Magdalena WIeczorek, czyli dziennikarka Justyna z serialu Prosta sprawa, który znajdziecie na CANAL+, odpowiedziała na kilka pytań podczas krótkiego wywiadu. Poniżej znajdziecie jego zapis.

Magdalena Wieczorek to oczywiście tylko jedna z gwiazd, jakie wystąpiły w nowym serialu CANAL+. O swoich kreacjach w Prostej Sprawie porozmawiałem już z Maciejem Musiałem i Mateuszem Kmiecikiem. Teraz przyszła pora na rolę żeńską.

Prosta Sprawa to rasowy serial akcji, gdzie nasz główny bohater (Mateusz Damięcki) powraca w rodzinne strony, aby odnaleźć Prostego, który kiedyś pożyczył mu pieniądze. Chce zwrócic dług, a wplątuje się w niezłą aferę, na czele której stoi bandyta Kazik (Piotr Adamczyk). Magdalena Wieczorek (znana z serialu Pierwsza miłość i filmów: W nich cała nadzieja i Zadra) zagrała młodą dziennikarką Justynę.

Magdalena Wieczorek o swojej roli dziennikarki Justyny w serialu Prosta sprawa – wywiad

Magdalena Wieczorek

Marcin Gontarski: Mam okazję porozmawiać z Magdaleną Wieczorek, która zagrała w najnowszym serialu CANAL+pod tytułem „Prosta Sprawa”. Ja widziałem trzy pierwsze odcinki, na szczęście twoja postać już się pojawiła, bo jak byłem na pokazie przedpremierowym, to w pierwszym epizodzie jeszcze Cię nie było. Pojawiłaś się za to w kolejnym. Zależało mi bardzo, żeby z Tobą porozmawiać, bo ostatnio bardzo fajnie dobierasz projekty. Zagrałaś w polskim filmie Science Fiction, czyli „W nich cała nadzieja”, co nie jest typowym gatunkiem na polskiej scenie filmowej. I wystąpiłaś w filmie o rapie, czyli „Zadrze”. I teraz kolejna ciekawa rola i bardzo wyrazista postać, w którą się wcielasz. Jak Ci się grało dziennikarkę Justynę?

Magdalena Wieczorek: Bardzo dobrze grało mi się tę postać, chociaż była ona dla mnie dużym wyzwaniem, a każdy dzień na planie zdjęciowym był wyjściem z mojej strefy komfortu. Justyna jest charakterna, pewna siebie, bardzo ambitna, idzie po trupach do celu i jej sposób bycia bywa bardzo kontrowersyjny, ale to właśnie granie tak dalekich postaci od nas samych chyba jest najciekawsze w tym zawodzie. Nic tylko czekać na takie projekty jak „Prosta Sprawa”, które dają taką możliwość rozwoju. Dobór aktorów w tym serialu jest niesamowity, jest tam oczywiście Mateusz Damięcki, Piotr Adamczyk, Iza Kuna, a także młodsze pokolenie aktorów czyli Maciek Musiał, Mateusz Więcławek, Weronika Humaj, Mateusz Kmiecik. To są świetni aktorzy i aktorki, więc czułam wielką dumę i satysfakcję, że mogę razem z nimi pracować, spędzać wspólnie tyle czasu tworząc coś niesamowitego, a także uczyć się wiele od nich. Natomiast prawda jest taka, że ja nadal jestem początkującą aktorką i to jest tak, że te projekty wybierają mnie, a nie do końca ja w nich przebieram. Jestem ogromnie wdzięczna za każdy z nich. Muszę powiedzieć, że do tej pory pod tym kątem miałam ogromne szczęście. „Zadra” w reżyserii Grzegorza Mołdy to był mój debiut w głównej roli i to było bardzo kształtujące mnie jako aktorkę doświadczenie. Poza tym było to też wielkie wyzwanie, bo miałam zagrać w filmie muzycznym.

Marcin Gontarski: To też niespotykane w ogóle na polskiej scenie.

