Fani serii The Sims pewnie z niecierpliwością oczekują zapowiedzi piątej części swojej ulubionej gry. Niestety, mamy dla Was złe wiadomości.

Gra może się ona w ogóle nie pojawić. Nie byłoby przecież jakimś dużym zaskoczeniem. Czwarta odsłona została wydana w 2014 roku i od tamtej pory jest nieustannie rozwijana. Oczywiście nie za darmo, bo dodatki oraz rozszerzenia kosztują. Zresztą zachęcam do odwiedzenia strony produkty w oficjalnym sklepie Electronic Arts. Ileż tam jest rzeczy do wyboru! Uwagę potencjalnego klienta przyciągają duże dodatki rozszerzające rozgrywkę oraz te mniejsze, tylko ją ubarwiające. Nie ukrywam, że seria The Sims nieustannie mnie fascynuje. Szczególnie to, że do dziś nie jest dostępna w formie odrębnej subskrypcji.

Czy to koniec The Sims?

Wiem, wyskoczyłem z tym oficjalnym sklepem Electronic Arts. Kto jeszcze korzysta z Origina? Pewnie Ci, którzy aktywowali tam jakieś klucze z grami dostępne w ramach Amazon Prime Gaming. The Sims 4 jest dostępne na Steamie. Ile kosztują wszystkie dodatki? Obecnie znajduje się tam 57 DLC-ków, które w sumie kosztują 4 504 złotych i 49 groszy. Bez podstawki.

The SIMS

Warto odnotować, że The Sims 4 występuję w różnych zestawach, które pozwalają na niewielkie zmniejszenie kwoty. Jest też dostępne w ramach subskrypcji EA Play, ale nie ma tam wszystkich dodatków i rozszerzeń. Jeśli ktoś się wkręci, to i tak musi za nie zapłacić. Oczywiście, że jeśli ktoś był fanem i konsekwentnie kupował nowe rzeczy do gry, to nie musiał przelewać od razu ponad 4 000 na konto Electronic Arts. Koszt rozłożył się w czasie.

A teraz czas na The Sims 5. W Sieci można trafić na różne plotki. Na pewno powtarza się to, że nowa odsłona ma skupiać się do elementach online. Co się kryje pod tą jakże enigmatyczną informacją? Śmiem twierdzić, że nic dobrego.

Electronic Arts to firma, która doskonale radzi sobie w psuciu wszystkiego, co piękne. Serie sportowe to w zasadzie odgrzewane kotlety z kartami do kupowania i kolekcjonowania. Z tym że z każdą edycją trzeba to robić na nowo. Gdy spojrzy się na rozwój „The Sims 4”, widać tu pewne podobieństwa. Zaczęło się od podstawki, a potem postanowiono dodawać nowe elementy. Wiele z nich nie było „nowymi elementami”, lecz rzeczami dostępnymi już w poprzedniej edycji. Zostały po prostu podmalowane, trochę podkręcone i wprowadzone do nowej.

The SIMS

W ten sposób miłośnicy serii zostali zaproszeni do kolekcjonowania dodatków. Nie jest to nowy model sprzedaży, nie tylko The Sims 4 utrzymuje się głównie z DLC-ków. Myślę, że dla Electornic Arts ta seria już teraz przynosi duże zyski i być może ktoś w firmie chciałby je jeszcze zwiększyć. Trochę fantazjuje, ale nie mam złudzeń co do działalności giereczkowych korporacji. Dobrze widać to na przykładzie działań Activision-Blizzard i niedawnej premiery, czyli Diablo: Immortal.

Dlatego zastanawia mnie koncepcja, którą zaproponował Lazy Gamer Reviews, znany też jako LGR. Otóż jego zdaniem Electornic Arts nie zrobi nowej wersji The Sims, tylko urządzi ponowną premierę czwartej części. Tylko tym razem w formie gry jako usługi.

Do pełni szczęścia brakuje sklepu z walutą premium. Może z dodatkowymi strojami? Albo gotowymi do wrzucenia do swojej gry domami i apartamentami? Pewnie jakieś miejsce na ładnie opakowanego lootboksa też się znajdzie. Uważam, że LGR ma sporo racji. Electronic Arts ma już sporą bazę klientów, którzy wydali pieniądze na swoją ulubioną serię.

Dlaczego nie monetyzować ich dalej? Na przykład za pomocą sklepu albo dedykowanej grze subskrypcji. To ostatnie też nie byłoby niczym nowym. „World of Warcraft” jest tak sprzedawany i dalej utrzymuje się na rynku, chociaż nie bez problemów. Również skłaniam się ku koncepcji restartu „The Sims 4” w formie usługi, która będzie wciąż rozwijana, ale monetyzacja zostanie zintensyfikowana.

CD-Projekt pikuje w dół. Techland może być nowym liderem na polskim rynku video