Dalekie od prawdy jest stwierdzenie, że w dobie pogłębiającej się cyfryzacji sztuki, artyści tradycyjni zostali w jakikolwiek sposób pokrzywdzeni. Sieć i technologia dają niesamowite możliwości, które jeszcze kilkanaście lat temu były nawet dla wytrawnego abstrakcjonisty abstrakcją niewytłumaczalną.

Żyjemy w czasach, w których niemal wszystko zapisywane jest na jakimś etapie w systemie binarnym. Również sztuka. Ołówek, tusz, farby, to wszystko coraz częściej zastępuje tablet Wacoma wyposażony w Photoshopa. Reprodukcje sztuki cyfrowej są sprzedawane masowo. Przy zamówieniach komercyjnych nikogo już nie interesuje, czy coś zostało stworzone przy pomocy pędzla, czy jest efektem godzin spędzonych ze specjalistycznym oprogramowaniem. Ma być terminowo i po prostu podobać się zleceniodawcy.

Myli się jednak ten, kto twierdzi, że beneficjentami nowej rzeczywistości są wyłącznie artyści tworzący cyfrowo. Aktywna obecność w internecie jest korzystna dla wszystkich. Jeśli tylko odrzuci się twardogłowe myślenie i nawet nie tyle pokocha, co przynajmniej spróbuje się zaakceptować obecny stan rzeczy.

Na przestrzeni dwóch lat Jason T. Borbet wziął pod lupę kilkudziesięciu malarzy współczesnych. Żeby była jasność. Artystów, którzy sprzedają swoją sztukę również, a część z nich przede wszystkim w sieci. Od Stanów Zjednoczonych, poprzez Jamajkę, na Etiopii kończąc. Przedział cenowy za pojedynczy obraz jest olbrzymi i w zależności od rodzaju pracy i popularności artysty, ceny idą nawet w dziesiątki tysięcy dolarów za obraz. Nie ma wśród nich topowych nazwisk, jednak nie trzeba być kolejnym Andym Warholem, by zapewnić sobie przyzwoite warunki. Za to niezbędne jest własne studio, trochę talentu, sporo ciężkiej pracy i stałe łącze internetowe.

Dobrze wykorzystana szpachla malarska jest ciągle w cenie. Jednak być dobrym to jedno. Zupełnie inna rzecz to umieć się sprzedać. Dlatego Twitter, Facebook, Pinterest, Instagram, Tumblr, a dalej bardziej wyspecjalizowane serwisy, jak ArtStation, DeviantArt, czy Behance – to nazwy, które powinien znać każdy, kto chce dotrzeć do potencjalnych odbiorców. Są one równie ważne, a często ważniejsze niż posiadanie własnej wizytówki, czy dobre kontakty z lokalną galerią sztuki. Dzięki sieci wyrabiasz nie tylko markę, ale również tworzysz własną galerię. Taką, która nie zna granic geograficznych. Taką, w której to ty ustalasz reguły, ceny, terminy. Taką, która nie pobierze od ciebie prowizji.

Już samo stworzenie własnej wirtualnej wizytówki, nie jest wielkim wyzwaniem. Obecnie nie trzeba być specjalistą, żeby samemu otworzyć stronę internetową. Nawet jeśli nie jesteście zaznajomieni z hostowaniem, czy systemami zarządzania treścią, które oferują proste i gotowe rozwiązania. Zawsze możecie zwrócić swoje oczy w stronę platform specjalizujących się w budowaniu tego typu serwisów. WordPress.com i Squarespace to miejsca, które pozwolą stworzyć elegancka witrynę w ciągu doby.

Ponadto, nawet jeśli dopiero zaczynacie i jeszcze nie wyrobiliście sobie nazwiska, a nie macie kontaktów, to już teraz możecie próbować sprzedawać. Czy to poprzez własny sklep, specjalistyczne platformy ecommerce, czy wystawiając swoje dzieła na eBayu.

Powstaje pytanie, jak to wszystko ogarnąć, prawda? Bo chociaż każda z opisanych czynności jest w dzisiejszych czasach niemal organiczna, to ciężko ze wszystkim uporać się samemu i jeszcze znaleźć czas na tworzenie. Przyznam, odpowiedź nie jest prosta. Przypomniałem sobie jednak moją zeszłoroczną rozmowę z Terrym Moorem (artystą i scenarzystą serii komiksowych, takich jak Rachel Rising, Strangers in Paradise, Motor Girl, Runaways, czy Spider-Man Loves Mary Jane). Na pytanie o

to jak się przebić do branży, dostałem dosyć niespodziewanie odpowiedź zaskakującą, ale również bardzo mądrą:

Talent + Ciężka praca + Oddanie = Kariera. Ale to wiesz, prawda? Ważne jest jeszcze jedno. Wszyscy ludzie, którzy są zdolni iść naprzód i robić karierę mają kogoś ważnego obok siebie. Męża lub żonę, partnera albo ktoś bliskiego. Potrzebujesz pomocy, ponieważ im większy sukces osiągniesz, tym trudniej jest iść dalej. Łatwiej jest przebić się do biznesu niż w tym biznesie się utrzymać. I jeśli jesteś wystarczająco kreatywny by być popularnym, to mało prawdopodobne, byś mógł także prowadzić biznes. To są dwa różne rodzaje ludzi. Nie możesz być oboma, nawet nie próbuj. Skorzystaj z pomocy kogoś praktycznego, kogo kochasz i komu ufasz z praktycznych względów.

Terry nie tylko pisze i rysuje klasycznie komiksy. Prowadzi również własne wydawnictwo. Ćwierka, udostępnia, jest aktywny niemal w każdym ważnym serwisie społecznościowym. Jednocześnie jeździ na konwenty, gdzie spotyka się ze swoimi czytelnikami i zbiera najważniejsze branżowe nagrody. Robi to zawsze w towarzystwie żony. Nie wszystko da się ogarnąć samemu, za nawet pomocą zer i jedynek. Przynajmniej na razie. Cała reszta jest na wyciągnięcie ręki. Nie ważne, czy używacie tabletu graficznego, czy szpachli malarskiej i pędzla.