Jeśli zapytacie mnie, czy i jak często jestem na imprezach branżowych, to odpowiem Wam, że wcale. Nie jestem fanem, ale głównie nie mam czasu, łącząc działalność na dailyweb, z pracą na etacie w korpo i życiem rodzinnym, żyjąc na wsi pod Trójmiastem. Tym razem jednak dałem się namówić Garminowi, bo nie wypadało odmówić 3 raz, tym bardziej że głównym motywem były… rowery i góry.
Początek września to jest zawsze szalony czas w naszej redakcji. Przede wszystkim budzi się cała branża po wakacjach, pojawiają się pierwsze premiery, a przede wszystkim eventy, na których musimy być. Jak wspomniałem, ja raczej od nich stronie, głównie przez perspektywę wspomnianych dwóch etatów i trzeciego, który wiąże się z tym, że mieszkam na wsi, a więc tydzień roboczy, to głównie spędzanie czasu w aucie i wożenie dzieciaków na przeróżne aktywności, treningi. Zostaje mi tak niewiele czasu i ciężko jest upchnąć co drugi dzień, skromne 2h jeżdżenia na ukochanym gravelu.
Wrzesień zaczął nam się targami IFA 2023 w Berlinie, a więc nie dość, że trzeba było tam dojechać, to te kilka dni było dla nas bardzo wyczerpujące energetycznie. Praca do późnej nocy, poranne wstawanie, wszystko po to, by zrobić jak najwięcej ciekawych materiałów w postaci relacji. Cel się udał, mamy 41 materiałów, z czego połowa ma materiał video (i tym samym pobiliśmy ubiegłoroczny rekord, co ogromnie cieszy!). Oczywiście kosztowało to sporo wysiłku, a ja jako już prawie 40-letni gość, coraz bardziej zaczynam odczuwać takie akcje.
IFA 2023 w pigułce: wywiady, video, artykuły, podcasty i relacje
Kiedy jednak padło hasło Garmin Bootcamp, wiedziałem, że nie ma odwrotu i kosztem podróży na drugi koniec Polski, dokładnie w Góry Stołowe, będę mógł posmakować tego, czego nigdy nie miałem okazje, to wiedziałem, że trzeba będzie zakasać rękawy. No i pojechałem 600 km wprost do Polanicy-Zdrój, gdzie cały event zorganizowany przez markę Garmin, miał miejsce.
Rowery, bieganie, inspirujący ludzie
Cały event podzielony był na dwa dni, wypełnione na aktywności. Były dwie grupy, jedna składająca się na tych rowerowych i ta nudniejsza: biegaczy ;-) Plan był również interesujący, bo pierwsze dnia zaplanowane były trasy enduro dla tych bardziej i mniej wymagających lub jak wolicie: uzdolnionych, a na drugi dzień kurs na gravelach wprost z Polanicy do Radkowa, bardzo malowniczą trasą. Oczywiście podobne aktywności przewidziane dla grupy biegaczy.
Całość oczywiście przeplatana nowościami od Garmina, wspólnymi kolacjami czy kibicowaniem na Garmin Ultra Race, który odbywał się w tym samym czasie. To była też doskonała okazja spróbować wszystkich nowości od marki, którą bardzo szanuje i której jestem fanem (do tej pory marzy mi się Instinct 2, bardziej niż ostatni Fenix). Największą nowością sprzętów na pewno był Garmin Venu 3, który pojawił się na chwilę przed eventem i który towarzyszył mi przez całe wydarzenie. Ba, mam go nawet teraz na testach i z pewnością podzielę się wrażeniami w dedykowanej recenzji.
Venu 3 i nowe nowości softwarowe w oprogramowaniu
Cóż nowego ponad Venu 3? Cała masa ciekawostek związanych z komputerami rowerowymi. Są nowe parametry Flow (płynność) i Grit (trudność), które opisują pokonywany przez Was ślad. Prawdziwą gwiazdą, jeśli chodzi o nowości w oprogramowaniu, jest z pewnością Group Ride. To narzędzie pozwala stworzyć wirtualną grupę, gdzie możesz komunikować się z resztą, a także na żywo śledzić, gdzie aktualnie się znajdują. To w praktyce ułatwia wspólne poruszanie się nie tylko w trakcie eventów typu coffee ride, ale może się również okazać bardzo wygodne w trakcie np. ultra-maratonów rowerowych.
