Niby wiedziałem, że jest. Niby wiedziałem, że wygodny. No ale po co mi? W zasadzie nie miałem większych potrzeb w zakupie, bo moje obcowanie chociażby z jutubem ograniczało się raczej do sporadycznego przejrzenia tego co świecie video piszczy. Kupiłem i jestem zachwycony.

Dla niewtajemniczonych (a nie sądzę by było ich wiele) link z omówieniem od Łukasza, po co i dlaczego Chromecast może się przydać?

Chromecast – „pendrive” z HDMI do streamingu prosto na Twój TV.

W zasadzie sam zakup podyktowany był potrzeba przerzucenia materiałów video z mojego NASa, bezpośrednio na telewizor. Ten był prezentem, bez żadnych inteligentnych opcji (taki zresztą chciałem), to powstała dziura. Jak transportować to co na NASie bezpośrednio na telewizor? Okazało się, że Chromecast był odpowiedzią. Wtedy pomyślałem, że w końcu mam realny powód na kupno tego ustrojstwa.

Przespałem tą technologie nieco świadomie. Ależ jednak miałem frajdę, po rozpakowaniu i uruchomieniu tego cuda. Streamowania z NAS działa wyśmienicie, materiały z Youtube działają wyśmienicie, streamowanie Chrome działa wyśmienicie. Nagle się okazało, że potrzebowałem tego urządzenia i w sumie nie wiem jak wychowałem się bez niego. Wprawdzie przyszło za niego zapłacić 200zł, jednak jest on zdecydowanie wart tych pieniędzy, za komfort jaki daje. Nagle okazuje się, że sprawne włączenie czy to materiału na YT, czy to włączenie muzyki wprost ze Spotify, to kwestia właściwie kilku kliknięć.

Powiecie zdziwieni, no to chłop odkrył technologie. Od lat na rynku, a ten szczerzy zęby. To prawda, z drugiej strony, to dość dziwne uczucie, kiedy śledzisz trendy technologiczne, znasz możliwości kolejnych gadżetów. Oceniasz ich przydatność surowym okiem (co często jest trudne, bo zawsze znajdą się jakieś potrzeby, jak to u Geeka bywa), decydujesz, że jednak odpuścisz zakup. Potem po kilku latach, kiedy pojawia się potrzeba, kupujesz i zachwycasz się jak dziecko, zastanawiając się nad tym, jak to się stało, że nie mam tego cuda od samego początku? Mam nadzieję, że to tylko zbieg okoliczności i nie będę musiał weryfikować mojej opinii ponownie dla wszystkich sprzętów, które testowałem. Zrujnowałoby to mój budżet.

To musiał być zbieg okoliczności.