Od czasu do czasu na łamach DailyWeb wspominam o grach, które w interesujący sposób podchodzą do kwestii wykorzystania kart. Zawsze staram się znaleźć jakiś ciekawy punkt odniesienia, aby pokazać oryginalną wizję twórców. A jednak zdarza mi się wracać do klasycznych cyfrowych karcianek. Szczególnie jeżeli są nowością na rynku. Zawsze warto je sprawdzić, dać im szansę. W końcu najbardziej lublimy te gry, w które już graliśmy.
W ostatnich tygodniach spędziłem trochę czasu, zagrywając karty w „Mythgard”. Tę produkcję znajdziecie na Steamie oraz jako aplikację mobilną dostępną w App Store oraz Google Play. Tytuł jest aktualnie w fazie otwartej bety. Gdybym miał podsumować tę grę jednym słowem, to napisałbym, że jest poprawna.
Jej mechanika skupia się na wykorzystywaniu kart, które wpływają na inne, a także na odpowiednim rozstawianiu jednostek.
Można blokować ataki przeciwnika, usuwać ulepszenia z pól, asortyment różnego rodzaju przeszkadzajek jest bardzo duży. Podoba mi styl, w jakim utrzymana jest gra. Neonowy, czasem brudny, grafiki na kartach potrafią być dziwaczne, zaskakujące i niecodzienne. Bawiłem się dobrze, jednak obawiam się, że do „Mythgard” już nie wrócę.
Na rynku jest mnóstwo cyfrowych karcianek, dlatego ten tytuł jest dla mnie jednym z wielu. Nie będę ukrywał, że próbowałem swoich sił w różnych produkcjach. Był „Hearthstone”, „Gwint”, „Faeria” oraz „Artifact”. Wiedziony sentymentem zainstalowałem nawet „Magic the Gathering: Arena”.
„Mythgard” stara się łączyć elementy tych tytułów, co wychodzi różnie, ale najczęściej poprawnie. Jednak nie widzę sensu, aby kontynuować swoją przygodę w tym cyforwym świecie.
Po co? Skoro mogę zagrać w „Magic the Gathering: Arena”, które jest najbliższe temu, co przeżywałem w młodości. Jeżeli poczuję potrzebę eksperymentowania, to sięgnę po „Gwinta” lub „Artifact”. „Mythgard” po prostu niczym nie wyróżnia się na polu innych karcianek. Jest konglomeratem różnych mechanik, ale nie ma w nim za grosz oryginalności. Wykonanie jest w porządku, jednak, moim zdaniem, to zdecydowanie za mało, aby przebić się na rynku cyfrowych karcianek.
Wolę produkcje, które są znacznie bardziej wyraziste. Nie muszą być specjalnie skomplikowane, z rozbudowanymi statystykami. Siła znanych karcianek polega na tym, że łatwo się w nie wciągnąć.
Schody zaczynają się, gdy człowiek zaczyna myśleć o konstrukcji talii oraz poszukuje synergii pomiędzy poszczególnymi czarami i potworami. W przypadku „Mythgard” zabrakło mi tego elementu, nie poczułem się złapany.
Mechaniki już gdzieś widziałem i za każdym razem stwierdzałem, że wolę zagrać w tytuł, który rozsądnie korzysta z jednej, a nie stawia na połączenie wielu. To może przytłaczać, odnoszę wrażenie, że „Mythgard” ma bardzo wysoki próg wejścia, jak na cyfrową karciankę.
Jeżeli lubicie taką formę rozrywki, to dajcie szansę temu tytułowi. Może do was przemówi, ja jednak wrócę do „Magic the Gathering: Arena”.