Choć swoją przygodę z grami komputerowymi zaczynałem jeszcze na Amidze, to wśród moich pierwszych maszyn do grania największym sentymentem zawsze będę darzył PlayStation.
„Szaraka” zobaczyłem po raz pierwszy u kolegi. Byłem wtedy w podstawówce – 1999 albo 2000 rok. Graliśmy w FIFA 1998, Crasha i Drivera oraz mnóstwo dem, które dodawane były do ówczesnych magazynów o grach. Pamiętam to wyraźnie, bo po raz pierwszy w życiu widziałem wtedy prawdziwie trójwymiarowe (bo trudno takową nazwać np. Wolfensteina na Amigę) gry.
To właśnie wtedy narodziły się moje pierwsze growe sympatie i miłości, do których cały czas czuję ogromną nostalgię. Swojego PSX-a dostałem niedługo potem i… wsiąknąłem. Na mojej konsoli oprócz mnie i mojego brata grał też mój kuzyn, koledzy z osiedla, koledzy ze szkoły. Internet w Polsce był wówczas jeszcze w powijakach, więc nie zdawaliśmy sobie sprawy, że takich jak my były wtedy w kraju całe rzesze. I grali dokładnie w te same gry, co my.
Tony Hawk’s Pro Skater
Znany wśród naszej bandy początkowo jako po prostu „deskorolka”, Tony Hawk’s Pro Skater był produkcją, o której długo marzyłem zanim jeszcze miałem swoją konsolę. Wycinki gameplay’u często pojawiały się w telewizyjnych programach o grach (ach, te czasy!) takich jak Game One czy jego następca – Hyper. Podsycone świetną muzyką i bez zbędnego komentarza klipy robiły dokładnie to, co miały robić – sprawiały, że dzieciaki takie jak my śliniły się przed telewizorami i po prostu musiały w to zagrać.
Z perspektywy czasu jeszcze bardziej doceniam tę grę. Nie dość, że pierwsze części serii to były doskonałe tytuły sportowe, to niosły ze sobą dodatkową wartość. Pokazywały choćby jakim genialnym medium dla muzyki mogą być tego typu produkcje (soundtracki z THPS to do dzisiaj fenomenalne składanki punkowo-rapowe) czy też, że w grach wcale nie musi chodzić tylko o przemoc. Niestety coraz mniej mamy takich przykładów.
Crash Bandicoot
Razem z pierwszym PlayStation miałem w zestawie Crash Bandicoot 3. Sympatyczny „lisek” (przecież nie wiedzieliśmy co to znaczy „bandicoot”…) dość szybko okazał się nie taki miły jak nam się początkowo wydawało. Poziom trudności tej gry był dla mnie wówczas wyzwaniem. Na szczęście po ostatnim remasterze w postaci N-Sane Trilogy okazało się, że dzisiejsi gracze mają problemy z dokładnie tymi samymi etapami co ja kiedyś. Po Crashu została mi natomiast ogromna sympatia do kolorowych platformówek 3D. To trudna miłość, bo przez wiele lat nic się nie działo w tym gatunku gier. Teraz to się trochę zmienia choćby za sprawą odświeżonego Spyro.
Osobny akapit należy się w tym miejscu gokartowemu spin-offowi serii – Crash Team Racing. Dla mnie i moich kolegów ta gra była tym, czym dla Amerykanów był Mario Kart na Nintendo 64. Zresztą, umówmy się, Naughty Dog dość mocno „wzorował” się tu na hicie Nintendo. My jednak o Mario Kart wówczas nie słyszeliśmy, a CTR był tak dobry, że przegraliśmy w niego łącznie setki czy nawet tysiące godzin.
FIFA
Zaskoczeni? Tak, fanatykom sportowych gier na konsole PSX przypomina przede wszystkim złote czasy Pro Evo/Winning Eleven. I choć w PES-a także zdarzało mi się grać, to jednak FIFA 98 i 99 zapamiętałem najlepiej. Ta gra była marzeniem każdego chłopaka w tamtych czasach. Niespotykany do tego czasu poziom „realizmu”, trójwymiarowa grafika, komentarz na żywo, świetny soundtrack i intro. Dzięki wybijającej się jakości tych części i nostalgii do nich później nie ominąłem już żadnej edycji. W sumie będzie to już ponad 20 oddzielnych gier…
Tekken 3
Czasy pierwszego PlayStation to również złota era konsolowych bijatyk. Niewielu jest graczy, którzy byliby w stanie podważyć zasługi w tej kwestii kolejnego z moich ulubionych PSX-owych tytułów, czyli Tekken 3. Czy miałem wtedy jakiekolwiek pojęcie o bijatykach? Ani trochę. Czy z dokładnością wymierzałem długie combosy, czy może wciskałem jak najszybciej 2 wybrane przyciski? Oczywiście, że to drugie. Czy i tak doskonale bawiłem się z tą grą? ZDE-CY-DO-WA-NIE.
Jin, Eddy, Hwoarang, Yoshimitsu, Kuma, Xiayou, i wiele innych – te postaci, ich mocne i słabe strony w Tekken 3 będę pamiętał już pewnie zawsze.
Tomb Raider (czyt. „tomb rajder”)
Kiedy wszyscy dookoła zachwycali się potworami z Resident Evil, ja wymiękałem już na widok dinozaurów, tygrysów i byków w Tomb Raiderze. Naprawdę, była to jedna z pierwszych gier, które momentami przyprawiały mnie o szybsze bicie serca i w którą po prostu bałem się grać. Ale jednocześnie była tak ciekawa i inna od reszty, że co rusz ponownie wkładałem płytę z powrotem do napędu.
Osobiście najwięcej wspomnień mam z Tomb Raider 4: The Last Revelation. Ale świetnie moim zdaniem wyszedł też ostatni remake, który skierował gameplay trochę w stronę Uncharted. A może to Uncharted było wzorowane właśnie na Tomb Raider? Nie zmienia to faktu, że bez Lary Croft świat gier byłby dużo nudniejszy.