Magdalena Wieczorek: Dokładnie! To był pierwszy polski film o kobiecie raperce, z elementami musicalu, więc na potrzeby tego filmu, poza próbami z reżyserem, miałam próby również z producentem muzycznym 1988. Nagraliśmy w studio całą płytę rapową, co było dla mnie też takim małym spełnionym marzeniem. Cała przygoda z „Zadrą” była przełomowym momentem w moim życiu. Potem przyszedł film „W nich cała nadzieja”, więc projekt z drugiego końca globu można powiedzieć. Produkcja science-fiction, post-apo, gdzie nie tylko grałam główną rolę, ale również byłam jedyną osobą w filmie. Jedynym człowiekiem, bo…przyszło mi grać z robotem. To była taka przygoda w życiu aktorki, której moja wyobraźnia nie byłaby nawet w stanie wytworzyć, ale jak widać jest to zawód pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji i abstrakcyjnych doświadczeń. Lekko nie było, dużo przyjemniej współpracuje się jednak z aktorami-ludźmi, mamy wtedy ten przepływ energii, możemy się nawzajem zaskakiwać. A granie z robotem jest jak granie ze ścianą. Co w tym wypadku akurat się sprawdzało.

Marcin Gontarski: I to duża odpowiedzialność na twoich barkach, czyż nie?

Magdalena Wieczorek: Obawiałam się, czy podołam, czy uda mi się skupić uwagę widza przez całą tę opowieść, ale na szczęście mieliśmy bardzo dobrą bazę w postaci scenariusza Piotra Biedronia, który był niezwykle wciągający. Kobieta wchodzi w konflikt z maszyną, widzimy jej walkę o przetrwanie, i narastającą w niej bezsilność. Ciekawe wyzwanie pod względem rozwoju warsztatu aktorskiego, mogłam spróbować swoich sił w zupełnie innym gatunku. No a jakiś czas później dostałam zaproszenie na casting do „Prostej sprawy” gdzie gram Justynę, młodą, ambitną kobietę– odważną, temperamentną, która jest dziennikarką i chce osiągnąć wyżyny w tej dziedzinie. Aby dotrzeć do tego celu używa różnych środków, różnych dróg. Niekoniecznie są to moralnie poprawne wybory. Podejrzewam, że część widzów na pewno nie polubi jej od razu w drugim odcinku.

Marcin Gontarski: Tak, szczególnie, że początek jest taki – bym powiedział, ostry. (śmiech)

Magdalena Wieczorek: Ostry, tak, tak. W drugim odcinku Justyna pokazuje, co potrafi. Jestem wdzięczna, że miałam tę wyjątkową możliwość aby wcielić się w tak złożoną postać, która na pierwszy rzut oka wydaje się silna i pewna siebie, a tak naprawdę jest to tylko maska, którą ona codziennie zakłada. Justyna to kobieta z trudną przeszłością, z niezaleczonymi traumami rodzinnymi, z niepoukładanymi sprawami. I to po prostu rzutuje na jej charakter.

Marcin Gontarski: Częsty zabieg, bo w filmach i serialach często sąprzedstawione w taki sposób postaci – z takim twardym charakterem. Najbliższe skojarzenia z filmu, który ja widziałem ostatnio to „Bękart” z Madsem Mikkelsenem. On też był taki twardy, dążył do celu za wszelką cenę, a tak naprawdę w środku miał miękkie serduszko.

Magdalena Wieczorek: Dokładnie. I taka jest też Justyna, co widzowie w kolejnych odcinkach będą mogli obserwować. W pewnym momencie moja bohaterka spotyka na swojej drodze głównego bohatera, czyli Bezimiennego (w tej roli Mateusz Damięcki), który zacznie kruszyć ten lód. Reportaż śledczy Justyny, czyli ta prosta sprawa, w którą Justyna się wplątuje, okazuje się być dużo trudniejsza, niż jej się wydawało na początku. Jej impulsywność często będzie ją, a także głównego bohatera wpędzała w niezłe kłopoty. Spędzą ze sobą kilka intensywnych dni i doświadczą razem ekstremalnych zdarzeń, więc siłą rzeczy wytworzy się między nimi głęboka relacja. Za sprawą Bezimiennego i jego bezinteresowności, obserwacji tego, jak ratuje wszystkich obcych sobie ludzi, Justyna zacznie się zmieniać.

