listę i zastanów się, czy nie popełniasz któregoś z poniższych błędów.

To może strona w pakiecie?

Czy napisałam, że asekuracyjnie dałam znać, że strona jest już w przebudowie, żeby nie dostawać podobnych propozycji? Tak? Och, szkoda, że część zleceniobiorców kompletnie to olała.

Napiszę komentarz, że jestem zainteresowany/a. Może sama się odezwie

Pierwsze oferty, jakie się pojawiły, to jałowe komentarze wyrażające zainteresowanie, ale żadnych konkretów. Ludzie wrzucali w komentarzach do ogłoszenia portfolio bez cen i czasu realizacji oraz totalnie ignorowali prośbę o kontakt prywatny. Hej, ja tu rozrzucam pieniądze! Może by się ktoś tak po nie schylił, hę?

Wyślę link do portfolio bez ceny i czasu realizacji, a potem zamilknę

Pierwsza oferta na priv i kolejny koszmarny zawód. Chłopiec grzecznie się przywitał, wysłał link do swojego portfolio i nawet się nie zająknął o cenie oraz czasie wykonania. Dopytałam więc grzecznie o te drobne szczegóły i… cisza.

Cena 50-5000 zł, wykonanie miesiąc. A tak w ogóle to… czego potrzeba?

Serio? Gdybym miała czas i chęć na wertowanie podobnych ofert oraz na personalne wyjaśnianie podstaw moich oczekiwań, to ogłoszenie brzmiałoby po prostu: chcę logo.

„Oj, pardą. W którym miejscu zamieściłaś ogłoszenie?”

Mój ulubieniec. Na początku była to jedna z wiadomości z cyklu „to nasze portfolio, masz!”. Pan uściślił jednak na prośbę kwotę i czas wykonania. Jak się szybko okazało, uściślił ją jednak orientacyjnie, bo się zgubił i nie wiedział, na jakie ogłoszenie odpowiada. Ogromny plus zyskał u mnie jednak za to, że szybko i w zgodzie (choć pełnej chaosu) się… rozstaliśmy.

Nie zajmuję się profesjonalnie grafiką, ale znam profesjonalistę/mam siostrę/mój wujek trochę się w to bawi. Mogę prosić numer telefonu?

Nie.

300 zł, jutro

Tak mi też miło… A nie, wcale nie. Przecież nie postanowiłeś się ze mną przywitać. To oferta czy żądanie okupu? Ja rozumiem, trzeba być w życiu konkretnym, ale przywitanie się i podpisanie nie zaburzy chyba nawet najbardziej minimalistycznej filozofii życia. Poza tym warto byłoby się podeprzeć jakimś portfolio.

Freelancer nie ma łatwego życia. Sam sobie jest sterem, żeglarzem, okrętem i rybą, co w praktyce oznacza, że sam się musi rozwijać, sam dbać o zdobywanie zleceń i sam rozplanować swój grafik. To nie jest pomysł dla każdego.

  • Być może wybrałabym Ciebie, człowieku od strony w pakiecie, gdybyś zauważył, że nie potrzebuję strony w pakiecie.
  • Być może wybrałabym któregoś z Was, ludzie z komentarzy, gdybyście przedstawili mi konkretną ofertę w wiadomości prywatnej.
  • Być może wybrałabym Ciebie, chłopaku od portfolio bez komentarza, gdybyś odpowiedział na moją wiadomość zwrotną.
  • Być może wybrałabym Ciebie, ktosiu od szalenie szerokiej w zakresie kosztów oferty, gdybyś przyjrzał się mojemu ogłoszeniu i nieco zawęził swoje widełki cenowe.
  • Być może wybrałabym Ciebie, panie zagubiony, gdybyś… nie był zagubiony?
  • Być może wybrałabym Ciebie, profesjonalisto/siostro/wujku, gdybyś sam/a się do mnie odezwał/a.
  • Być może wybrałabym Ciebie, superkonkrecie, gdybyś zechciał się ze mną przywitać i w jakikolwiek sposób zakomunikował, że w ogóle zajmujesz się grafiką.

Ps. Tekst, pomimo ładunku absolutnej prawdy i pośrednich wskazówek, by przykładać się do składania ofert, ma charakter humorystyczny. Chociaż mi było do śmiechu tylko przez pierwsze dwie godziny otrzymywania podobnych ofert.

Jak skończyła się ta historia? Grafika wybiorę do piątku, ale przy okazji dostałam:  dwie propozycje pracy i bloga z opowiadaniami do przeczytania. Spodziewalibyście się takich bonusów po zleceniu pracy dla grafika? Bo ja się nie spodziewałam.