Konsola do gier to obecnie produkt kojarzący się z wysoką jakością i równie wysoką ceną. Przyjrzyjmy się jednak dawnemu światu tanich gier z bazaru, gdzie za praktycznie zerowy koszt otrzymywaliśmy… coś.
W moim domu przewinęło się kilka konsol do gier. Mój tata był dumnym posiadaczem PlayStation 1 i nawet pozwalał mi na nim czasem grać (czasem). Później, za swoje pieniądze kupiłem PSP, a następnie Nintendo Switch, na którym zarywam noce aż do dziś. Jednak to nie jest cały sprzęt do grania, którego byłem (nie)szczęśliwym posiadaczem. Miałem w swojej kolekcji też chińskie sprzęty z bazaru i takie, które próbowały udawać produkty premium. Zapraszam na nostalgiczną podróż do świata konsol za 8 zł.
Konsola z bazaru
Tak jak fraza „konsola z bazaru” brzmi jak przenośnia, tak w przypadku naszego pierwszego bohatera jest to po prostu fakt. W czasie odpustu w moim miasteczku organizowano stragany z cukierkami i zabawkami dla dzieci. Wśród jo-jo oraz pistoletów na kapiszony leżała ona — konsola Brick Game 999 in 1.
Dla tych, którzy nie mieli przyjemności obcować z takim urządzeniem, śpieszę z wyjaśnieniem. Brick Game to mała konsolka wzorowana na pierwszym Gameboy’u. Na monochromatycznym ekranie (o zawrotnych rozmiarach 2.5 cm na 3 cm) obserwowaliśmy ruch ogromnych pikseli w jednej ze wbudowanych gier. „Tytuły” były znakowane od A do Z, ale nie oznacza to, że można było zagrać w aż 26 produkcji, gdzieś w okolicach K zaczynał się nieskończony atak różnymi wersjami Tetrisa.
Nie ukrywam, że część była ciekawa. Np. ten, w którym można było zmieniać w locie figury, przez co można było robić ciekawe combo, jednak inne to klasyczny pokaz lenistwa. Pamiętam opcjonalny Tetris, w którym figury „spadały” z dołu do góry (choć nie ukrywam granie do góry nogami, było interesujące).
Konsola sprzedawała się jako sprzęt do grania w Tetrisa, więc nie dziwne, że starano się wycisnąć z tego jak najwięcej. Pamiętam z dzieciństwa, że podobała mi się również podróbka czołgów i prosty klon Space Invaders. Brick Game nie oszczędzał jedynie na grach. Całość wykonana była z brzydkiego plastiku, a dołączony do całości głośniczek skrzeczał jak pomiot piekielny.
Konsola zasilana była bateriami, których nie było w zestawie, gdyż przewyższały wartość urządzenia. Pomimo mojego cynizmu i śmiania się z tego urządzenia, nie uważam go za wcielone zło. Były w cenie dwóch dużych Coli, dawały ówczesnym dzieciakom możliwość pogrania w Tetrisa i nie udawały czegoś, czym nie są (pomińmy obietnicę 9999 gier). Sentyment za Brickiem jest nadal żywy, powstał nawet emulator pozwalający symulować tę konsolkę na waszym telefonie.
To jest zwykłe oszustwo
Przejdźmy jednak do innej kategorii tanich konsol. Oszustów, którzy próbują nabrać osoby, które nie znają się na technologii, kusząc ich, że tanio kupują fajny prezent komuś znajomemu. Najsłynniejszym producentem tego typu podróbek jest Funstation, z uwagi na swoją bezczelność w udawaniu produktu od Sony, ja jednak opiszę wam moje przygody z firmą Overmax.
Korporacja ta zajmowała się masową produkcją tanich konsolek, z zastępem 16- i 32-bitowych gier, najczęściej będących klonami jakichś znanych, lubianych retro-tytułów, lub – co gorsza – wykorzystując jakieś produkcje bez wiedzy i zgody autorów. Najsłynniejszym produktem tej „marki” była konsola 111 in 1, którą dostałem za dobre oceny w szkole (pamiętajcie dzieci, nie warto się uczyć) wersję 100 in 1.
Gry były podzielone na kategorie zależne od gatunku. Tytuły nawiązywały mocno do czasów Arcade, królowały platformówki i proste gry logiczne. Nie było opcji zapisu, temu gry były na tyle krótkie, by można je było przejść w czasie jednego posiedzenia. Absurdu tej sytuacji dodaje fakt, że każda gra miała tablicę wyników, których nie dało się zachować. Co gorsza, podobnie jak Brick urządzenie zasilane było bateriami, które starczały jedynie na ok. 3 dni „zabawy”. Pod koniec żywotu zasilania ekran przygasał, utrudniając sterowanie.
Echo przeszłości
Overmax aktualnie całkowicie porzucił branże konsol i skupił się na produkowaniu zdalnie sterowanych urządzeń, kamer i samochodzików. Niestety, wiele innych firm zajęło ich miejsce i próbują kusić klienta nielicencjonowanymi treściami. To, co mnie najbardziej irytuje w tej praktyce i dlaczego uznaje wyższość Bricka, jest cena tych konsol. Oscylują one w okolicach 200 zł. Za tę cenę można dziecku kupić używane PSP lub inną dobrej jakości retro-konsole. Choć mam wrażenie, że to już ostatnie podrygi takich sprzętów w obliczu tego jak rozwinął się gaming mobilny.
Apple promuje polskie gry w App Store – sprawdźcie te tytuły