Marcin Gontarski: Chociaż twoja postać jest chyba wymyślona na potrzeby serialu. No właśnie – czytałaś książkę w ogóle?

Magdalena Wieczorek: Tak, przeczytałam książkę, kiedy już dostałam tę rolę. Najpierw przeczytałam scenariusz i faktycznie w powieści postać Justyny jest inna.

Marcin Gontarski: Ja książki nie czytałem – przyznam się od razu. Dostałem egzemplarz od CANAL+, ale jeszcze nie miałem okazji przeczytać. Na pewno to zrobię, ale z tego, co wiem, to chyba twoja postać jest zupełnie inna i zajmuje inne stanowisko, prawda?

Magdalena Wieczorek: Tak. Ma inne stanowisko. Ona w książce jest agentką ABW. Ma też inny charakter, niż nasza Justyna stworzona na potrzeby scenariusza. Cyprian Olencki, który jest też scenarzystą „Prostej sprawy”, tak naprawdę wymyślił tę postać od nowa. Oczywiście mamy w powieści pewną bazę, ale to Cyprian zmienił jej profesję, dodał wątek love story, bez którego uważał, że nie może być tego serialu. Myślę, że to były zmiany na plus. W naszym serialu Justyna ma dużo więcej do opowiedzenia, więc mogłam być nią trochę dłużej.

Marcin Gontarski: I mogłaś zmienić fryzurę.

Magdalena Wieczorek: (śmiech) Zmienić fryzurę, dokładnie. I trochę więcej czasu na planie spędzić.

Marcin Gontarski: No tak – właśnie – tak jak mówiłem, w pierwszym odcinku Ciebie jeszcze nie ma, w drugim już się pojawiasz iwidać, że będziesz bardzo istotną postacią. Chyba bardziej niż– nie wiem – poszczególni gangsterzy typu – no Czacha może nie – ale na przykład Słonik, w którego wciela się Maciej Musiał. Ja się w ogóle bardzo cieszę, że taki serial powstał, bo dawno nie widziałem serialu akcji z polskiego podwórka, bo thrillery oczywiście się zderzały, czy jakieś tam policyjne sprawy, ale to jest taki typowy akcyjniak. Mam skojarzeniabardziej z tytułami takimi jak „John Wick” albo „Jack Reacher”. Coś w tym kierunku. A ty widziałaś już cały serial?
MW: Nie, ja widziałam tylko pierwszy odcinek.

Marcin Gontarski: O to ja widziałam więcej od Ciebie (śmiech)

Magdalena Wieczorek: Ja jestem bardzo ciekawa, co tam dalej się dzieje, bo pamiętam, że scenariusz był bardzo dobrze napisany, a pierwszy odcinek, który widziałam na uroczystej premierze wbił mnie w fotel – dosłownie. Byłam zaskoczona, w jaki sposób jest to prowadzone i że w pierwszym odcinku jest jeszcze miejsce na humor i na taką lekkość. Z tego, co wiem, to im dalej tym atmosfera będzie bardziej gęstniała. Jestem bardzo ciekawa, bo te sceny bójek – nawet z pierwszego odcinka – z udziałem Mateusza są niesamowite. Dużo pracowaliśmy z kaskaderami i wszystkie sceny bójek, strzelanin, czy wypadków, zdarzeń drogowych – nad tym czuwali nasi niesamowici kaskaderzy. W tej choreografii nie ma przypadkowości. Często jak zaczynaliśmy pracę nad sceną, w której Mateusz miał bójkę, to przez dwie godziny scena była jeszcze próbowana choreograficznie „na sucho”, zanim w ogóle zaczęliśmy ją kręcić, żeby była idealna. Wydaje mi się, że kiedy każdy daje z siebie 100%, to po prostu to się musi udać.