Obsługa tej funkcji jest zaskakująco prosta, bo wystarczy przekazać innym uczestnikom wygenerowany kod, podczas zakładania grupy. Świetny pomysł, który mieliśmy okazje także sprawdzić w trakcie naszych wypraw rowerowych.
Enduro
A mówiąc o rowerach, to pierwszego dnia mieliśmy okazje spróbować własnych sił na trasach i rowerach Endura. Wybraliśmy się do Czech, gdzie posmakowaliśmy tego, co Enduro oznacza w praktyce. Prócz mojego absolutnego debiutu w górach, debiutu na trasach endura, doszedł debiut na rowerze z pełnym zawieszeniem.
Dotychczas każdy kamień lub korzeń, dla mojego gravela i 35 mm szerokiej opony był czymś, co stwarzało zagrożenie życia, serio. Przy pełnym zawieszeniu, ogromnej oponie, fruwało się po tych nierównościach, chociaż trzeba było przełamać na początku barierę psychologiczną. Trasa nie była wymagająca (wybrałem łatwiejszą), chociaż były fragmenty, w których włos na mojej łysej głowie, jeżył się pod kaskiem.
Frajda to była ogromna, ale uświadomiłem sobie, że jednak wole nieco bardziej spokojne, szutrowe lub leśne trasy, nie wspominając oczywiście o nudnych DDRach.
Gravel w górach
Na drugi dzień wybraliśmy się na trasę już po stronie polskiej, gdzie gravele spokojnie wystarczyły. Zabrałem swój rower (bo jak inaczej!), co było doskonałym pomysłem. Garmin zadbał jednak także o tych, którzy roweru nie mieli okazji zabrać, serwując wszystkim rowery spod marki Rondo (uwielbiam ich nowy look).
Wybraliśmy się w trasę, gdzie na 33 km, było ponad 600 m w górę, co dało się odczuć. Tym bardziej że początek po 4km, miałem już na liczniku prawie 300 m w górę, co dla mnie, człowieka znad morza, było przeżyciem dość ekstremalnym.
Pełen profil trasy znajdziecie na mojej Stravie.
Fun był szczególny, że po podjeździe czas przyszedł na zjazd. Pierwszy raz toczyłem się z góry przez prawie 4 km! Doskonałe doświadczenie dla człowieka z płasko-polski. Potem szybkie jedzenie w Radkowie i w zasadzie wyszedł szybki powrót do hotelu i do Trójmiasta.
Ludzie
Największą atrakcją na wyjeździe byli przede wszystkim ludzie. To fantastyczne poznać całą zgraję osób, które dzielą podobne pasje, a jednak są one z kompletnie innego świata. Przedstawicieli branży technologicznej było raptem kilku i doskonale było ich poznać osobiście, zaś reszta to zawodowi sportowcy lub tacy, którzy pracują wokół sportu. Poznałem całą masę interesujących ludzi, a przede wszystkim takich, którzy uświadomili mi, że nie ma żadnych wymówek, kiedy chodzi o zdrowie i sport.
Ten wyjazd to była doskonała dawka przyjemności, sprawdzania niesprawdzonego, smakowania tego, czego nie było dane wcześniej i nie mówię tutaj o strawach, a o rowerach w górach. Obcowania z technologią Garmina, we właściwych warunkach dla tego sprzętu, będąc otoczonym masą interesujących i inspirujących ludzi. Odkurzyłem nawet swoje buty do biegania i postanowiłem, że spróbuje ponownie, mimo szczerej niechęci do tej aktywności, ale nie ma żadnych wymówek. Żadnych.
To była fantastyczna przygoda i byle więcej podobnych eventów branżowych!