Wiadomość na temat gry AR osadzonej w świecie Harry’ego Pottera można uznać za magiczną. Na pewno rozpaliła serca domorosłych czarodziejów, sprawiła, że z wielką chęcią wrócą do machania różdżkami. Jednak produkcja zapowiedziana przez studio Niantic, to nie jedyna taka szansa. W świecie gier jest jeszcze jeden tytuł, jednak mam wrażenie, że zbierają się nad nim czarne chmury.
Do zainteresowania się grą Maguss zainspirował mnie komentarz Kamila Markiewki, który pojawił się pod moim tekstem na temat polskiego Slavic Monsters. Nasz Czytelnik stwierdził, że Maguss spodoba się osobom lubiącym klimat fantasy, że gra jest w becie, ale już wciąga. Nie będę udawał, że przetestowałem produkcję, nie zrobiłem tego. Znacznie bardziej zainteresowała mnie sama historia Magussa, bo nie jest to tytuł tworzony przez wielką i znaneą firmę. Mamy tutaj do czynienia z grą opracowaną i rozwijaną przez studio niezależne od 21 listopada 2016 roku. Właśnie wtedy Maguss został ufundowany w ramach zbiórki na IndieGoGo. Twórcy zebrali zawrotną sumę 422 844 dolarów. Minął rok. Czy odbiorcy otrzymali ukończony produkt? Nie. Czy gra jest w otwartej becie? Nie. Czy można zakupić wczesny dostęp? Tak. W tym momencie postanowiłem odpuścić. Mam dystans do wszelkiego rodzaju zbiórek związanych z produktami cyfrowymi, a gdy pojawia się ten okropny wczesny dostęp, to od razu zaczynam uciekać. Z mojego doświadczenia wynika, że takie połączenie często prowadzi do katastrofy.
Wróćmy do Magussa. Obietnic było wiele. Wieloosobowa gra w rozszerzonej rzeczywistości pozwalająca na wcielenie się wielkiego maga. Wyzwania, walki z potworami, pojedynki PvP, tworzenie przedmiotów oraz czarów, a na dodatek – tak! – kontroler w kształcie różdżki! Gadżet łączący się z telefonem za pomocą Blutetootha, które zadaniem miało być uprzyjemnienie rozgrywki. Na materiałach promocyjnych wygląda to obiecująco i pozostanie w sferze mockupów oraz niespełnionych marzeń. Otwarta beta miała się pojawić w październiku 2017 roku, co nie nastąpiło. Została przesunięta na przyszły rok, na luty, ale myślę, że bezpieczniej będzie stwierdzić, że otwarta beta Magussa pojawi się w pierwszym kwartale. Ondriej Tokar, twórca gry, opublikował post na Facebooku, w którym tłumaczy się z opóźnienia oraz z tego, dlaczego nigdy nie dostarczy różdżki. Krótko mówiąc: wszystko rozbija się o pieniądze. Nie spodziewał się nagłych wydatków, nie przewidział tego, że masowa produkcja gadżetu możne wymagać tak dużych nakładów finansowych. Inwestora wciąż nie ma, dlatego osoby związane z projektem postanowiły pozyskiwać dodatkowe fundusze z reklam oraz sprzedaży wczesnego dostępu.
Na twórcy mści się brak doświadczenia. Czytając wpis mam wrażenie ,że w trakcie planowania zbiórki nie zrobiono solidnego rozpoznania poszczególnych kosztów. Tak, pracownikom trzeba zapłacić, prowadzenie firmy kosztuje, konieczny jest marketing, a i prawnik może się przydać. Na rynek nie można tak po prostu wprowadzić jakiegoś gadżetu. Potrzebne są pozwolenia, trzeba przemyśleć kwestię zasilania, bo za sprawą pewnego flagowca dowiedzieliśmy się, że akumulatory mogą wybuchać. Maguss ma zamiar uderzyć w sektor gier mobilnych opartych o free2play. Dzisiaj jest tam gęsto, już rok temu trudno było włożyć szpilkę w dowolny sklep. Pozyskiwanie użytkowników jest coraz droższe, monetyzacja coraz trudniejsza. Na dodatek projekt nie jest jeszcze ukończony, a czas gra na niekorzyść Maguusa. Czy ktoś po premierze produkcji w świecie Harry’ego Pottera, chociaż spojrzy na ten tytuł? Nie sądzę. Po co? Niantic ma zasoby oraz fanów, koszty pozyskiwania graczy będą niższe, mają doświadczenie w monetyzacji. Jeżeli Maguss nie pojawi się jako otwarta beta w pierwszym kwartale 2018 roku, to projekt będzie można spisać na straty.