Jest to tytuł wydany w 2020 roku przez studio odpowiadające za inną produkcję utrzymaną w tym samym gatunku. „Halcyon 6: Starbase Commander” również oferowało podobną atmosferę zabawy, jak „Star Renegades”. Interesujące jest to, jak twórcom udaje się grać ciągłym poczuciem zagrożenia. W przypadku ich najnowszego tytułu, na każdej mapie mogłem wykonać tylko określoną liczbę akcji. Potem pojawiał się boss, zwany Behemotem, a sukces w walce w dużej mierze zależał od mojego wcześniejszego przygotowania. Nie tylko zebrane przedmioty są tutaj istotne! Jednym z moich ulubionych rozwiązań w „Star Renegades” jest system relacji pomiędzy postaciami.
Walka i eksploracja cały czas się przeplatają, a rytm całemu zwiedzaniu nadaje konieczność rozbijania obozów. To właśnie tam, przy ognisku, pojawia się niezwykle ważna możliwość budowania relacji pomiędzy bohaterami. Odblokowywanie kolejnych poziomów pozwala na wykorzystanie ciekawych kombinacji oraz daje bonusy, które często wpływają na sposób walki.
„Star Renegades” proponuje dobrze wykonaną walkę, która nie jest pozbawiona wad. Przyznaję, że potrzebowałem kilku rozgrywek, aby załapać, w jaki sposób mam prowadzić potyczki. Dlaczego? Podstawowym grzechem „Star Renegades” jest mnogość statystyk. Podoba mi się to, że jest mnóstwo różnego rodzaju ataków, typów obrażeń oraz sposób na kontrolowanie pola walki. Niestety, liczba informacji koniecznych do uchwycenia w trakcie pojedynczego starcia czasem bywa przytłaczająca. Trzeba kontrolować statystki postaci, odpowiednio korzystać z umiejętności, aby wydłużyć życie wojowników, a na koniec konieczne jest sprawdzenia odporności i słabości przeciwników. Po wybraniu drużyny i rozpoczęciu eksploracji, danej planety nie ma już możliwości zmiany składu! Trzeba zakończyć misję i ponownie ją rozpocząć, decydując się na innych, dobrze kontrujących przeciwników, bohaterów.
Rozumiem, że gry z gatunku roguelike mają wywoływać poczucie frustracji, ale w przypadku „Star Renegades” często brakowało mi możliwości jej skanalizowania. Tym bardziej że przeciwnicy, wraz z kolejnymi porażkami, ewoluują. Rosną w siłę, otrzymują nowe statystki oraz umiejętności.
Przyznaję, że to świetnie wpływa na emocje w trakcie zabawy. Po prostu brakowało mi ciekawszych możliwości rozwoju moich postaci. Zdobywałem kolejne poziomy, ale wyraźnie widać, że jest to silnie liniowa progresja. Wybrana klasa praktycznie definiuje całego bohatera, dlatego ciągle trzeba eksperymentować z drużyną. A nie da się tego zrobić w trakcie misji, tylko pomiędzy nimi. Po opanowaniu statystyk, zrozumieniu tego, jak należy prowadzić walkę, cały czas drażnił mnie brak elastyczności w rozwoju postaci. Minimalnie sytuację poprawią przedmioty, które dają różne statystki. Jednak jest ich niewiele, często trzeba wybierać pomiędzy wzmacnianiem jednej postaci a zbrojeniem całej drużyny.