Tego się nie spodziewałem, ale stało się.

Produkcja naszego rodzimego studia, czyli Cyberpunk 2077 od początku budzi olbrzymie zainteresowanie. Na początku oczywiście był to hype nakręcany przez marketingowców z CD Projekt RED, a tuż po premierze, która była zbyt przedwczesna, Cyberpunk 2077 wzbudzał w większości emocje negatywne. Wszystko oczywiście przez jakość wydanej gry, która pozostawiała wiele do życzenia. Teraz naszła mnie taka mała refleksja, którą chcę się podzielić.

Przez ostatnie pół roku niewiele w sumie się zmieniło, chociaż CDPR robi wszystko, co może, aby naprawić grę. Ostatnie aktualizacje poprawiły już całkiem sporo, jednak konsole poprzedniej generacji wciąż kuleją jeśli chodzi o jakość Cyberpunka. Konsole Xbox Series X i PlayStation 5 mają ten komfort, że gra jest o wiele lepiej przygotowana, zresztą podobnie jest z PC.

Cyberpunk 2077 odkryty na nowo

I to właśnie na PC skupiłem swoją przygodę z Cyberpunkiem 2077. Pierwsze tygodnie, zresztą pierwsze miesiące to było podchodzenie do gry, jak do przysłowiowego jeża. Grałem po kilkanaście minut i po pół roku (na PC) nastukałem 9% fabuły. W ostatnich dniach jednak, po aktualizacji gry do 1.23, kiedy dostałem powiadomienie o gotowym update, postanowiłem ją odpalić. Tak się złożyło, że była to niedziela wieczór i jakimś cudem spędziłem z grą kolejne 5 godzin. Sam nie mogłem w to uwierzyć, ale gra naprawdę wciągnęła mnie dogłębnie i gdyby to nie była niedziela, a rano nie byłby kochany poniedziałek, to zapewne grałbym dłużej.

Nie mówię, że gra teraz jest idealna, ale odczuwam spore poprawki, jeśli chodzi o grywalność i sam komfort rozgrywki. Fabuła (wiem, że nie została zmieniona poprawkami) stała się dla mnie jakaś bardziej płynna, nie mówiąc oczywiście o mniejszej ilości bugów. Wiele elementów mam wrażenie również zostało poprawionych „po cichu”. Tutaj mam na myśli przykładowo korzystanie z samochodu (wsiadanie jest dużo przyjemniejsze) i prowadzenie go. Nie ma szarpania, nie ma nienaturalnych ruchów.

Historia V dość mocno się rozkręciła i nie czekałem na koniec misji, aby „wreszcie odejść od kompa”, tylko wręcz przeciwnie – liczyłem, że ta się będzie rozkręcać, a ja wejdę w świat Night City jeszcze bardziej.

Tak czy inaczej – nie sądziłem, że po tylu miesiącach jest jeszcze nadzieja, że Cyberpunk 2077 wciągnie mnie na nowo (pierwsze „wciągnięcie” to był raczej efekt zagrywek PR od CDPR). Kolejny wieczór na pewno spędzę na przygodach V, a misje poboczne będę pochłaniał z zaciętością, aby do finału było jak najdłużej.