Zostało nieco ponad piętnaście godzin do premiery nowego iPhone’a z szóstką w nazwie. Wszyscy fanatycy produktów firmy Apple już od paru tygodni są pewni tego, że jak co roku „jabłuszko” zmiecie konkurencję. Nie byłem i nie jestem użytkownikiem „ajfona”, ale przyznam, że te słuchawki faktycznie pod kątem designu i płynności działania dzięki genialnej optymalizacji, w momencie premiery wyznaczają nowy, wyższy standard na rynku urządzeń mobilnych. W tym roku będzie inaczej. Niestety.
Biorąc pod uwagę co wiemy na temat „szóstki” – szału nie będzie. Począwszy od przekątnej wyświetlacza, która od zawsze według mnie była za mała i do tyłu w porównaniu z konkurencją, kończąc na designie zerżniętym z HTC One M8. Oczywiście moje psioczenie ma sens, jeżeli przyjmiemy, że przecieki na temat nowego iPhone’a chociaż w 70% pokryją się z produktem finalnym w dniu premiery. Miał być szafirowy ekran. Miał być. Tu duże brawa dla Huaweia za podłapanie tej ciekawostki i co najważniejsze – natychmiastowe wdrożenie chociażby do drugiej, mocno limitowanej wersji Ascenda P7. Owe Ascendy już od paru dni możemy zakupić wprost od producenta. Mają szafir, Apple nie. Skoro już porównujemy, to przejdźmy do konkretów.
IFA 2014
Nie katowaliśmy Was newsami z targów IFA 2014, ponieważ były one obecne wszędzie, a nie chcieliśmy powielać innych serwisów. Co nie oznacza, że nie śledziliśmy przebiegu tychże targów i nie odrobiliśmy „zadania domowego”. Wręcz przeciwnie. Sony Ericsson, zaprezentowało produkt, który prawdopodobnie pod kątem specyfikacji technicznej zdepcze jutrzejszego debiutanta. Mocne słowa? Nie bez pokrycia. Przedstawiam Wam Xperię Z3. Ekran o przekątnej 5,2 cala, czterordzeniowy Snapdragon z 2,5 Ghz na rdzeń, 3 GB RAMu i prawie 21 MP do robienia zdjęć. Uważam, że dokładnie takie same „bebechy” znajdziemy w iPhonie, ewentualnie mniejszą ilość pamięci operacyjnej o jakiś gigabajt. Możliwe też, że nowy procesor Apple – A8, będzie nieco wolniejszy, gdyż „umieszczono” w nim tylko 2 Ghz per rdzeń. Idźmy jednak dalej. Skupmy się na systemie, który znajdziemy w rzeczonej Xperii. Nowy Android L, którego „pełnoprawną” wersję ujrzymy lada dzień, zbliżył się wizualnie do iOSA. Po prezentacji na ostatnim „zlocie Google” nie ma wątpliwości, że konkurencyjne systemy stały się bardzo do siebie podobne zarówno pod kątem wizualnym jak i funkcjonalnym. Porównanie sklepów z aplikacjami też oscyluje w granicach remisu, choć moim zdaniem sklep Google Play posiada w swoich zasobach więcej bezpłatnych aplikacji.
Status przede wszystkim
Przyjmując, że systemy są niemalże identyczne, nie uwzględniając takich detali jak fakt, że „niestety” na komputerze z Windowsem nie będziemy mogli odebrać zdalnie rozmowy przychodzącej z aparatu z Androidem, co akurat będzie można uskutecznić mając Mac Booka i iPhone’a, przyjmując, że Xperia Z3 ma conajmniej takie same parametry jak „szóstka”, skupmy się przez moment na cenie. W dniu premiery Z3 ma być dostępny za 2899 zł. Tak. Lepiej i 1/4 taniej od iPhone’a. Wiem, że ludzie kupujący produkty z logo Apple w 90% przypadków nie liczą się zbytnio z kosztami. W końcu są to produkty klasy premium, raczej dla zamożnych klientów lub ich bananowych pociech. Sam fakt, że jako ludzie jesteśmy w stanie zapłacić 3 czy 4 tysiaki za aparat, obrazuje nam doskonale zmianę postrzegania telefonu jako telefon na przełomie ostatnich paru lat. Dawniej telefon był urządzeniem… Funkcjonalnym, potrzebnym do rozmów poza domem, a teraz? Teraz jest symbolem statusu. Dawniej podwijało się rękawy i dumnie ukazywało zegarek z chronografem marki Tag Heuer, czy innej. Teraz rolę tę przejął telefon. Ma być drogi, ładny i najlepiej nieosiągalny dla osób, którymi się otaczamy. Ma być najlepszy. Masz iPhone’a – jesteś bogaczem, masz cokolwiek z Androidem – jesteś nieudacznikiem, nerdem, stereotypowym informatykiem. Apple w specyficzny dla siebie sposób reklamuje swoje produkty. Niezależnie od tego czy bohaterem reklamy był odtwarzacz mp3, telefon, komputer czy tablet, zawsze musiała mu towarzyszyć „wyższa idea”. Absurdalne według mnie reklamy dałbym radę jeszcze przełknąć. Nie są złe, a jako „filmowiec amator” doceniam pracę kamerzysty, ujęcia, dobre zgranie muzyki z akcją na ekranie i tak dalej, ale… Zauważcie jedną rzecz. Od początku swojego żywota, „ajfony” sprzedawały się same. Jasne – zawsze advertising na wszystkich możliwych platformach i kanałach dystrybucji był, ale w ilości umiarkowanej, standardowej na dany rynek. Nagle w okół szóstki Apple stara się znacznie bardziej niż dotychczas. Mamy wyniki – pewnie – rekordowa ilość sprzedanych telefonów w przedsprzedaży. Fajnie. Jak dla mnie, szum ten generowany jest dlatego, że konkurencja jest bliżej niż kiedykolwiek, żeby nie napisać, że jest tym razem po prostu lepsza. A jest. Jestem o tym przekonany na 99%. 1% zostawię sobie do jutra.