Kupiłem używanego Macbooka Pro 2019 w wersji z Touchbarem, w rozsądnych pieniądzach. Jest świetny, ale dałem się nabrać na jeden drobiazg, ku przestrodze ten artykuł, byście Wy się nie dali. Mianowicie: bateria.
Wybaczcie mój tytuł, o ile jest on stworzony z premedytacją, byście byli rozważni przy podobnych zakupach, o tyle nie zamierzam Was tutaj baitować, a dostarczyć drobnych sugestii na bazie swojego najświeższego doświadczenia. Zacznijmy jednak od samego początku.
Mój komputerowy setup jest dość prosty. Po romansach z Macbookiem Pro postanowiłem kilka lat temu przenieść się z powrotem na komputer typu All in One, ale oczywiście pod szyldem Apple. Kupiłem dość przyzwoitego iMaca 5K z procesorem 3,7GHz, za który przyszło dopłacić nieco więcej. Sprzęt jest genialny, działa dotychczas, spełnia swoją rolę, jestem bardzo zadowolony i nie widzę nawet spowolnienia, a od czasu zakupu już sporo aktualizacji systemu operacyjnego przeszedł. Do całości zestawu potrzebny był mi komputer przenośny, ale nie chciałem dokupować kolejnego jabłka, bo wrodzony pragmatyzm nie pozwoliłby mi wydawać 5-6k PLN na drugi komputer, który przez 90% czasu leżałby w szufladzie.
Chromebook Pixel to the rescue!
Chromebook Pixel był odpowiedzią na moje potrzeby. Genialny i kultowy sprzęt, który brylował świetną specyfikacją, stanowił uzupełnienie zestawu. Bo i po co więcej, jak przeglądarka, jeśli chodzi o pisanie tekstów, relacji z wyjazdów, targów? Oczywiście miał swoje ograniczenia, takie jak synchronizacje z ekosystemem, czy ograniczenia natury softwarowej, ale jak na sprzęt kupiony za 1300 PLN, sprawował się świetnie. Dotykowy ekran przyzwoitej rozdzielczości, wygodna klawiatura i aluminiowa obudowa, dawały duży komfort pracy i przyjemność z obcowania z tym nietuzinkowym sprzętem.
Niestety przy okazji ostatniej IFA 2022, Chromebook Pixel wyzionął ducha, a właściwie część ekranu. Okazało się, że jest jakaś wada fabryczna tych urządzeń, idąc za opiniami z Reddita i powtarzających się opinii. Ekran odkleił się od części obudowy, dając efekt w narożnikach, jakby ktoś go czymś ciężkim uderzył. Da się na nim oczywiście dalej pracować, ale nie jest to komfortowe. Postanowiłem więc, że czas na przesiadkę na nowego… Chromebooka?
W międzyczasie okazało się, że komputer przenośny przydałby się jeszcze bardziej niż wcześniej, a wszytko za sprawą dodatkowych zajęć moich pociech, gdzie w dużym skrócie pojawiły się dodatkowe okienka, gdzie można w spokoju popracować. Pomyślałem nieśmiało, że może jednak coś od Apple? Jako że u mnie dość szybko od pomysłu do realizacji, po przetrawieniu pomysłu zakupu Macbooka Air z procesorem M1, skończyłem ostatecznie z używanym Macbookiem Pro 2019 i Touchbarem, za dość rozsądne pieniądze. Świetny, zadbany sprzęt, z poprawioną klawiaturą motylkową, to był strzał w dziesiątkę.
Przed zakupem upewniłem się co do stanu baterii, gdzie liczba cykli nie była mała, ale oczywiście przebieg na poziomie 450 ładowań, wskazywał, że raczej nie ma szans wykorzystać jej początkowego potencjału. Informacja wprost z ustawień wskazywała jej stan na poziomie dobrym.
Nie dużo myśląc: kupiłem
No i właściwie wszystko się zgadzało. Stan idealny, klawisze i obudowa niezużyta, całość jak świeżynka ze sklepowej półki. Klawiatura motylkowa to oczywiście osobne doświadczenie, jeśli człowiek przyzwyczajony do głębokiego skoku klawiatury mechanicznej, tutaj wrażenie jest, jakbym pisał palcami po blacie stołu, a żaden klawisz pod naciskiem nie wykonywał żadnego ruchu. Można się do niego jednak przyzwyczaić i o dziwo nie potrzeba dużo czasu. Touchbar to osobne doświadczenie, doceniam jego możliwości, ale mocno brakuje mi fizycznego przycisku ESC.
I wszystko byłoby jak w finale sielankowej baśni Andersena, gdyby nie bateria, która zwyczajnie zawodzi. Okazuje się, że poziom dobry, wcale nie oznacza, że będę w stanie na niej pracować 70% czasu jej początkowej sprawności (bagatela 11h!). Niestety szybko się okazało, że włączona przeglądarka i korzystanie z sieci przez hotspota, udostępnionego za pomocą iPhona, bateria wystarcza na około 2,5h w porywach do 3h. Szczerze mówiąc, jestem dość mocno zawiedziony, bo liczyłem, na minimum 5h-6h, czyli gdzieś na połowe początkowej sprawności.
Haczyk w całej historii polega na tym, że wymiana baterii na oryginalną, to koszt (zależnie od okoliczności, nie znam ich niestety, ale tak stwierdził Cortland) to koszt od 1200 do bagatela 3 000 PLN (SICK!). Uśredniając, jeśli oryginalna bateria z wymianą będzie kosztować 1 500 PLN, to jest to właściwie różnica w cenie zakupu ostatniego Macbooka Air z M1.
Oczywiście jest opcja wymiany na baterię nieoryginalną, od polskiego producenta, ale w Cortlandzie technik stwierdził, że bardzo często wymieniają również i te baterie, bo lubią sobie, o zgrozo, spuchnąć. Oczywiście temat baterii nie jest problemem nie do przeskoczenia, bo potrzebuje średnio 1,5 – 2h sloty czasowe, gdzie komputer przenośny ma być funkcjonalny i awaryjnie mam powerbank 20 000 mAh z Power Delivery, który skutecznie pomaga w awaryjnych sytuacjach, niemniej temat wymiany baterii pozostaje otwarty.
Jeśli macie dobre sugestie, co do rodzaju baterii, to będę wdzięczny za wszelkie spostrzeżenia, a na moim przykładzie, nie popełniajcie moich błędów i dopytujcie ile faktycznie realnie bateria działa, niezależnie od deklaracji samego systemu operacyjnego, jak i oczywiście sprzedającego.
Oglądajnik #11, czyli co obejrzeć w Weekend na Netflix, HBO, Disney+, AppleTV i Canal+