W czwartek zadrżało w gamedevie. Wstrząs był solidny, a nikt się go nie spodziewał. Fani serii „Destiny” poczuli, że dla ich ulubionej gry jest jeszcze nadzieja. Być może Bungie jednak naprawi wszystko to, co zostało popsute przez Activision. W końcu relacje pomiędzy tymi firmami stawały się coraz bardziej napięte. Szczególnie po ogłoszeniu, że sprzedaż ostatniego dodatku do Destiny 2 wcale nie idzie tak dobrze i konieczne będzie podkręcenie monetyzacji. Tak twierdził wydawca, czyli Activision. Bungie było zupełnie innego zadania. A teraz ich drogi się rozeszły.
Informację o rozstaniu opublikował Jason Scheirer na łamach Kotaku. Activision pójdzie w swoją stronę, a Bungie w swoją, zachowując przy tym prawa intelektualne do marki „Destiny”. Czy to oznacza, że druga część przejdzie metamorfozę? Nie sądzę. Skoro już wcześniej Bungie zaznaczyło, że sprzedaż i aktywność graczy po wydaniu dodatku znacznie się poprawiły, to raczej skoncentrują się na utrzymaniu produktu. Natomiast kolejna odsłona serii, czyli „Destiny 3”, zostanie od początku do końca zbudowane, utrzymywane i wydane przez Bungie. Oczywiście jest to sytuacja idealna, która może się zmienić. W każdej chwili może wydarzyć się coś nieoczekiwanego.
Nie sądzę, aby pojawiły się roszczenia ze strony Activision. Rozstanie, przynajmniej w komunikatach prasowych, ma charakter pokojowy, obie firmy dziękują sobie za wsparcie oraz współpracę, która skończyła się wcześniej, niż to zakładała podpisana umowa. W kwietniu 2010 roku Bungie postanowiło związać się z Activsion na 10 lat. To oznacza, że Bungie może zacząć szukać nowego wydawcy. Chyba że firma będzie w stanie udźwignąć tę rolę i jest w stanie stworzyć odpowiednie struktury odpowiadające za marketing oraz bizdev. Niemniej warto przypomnieć, że w czerwcu 2018 roku pakiet mniejszościowy, za 100 milionów dolarów, kupiła firma NetEase. Kojarzycie skądś tę nazwę, prawda? Nie dziwię się — wypłynęli na fali zapowiedzi „Diablo: Immortal” i odpowiadają za stworzenie tej mobilnej gry pod światłym przewodnictwem pracowników Blizzarda. Sytuacja jest ciekawa. NetEase odważnie porusza się po zachodnim rynku gier komputerowych. Tworzy mobilną wersję kultowej, rozpoznawalnej marki, a także pakiet mniejszościowy oraz miejsce w zarządzie firmy, która odpowiada za takie serie jak „Halo” oraz „Destiny”. Może teraz, po oficjalnym rozstaniu z Activision, zostanie ogłoszona bliższa współpraca z Netease? Byłby to ciekawy, choć dziwny krok.
Darmowe gry z PlayStation Plus na styczeń – co ciekawego w ofercie?
Bungie nie po raz pierwszy wyzwoliło się spod wpływu większej firmy. W 2000 roku zostało wykupione przez Microsoft, z którym współpraca trwała 7 lat. W trakcie jej trwania Bungie odpowiadało za rozwój gier z serii „Halo”. Po rozstaniu nie otrzymali praw autorskich do marki, pozostały one w rękach Microsoftu. Przypomnę, że w 2010, czyli 3 lata po odłączeniu się od korporacji z Redmont, podpisali umowę z Activision. Jeżeli w ciągu najbliższych miesięcy Bungie ogłosi podpisanie kontraktu wydawniczego z Netease, to oznacza, że historia lubi się powtarzać. A wtedy serca fanów serii „Destiny” ponownie zadrżą, bo będzie to oznaczało, że firma ponownie wchodzi lwu do paszczy, a ich ukochana gra będzie dalej agresywnie monetyzowana.