Może to i nienajlepszy pomysł, by pisać o tej grze na gorąco, pod wpływem emocji, ale definitywnie witki mi opadły. Jestem fanem serii Pro Evolution Soccer od czasów kiedy nosiła ona jedyną nazwę Winning Eleven. Pierwszy numerek w który grałem to Winning Eleven 4 na PSX, lata świetlne temu. Niesamowita grywalność w zestawieniu z Fifą spowodowała, że przez lata byłem ogromnym fanem tej serii. Grałem zarówno na konsolach jak i ostatnio na PC.
Testując jednak ostatnie wydanie PESa (2013) miałem dość mieszane uczucia. Gra przez lata niewiele się zmieniła, to oczywiście ogromna zaleta jak i wada równolegle. Niemniej właśnie po tym wydaniu postanowiłem, że na przyszły rok zobaczę, jak to jest u konkurencji. Gdy jednak doszło do etapu kupna, marketingowe bajery PESa, takie jak kompletna zmiana silnika gry – spowodowały moją ogromną ciekawość, w związku z tym padło ostatecznie na PES 14 (inną zaletą jest oczywiście tryb Master League Online).
Tutaj zaczął się koszmar. Pomijam fakt, że cały interfejs gry wygląda jak z gier na Pegasusa, część stylistyczna woła o pomstę, to niestety nie koniec. Warstwa stylistyczna gry nigdy nie była jej ogromną zaletą, jednak do jej ergonomii można było się przyzwyczaić. Kolejne problemy pojawiły się z wgraniem patcha, którego musiałem pobrać ręcznie. Dlaczego o tym wspominam, otóż kolejny patch pobierał się automatycznie poprzez grę. Brak konsekwencji.
Do tego musiałem przeinstalowywać grę bo okazało się, że są dwa różne patche a ja zainstalowałem ten niewłaściwy, co spowodowało, że gra przestałą się uruchamiać. Idąc dalej, kolejny patch miał się ściągnąć przez klienta gry. Tu nie obyło się także bez problemów, ze względu na komunikat o braku łączności. Bez jego wgrania nie było możliwości uruchomienia trybu online. Krew się we mnie gotowała. Zacząłem szperać w sieci, okazało się że Konami udostępniło narzędzie do sprawdzania portów, gdyż to ponoć one miały stanowić problem. Port UDP został otwarty, ale dalej nie chciał się połączyć by pobrać update. Szukałem dalej. Ktoś zasugerował, że wyłączenie Avast Antywirus załatwi sprawę, a jak na ironie mam Avasta, więc postanowiłem spróbować. Bingo, udało się – wszystko przez Avast. Niby to oczywiste, ale na liotść czy tak trudno poinformować gracza, że program antywirusowy może stanowić problem?
W grze nowy, szumnie ogłaszany silnik. Faktycznie jest inaczej, mozolnie, trudno (tak jak powinno być) i sennie. Nie rozegrałem kilkuset meczów, raptem kilkanaście i powiem wam, że jestem zawiedziony. Jak dla mnie kompletnie brakuje dynamiki gry a by przesunąć piłkę do przodu, to bez trików podstawowych się nie da. Tryb Master League Online, czyli to za uwielbiałem tą grę pogmatwany. Cholera wie o co chodzi w tych wszystkich rankingach, ligach i gwiazdkach. Gdzieś się Konami w tym wszystkim pogubiło. Czarę goryczy przelała ostatnia rozgrywka online w której przeciwnik miał możliwość wyboru stadionu i rodzaju piłki i wybrał… niewidzialną, tzn. on ją widział a ja niestety nie. Podejrzewam, że to błąd twórców gry a przeciwnik posiadał piłkę, której ja nie miałem. Jakiś dramat.
Jak to wszystko podsumować? Celowo unikałem bezpośredniego odniesienia do Fify, bo jeśli chodzi o całą otoczkę taką jak interfejs, opcje grania ze znajomymi, licencje bije niestety PESa na główe. Ten drugi zawsze dla mnie wygrywał grywalnością, ale niestety w tym roku zamiast ukochanego PESa dostałem rozgrzebanego potworka, który wymaga poprawek i przede wszystkim dopasowania go do obecnych standardów gier. To skandal, że nie mogę zagrać ze znajomym online. Jestem totalnie zawiedziony i powiem to głośno; żałuje że w tym roku nie kupiłem fify.