Marcin Gontarski: Tak, te sceny są bardzo ciekawie zrobione. One niby nie prezentują nie wiadomo, w sensie nie są przesadnie efekciarskie. Właśnie to jest takie praktyczne, bójki są zrealizowane na stałej kamerze i widać, że nie ma tam w ogóle cięć. Znaczy, zawsze są jakieś cięcia, ale jest iluzja tego, że tych cięć nie ma. Ja trochę się śmiałem z roli Krzysztofa Zalewskiego, którego zupełnie nie poznałem. To było zabawne parę scen. Ijest to świetna rola, choć ja czytałem, że trochę parę osób jąkrytykowało. Zupełnie niesłuszne, bo dużo tych ról jest takich trochę karykaturalnych.

Magdalena Wieczorek: Te postaci są bardzo wyraziste i one muszą takie być.

Marcin Gontarski: Tak, one są też takie komiksowe właśnie. Z tego można było zrobić efektowny komiks. No, chociażby rola samego Piotra Adamczyka jest taka komiksowa.

Magdalena Wieczorek: Uważam, że takie prowadzenie bohaterów jest bardzo odważne, dzięki temu te postaci nie zlewają się ze sobą, są unikatowe. Na przykład mamy postać Bezimiennego, który jest typem macho, twardzielem, profesjonalistą, specjalistą w swej dziedzinie, zabijaką ale i ostoją spokoju. W kontrze do niego mamy właśnie na przykład Justynę, która jest wybuchowa, impulsywna, agresywna, nie myśli do końca, co robi, wpędza ich w kłopoty. Jest porywcza, zupełnie inna niż Bezimienny i to po prostu działa w tych scenach. Uzupełniamy się nawzajem, wszyscy gramy do jednej bramki. Każda postać ma konkretne, wyraziste cechy charakteru, ale co ważne – każda z nich jest podparta psychologią, ma nabudowaną swoją historię. Nawet w postaci Kazika, granego przez Piotra Adamczyka – nie zdradzę tutaj dużo – ale będziemy mogli doszukać się człowieka.

Marcin Gontarski: To już pierwsza scena właściwie sugeruje tylko, kiedy on ma relację z jakąś kobietą i rozmawia z nią poprzez kamerkę internetową. No niestety nie ma ciągłe czasu, no bo musi zająć się gagsterką (śmiech). I fajnie, że będzie tylko sześć odcinków. Bardzo lubię formaty serialowe, które mają sześć do ośmiu odcinków, szczególnie w seriach akcji, bo mamy takie mięso. Konkret totalny. Bez zbędnego przedłużania też. Głównie natężenie na akcję. Bardzo ciekawajest twoja postać. Fajnie było cię zobaczyć w takiej roli. Takiej mocnej kobiety. Cieszę się. Zaczynałaś karierę w serialu „Pierwsza miłość”, gdzie cały czas grasz. Głównie, z tego projektu widownia Cię kojarzy. Tak mi się wydaje. Oczywiście teraz miałeś te dwa fajne projekty jeszcze, ale to są z zeszłego roku, dosłownie.

Magdalena Wieczorek: Tak, tak. Oba miały premierę w zeszłym roku. Wydaje mi się, że w ogóle budowanie pozycji, zaznaczanie swojej obecności w branży to wieloletnia żmudna praca, maraton, a nasza droga najczęściej jest kręta i pod górkę. Dzięki pracy w serialu mogę się skupić na zbieraniu różnych doświadczeń. Dobrze jest mieć coś stałego, serial czy teatr, co daje chociaż minimalne poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście chciałabym żeby nadal pojawiały się w moim życiu wspaniałe projekty, ale w tym zawodzie niczego nie można być pewnym, dlatego ogromnie się cieszę z tego, co jest.

