Wspomnienia z młodości są tym, do czego każdy lubi wracać. Dzieciństwo to okres wielkich przygód i fascynacji małymi rzeczami. Każdorazowe wspomnienie gier z tego czasu pociąga za sobą całą lawinę myśli o różnorodnych przygodach, bo kilkulatek nie dokonuje jeszcze takiej segmentacji doświadczeń, jaką człowiek stosuje w życiu dorosłym. Zapraszam do świata kilkuletniego Kuby.
Moje dzieciństwo było przepełnione grami i konsolami. Największy wpływ na taki stan rzeczy miała trójka starszych kuzynów oraz tato, który duchem nadal pozostawał dzieckiem, pomimo trzydziestki na karku. Był on moim najlepszym kompanem do gier i pierwszą pozycję dedykuje właśnie jemu.
Colin McRae Rally – PC
Nie jest to najstarsza z gier, ani też wyjątkowa na tle innych osób, ale tak jak już napisałem, wiążą się z nią specjalne wspomnienia. Komputer w tym okresie był składany przez naszego znajomego informatyka i jeżeli tylko na rynku części pojawiało się coś lepszego i w sensownym zakresie cenowym, pakował to do naszego PC. Dzięki temu nigdy nie musiałem się martwić o wydajność posiadanego komputera. Zwłaszcza, że – jak można się domyślić – wszystko było opłacane przez rodziców. To właśnie tato testował nową konfigurację. Pierwsze części „Colina” nadawały się do tego idealnie. Jak jednak grać w rajdy z synem? Prosto! Wyłączasz Hołowczyca i pozwalasz dziecku robić za nawigatora. Są to chyba moje najlepsze wspomnienia związane z konkretną grą. Chwile, kiedy (jak to dziecko) myliłem lewą z prawą, były bezcenne :)
Tekken 2 – PSX
Na pierwszą część słynnej serii „Tekken” się nie złapałem i grałem w nią od drugiej odsłony. To właśnie „Tekken 2” był moim pierwszym kontaktem z ostrą bijatyką. Na tamten okres grafika prezentowała się super. Dziś (nadal posiadam PSX-a w szafie) ciężko zrozumieć ten podziw, zwłaszcza widząc kwadratowego Jacka-2. Pomimo wielu prób nauczenia się combo, nigdy nie miałem do tego głowy, więc dostawałem łomot od braci, którzy z kolei byli w stanie zapamiętać wszystkie sekretne kombinacje i to dla każdej z postaci. Za wytrwałość należy im się szacunek.
https://www.youtube.com/watch?v=OpQOso5DJCU
Pokemon – Game Boy
Byłem rocznikiem GameBoy’a (1989) i to właśnie z pierwszą jego edycją spędziłem mnóstwo czasu. Gier miałem bez liku i za każdą wizytą dziadków zza granicy miałem ich więcej. Żadna „Zelda” czy „Castlevania” nie jest w stanie pobić liczby godzin spędzonych na Pokemonach. Nie ma, co się dziwić, w końcu była to rozbudowana gra, polegająca na grindowaniu swoich stworków i odkrywaniu kolejnych lokacji. Gra wryła mi się w psychikę na tyle mocno, że powracałem do niej wielokrotnie (ostatni raz na studiach, uruchamiając ją na emulatorze).
Duck Hunt – NES (Pegasus)
Kto nie grał, niech żałuje; kto grał, wie, dlaczego tak mówię. Osoby posiadające magiczny pistolet, były na osiedlu przyjacielem każdego dziecka. W ich domach z powodu chęci, by wspólnie postrzelać w kaczki, tworzyły się niemal kafejki. Zagadkę działania magicznego pistoletu rozwiązałem dopiero wiele, wiele lat później. W tym zestawieniu jest to najstarsza gra, bo z 1984 r.