Feedly jest jednym z narzędzi, bez którego sobie nie wyobrażam życia. W puli znajduje się z pewnością Gmail, czy nawet Trello. Są to narzędzia, za które bez wahania mógłbym płacić, gdyby było to konieczne. Tak się składa, że nie musiałem, ale płaciłem ostatnie miesiące za Feedly i szczerze? Jak dla mnie nie warto.
W zasadzie to trudno oprzeć biznes o czytnik RSS. W końcu co takiego można zaoferować swoim użytkownikom, by skłonni byli wyskoczyć z kilku, kilkunastu dolarów, tylko po to by móc śledzić co w świecie ich ulubionych serwisów piszczy. Okazuje się, że może być tego naprawdę wiele, przynajmniej patrząc na to co oferuje Feedly.
Oczywiście można wprowadzić limity. Można i tak zrobiło Feedly. W darmowym planie nie będziesz mógł posiadać więcej jak 100 źródeł. Niech was nie zwiedzie ta liczba, sam aktualnie śledzę 92 źródła, codziennie poszukując intensywnie nowych inspiracji na kolejne teksty na DailyWeb. Oczywiście nie jestem w stanie śledzić wszystkich, bo zwyczajnie się nie da. Efektywnie sprawdzam ich kilkaset dziennie, kiedy każdego dnia przybywa ich kilka razy więcej. Tak więc limit 100 źródeł, to żaden limit, a w zasadzie ukłon dla darmozjadów, tzn. użytkowników, którzy nie płacą.
Integracje, integracje, integracje
Oczywiście prawdziwą siłą napędową zdają się być wszelkie integracje, dzięki którym nasze Feedly może stać się jeszcze bardziej użytkowe. Mamy IFTT, Zapier czy nawet Evernote, Pocket czy OneNote. Brzmi dumnie, ale czy użytecznie?
Dla mnie nie. Absolutnie nie. Feedly to dla mnie rytuał przeglądania codziennego, poprzez skanowanie wzrokiem nagłówków. Oczywiście oznaczam treści wartościowe dla mojego zespołu, które lądują w trello jako inspiracja. Pewnie gdybym się uparł mógłbym to zautomatyzować używając IFTT… ale naprawdę, nie jest to dla mnie żaden game changer.
Nareszcie! Feedly w końcu pozwoli zapanować nad źródłami RSS
Mamy wsparcie, lepsze filtrowanie i wyszukiwanie, możemy dodawać adnotacje i stosować podkreślenia. Extra, ale to dalej nie dla mnie. Jest jednak zapis, który dla mnie jest nie do końca jasny i właściwie dla niego zdecydowałem się spróbować wersji premium: Nowe wpisy do 10 razy szybciej. Cokolwiek jednak by on nie znaczył, nie odnotowałem żadnej różnicy w swoim feedzie, w stosunku do wersji darmowej. Żadnej.
Całość kosztuje w planie Pro około 26zł miesięcznie, ale mimo mojej wielkiej sympatii, to cały ten model do mnie kompletnie nie trafia. Nie widzę najmniejszego sensu płacić za abonament Pro, bo kompletnie nie potrzebuje tych funkcjonalności. Oczywiście zaznaczam, że nie mam problemu by płacić za swoje kluczowe narzędzie, ale zwyczajnie cały ten model wydaje się być mało przemyślany. Z drugiej strony monetyzować czytnik RSS, to chyba niełatwa sztuka, by nie robić tego w inwazyjny sposób (zawsze mogli ograniczyć ilość źródeł do 10, a za zdjęcie limitu, kazać płacić), jednak brakuje mi tu pewnej konsekwencji.
Jeśli jesteś zwykłym, aktywnym użytkownikiem Feedly, przesuwającym właściwie tylko palca z prawej strony do lewej, poszukując kolejnych ciekawych treści, Feedly Pro niewiele więcej Ci zaoferuje.