Szczerze mówiąc, kiedy pojawiło się Nintendo Switch, dla mnie była to kolejna zabawka, która raczej do arsenału moich gadżetów nie trafi. Wiele się nie zmieniło, w końcu to dalej zabawka, ale po tym, co dzisiaj zaprezentowali, osobiście patrzę na nią nieco bardziej łaskawym okiem. O czym mowa? Poznajcie Nintendo Labo, które zmienia wiele.
Kto by pomyślał, że kilka kartoników może zmienić tak wiele? Zanim przejdziesz wzrokiem do kolejnego akapitu, musisz obejrzeć video poniżej. Wyjaśni ono wszystko:
https://www.youtube.com/watch?v=P3Bd3HUMkyU
Wrażenia? Dla mnie prostota pomysłu i wykorzystania potencjału konsoli jest wręcz genialna. Nagle okazuje się, że za sprawą kilku złożonych kartoników, całe doświadczenie grania na konsoli zmienia się o 180 stopni. Wygląda na to, że nie tylko ja jestem pod wrażeniem tego pomysłu, sam materiał opublikowany wczoraj, zanotował prawie 4 mln wyświetleń.
Oczywiście podobne pomysły już funkcjonowały, chociażby popularne cardboardy do VR. Tutaj jednak interakcja idzie dalej, bo wykorzystuje cały potencjał konsoli. Można zagrać na kartonowym pianinie, wybrać się na ryby, czy zamienić się w wielkiego robota, który niszczy wszystko, co stanie na jego drodze. A to wszystko za sprawą kilku kartonów i paru gumek.
Zapytacie ile to będzie kosztować? No i tutaj schodzimy na ziemię. Cena pojedynczego zestawu to 70$. Za kilka kartonów. Brzmi kosmicznie. Z drugiej strony, to ekonomiczne opakowanie daje dużo możliwości na nowe doświadczenia i frajdę z grania, trzeba będzie tylko obchodzić się z nim bardzo ostrożnie. Premiera zaplanowana została na 20 kwietnia.
To co mnie jednak martwi, u nas jak to zwykle bywa, po wszystkich prowizjach pośredników i podatkach 70$ da 450zł, a to już zupełnie nieakceptowalna cena. Nawet za tak świetnie przygotowany produkt.