Do Sejmu trafiła absurdalna petycja, w ramach której rowerzyści, kierowcy pojazdów czy nawet osoby jeżdżące na hulajnodze miałyby otrzymać mandat wysokości od 360 PLN nawet do ponad 2500 PLN za jazdę w słuchawkach w/na uszach. Cóż za absurdalny pomysł!
Do Sejmu miała trafić petycja, której autor postanowił zabrać się za wszystkich, którzy korzystają ze słuchawek podczas jazdy. Ma ona dotyczyć naturalnie głównie osób korzystających, ze ścieżek rowerowych, a to w praktyce znaczy: rowerzystów, osób jeżdżących na UTO, a być może nawet rolkarzy?
Na pewno załapią się poza ścieżkami rowerowymi, także kierujący pojazdami mechanicznymi. W skrócie wszystkich, którzy korzystają z dróg publicznych. O dziwo wyjątek mają stanowić osoby trenujące bieganie, Ci mieliby zostać wyłączeni, kiedy korzystają z pobocza drogi, gdy nie ma chodnika czy ścieżki rowerowej. Nie jest dla mnie do końca jasne, czemu akurat taki wyjątek, skoro jak wszyscy to wszyscy! Zaszalejmy, a co!
Kara za słuchawki w uszach podczas rowerowej przejażdżki. Nawet 2500 zł mandatu
– Wyeliminowanie legalności korzystania ze słuchawek dousznych i nausznych dla kierujących hulajnogami, rowerami, motocyklami, samochodami, pojazdami komunikacji miejskiej i innymi spowoduje zwiększenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym – twierdzi autor petycji
Mandat dla osób łamiących zakaz miałby wynosić, wedle autora petycji nawet 60% minimalnego wynagrodzenia za prace, co w przyszłym roku (w związku ze zmianą wynagrodzenia minimalnego), mogłoby wynieść nawet 2540 PLN. Kara za słuchawki to widełki, które (z nową płacą minimalną) miałyby się zacząć od ponad 400 PLN.
Pół żartem, jedna słuchawka powinna załatwić potencjalnie narażenie się na mandat, w sytuacji, gdyby petycja przeszła cały proces i zamieniła się w obowiązujące prawo. Jednak gdy przeczytałem te doniesieni, to jako zapalony rowerzysta, byłem przynajmniej zaskoczony. Oczywiście rozumiem, jaki jest cel i sens, który przyświecał autorowi, ale pomysł nakładania mandatów to chyba najbardziej absurdalno-radykalne podejście do tematu.
Oczywiście spotykam się bardzo często (szczególnie w mieście), kiedy słuchawki ograniczają możliwość kontaktu z osobą, którą np. chce wyprzedzić na ścieżce rowerowej, bo zwyczajnie mnie nie słyszy, ze względu na słuchawki. Jednak nie uważam, że za to powinno otrzymać mandat, to byłoby wylewanie dziecka z kąpielą.
Mam wrażenie, że my jako naród wszystkie rzeczy widzimy bardzo czarno-biało. Nie ma żadnych kolorów pośrednich, a ten pomysł jest doskonałym na to przykładem. Słuchawki, muzyka, a nawet podcasty to rozrywka naszych czasów. Nie ma lepszego połączenia niż aktywny wypoczynek, z ulubioną muzyką w uszach, dlaczego mielibyśmy sobie to zabierać, nawet w imię domniemanego bezpieczeństwa?
Czy nie lepiej byłoby postawić na edukacje i świadomość użytkowników dróg publicznych, jakie to niesie potencjalne zagrożenia?
Nie jestem pewnie tutaj mocno reprezentatywny, ale pamiętajmy o tym, że technologia niesie sporo dobrodziejstw. W słuchawkach z ANC mamy popularny tryb kontaktu, z którego ja korzystam zawsze, kiedy poruszam się na rowerze w słuchawkach, niezależnie czy jeżdżę po bezdrożach, lasach, czy po drodze gminnej. To rozwiązanie, które powoduje, że słyszę całe otoczenie, na które mogę reagować, w sytuacji gdy zajdzie taka potrzeba. Co z rozwiązaniami, takimi jak serwowanie audio poprzez przewodnictwo kostne (kilka takich słuchawek testowaliśmy)? Te powodują, że nie zakrywamy uszu wcale, a dźwięk przekazywany jest do ucha wewnętrznego poprzez układ kostny.
Recenzja Samsung Galaxy Z Fold 5: co przeszkadzało mi w kompletnym, składanym wielozadaniowcu?
Mam nadzieję, że ten absurdalny pomysł oczywiście nie zostanie dalej procedowany. Zakładam dobre intencje osoby, która stoi za petycją, ale chyba nie ma ona świadomości, w jakich czasach żyjemy, jakie dobrodziejstwa niesie technologia, a zabieranie ludziom czegoś tak ważnego i nakładanie mandatów, to najgorsza ścieżka. Edukujmy, uczmy, uczulajmy, a nie pakujmy bezsensownych mandatów.