Algorytm miłości – recenzja przedpremierowa. Cringe od CANAL+ będący parodią Love Island potrafi bawić?

Marcin Gontarski: A jakiś projekt masz na oku?

Magdalena Wieczorek: Wierzę, że w tym zawodzie wszystko może się zmienić w jeden dzień. Na razie robię moje stare projekty, dbam o spokój, o mój rozwój, castinguje się i tego się trzymam. I czekam. Wypatruje z utęsknieniem czegoś nowego.

Marcin Gontarski: Czy praca w takim serialu, który jest już od wielu, wielu lat na ekranach, czyli Pierwsza Miłość, trochę Cię to nie ogranicza, jeśli chodzi o szukanie innych zleceń?
MW: W ogóle tak tego nie odbieram. Praca w tym serialu nigdy mi w niczym nie przeszkodziła. Zawsze da się wszystko logistycznie połączyć jeśli chodzi o terminy. Na szczęście nie spotkałam się z sytuacją , że przez granie w serialu codziennym ktoś nie chciał mnie obsadzić w filmie czy chociażby w serialu takim jak „Prosta sprawa”. Kiedyś krążyła taka opinia, wśród profesorów czy kolegów, że granie w serialach, telenowelach czy reklamach to wstyd. Uważam, że te czasy minęły i teraz kompletnie nie ma to znaczenia. Najważniejsze jest to, żeby mieć pracę w zawodzie, co niestety nie jest takie oczywiste.

Marcin Gontarski: Poza tym wiesz – każdy od czegoś musi zacząć. Pamiętam, jaką bardzo fajną rzecz kiedyś powiedział jeden z aktorów – Piotr Głowacki, który wspomniał, że praca w takim serialu codziennym (on akurat mówił o innym serialu) to jest niesamowity warsztat dla aktora. Bo tego tekstu macie tam naprawdę dużo, prawda?

Magdalena Wieczorek: Uważam, że bardzo wiele się nauczyłam na planie serialu codziennego. To 12h na planie zdjęciowym w pełnym skupieniu. Wymaga to dużej dyscypliny, często jest to 18 scen do zagrania, co oznacza sporo tekstu to przyswojenia, a także przeróżne stany emocjonalne, które trzeba z siebie wydobyć. One muszą być na pstryknięcie palcem. To nie jest takie proste jak się może wydawać. To praca pod dużą presją czasu, a sceny niekiedy bardzo wymagające. Jeśli aktor nauczy się z łatwością funkcjonować na planie telenoweli, gdzie działamy na zwiększonych obrotach, to później praca na planie filmu, gdzie tych scen realizuje się w ciągu dnia zdjęciowego znacznie mniej, kompletnie nie jest stresująca i można wydobyć z siebie wszystko co najlepsze. Nie żałuję, że zaczęłam tam pracować i że ta przygoda trwa.

Marcin Gontarski: Oczywiście, że nie ma czego żałować. Ja też pamiętam wielu innych aktorów, którzy tak zaczynali. Roberta Więckiewicza pierwszy raz zobaczyłam w „Samym życiu”czy Leszka Lichotę w „Na wspólnej”. I mam nadzieję, że Ciebie też zobaczę w jeszcze innym projekcie.

Magdalena Wieczorek: Dziękuję. Ja też mam taką nadzieję.

Marcin Gontarski: I mam nadzieję, że też dla CANAL+. Dzięki temu będziemy mogli mieli okazję porozmawiać jeszcze raz. Ja Ci serdecznie dziękuję za rozmowę. I będę wyczekiwał kolejnych twoich projektów. Dzięki wielkie, trzymam kciuki i powodzenia.

Magdalena Wieczorek: Dziękuję i zapraszam wszystkich widzów do oglądania „Prostej sprawy”.

Pierwszy odcinek jest już dostępny w CANAL+ online i na CANAL+ PREMIUM.