Dlaczego? Skąd ta decyzja? Co chcę zmienić w swoim życiu? Niewiele, głównie uderzam w sposób spędzania wolnego czasu.
Zarówno w czasie nagrywania podcastów, jak i w artykułach wiele razy zaznaczałem to, że mam dość siedzenia przed jednym ekranem. Czym wtedy różnią się godziny spędzone poza pracą? W moim przypadku, co jest dość smutne, zmianą okien na komputerze. Wyłączeniem VPN-a, zamknięciem firmowych projektów i odpaleniu swoich. Stąd wziął się Nintendo Switch. Zmieniłem ekran, ale cyfrowa rozrywka została. Potem przyszedł czas na powrót do modelarstwa, który do dziś sobie bardzo chwalę.
Kontynuując podróż po autostradzie nostalgii, stwierdziłem, że może fajnie byłoby sobie ułożyć jakieś klocki. Serio, wzięło mnie na składnie Lego. Mam tego całe pudło, a mimo to postanowiłem zmierzyć się z czymś nowym.
Lego wyjątkowe
Jestem psychofanem komiksów. Wszelkiej maści. Od powieści graficznych, przez komiksy autorskie, po te superbohaterskie. Z filmami i serialami sygnowanymi DC Comics lub Marvel jestem na bieżąco.
Podobnie jest z grami, ale o tym napiszę innym razem, gdy już przebrnę przez pierwsze misje w „Marvel’s Avengers” (jest w Xbox Game Pass, gdyby ktoś chciał się zmierzyć). Ku mojemu zdumieniu, bo nie śledzę oferty Lego, znalazłem tam wiele zestawów związanych właśnie z Marvelem. I trafiłem na jeden, który mnie oczarował.
Lego Daily Bugle to ciekawe odwzorowanie redakcji, w której pracuje Peter Parker, znany też jako Spider-Man. Zresztą, nie tylko tam! Bo i w „Fantastycznej Czwórce” pojawia się ta gazeta. Zestaw Lego jest solidny. Składa się z 3772 elementów i znajduje się w nim 25 minifigurek. Cena? 1345 złotych. Nie, nigdzie nie zrobiłem literówki.
Jestem modelarzem, składam głównie Gundamy, więc widywałem już różne ceny. Nie tylko samych zestawów, ale także narzędzi. Niemniej, ta kwota trochę mną wzdrygnęła. Czy to jest w ogóle warte swojej ceny? Od razu przejrzałem ofertę Lego i zdałem sobie sprawę, że te klocki tanie nie są. Szczególnie jeśli chce się kupić jakiś ciekawy, unikatowy lub specjalny zestaw. Z Daily Bugle zaryzykowałem. Nie wiedziałem czego się spodziewać, ale chciałem dać upust swojej nostalgii oraz coś zbudować. Akurat nie było żadnego Gundama, którego chciałbym mieć w kolekcji, więc zwróciłem się w innym kierunku.
Imponująca budowla
Sama dostawa została zrealizowana szybko. Moja paczka przyszła z Czech w ciągu dwóch dni. W piątek kurier przyniósł duże pudło i zdałem sobie sprawę z tego, że znowu nie doczytałem wymiarów. Daily Bugle z klocków mierzy 80 centymetrów wysokości. Ma trzy piętra. Parter. Ulicę. Dach z masztem antenowym. Mnóstwo różnych detali. Wziąłem się za składanie.
Mam ambiwalentne odczucia. Po złożeniu połowy, bo na tyle wystarczyło mi czasu w weekend, uważam, że jest to zestaw pełen detali. Rewelacyjne piętro z biurkami! Ekspres do kawy i monitory. Miejsca dla dziennikarzy. W recepcji automat z gazowanymi napojami oraz wyjście na zaplecze. Wysokie okna pozwalające zajrzeć do środka.
Dbałość o szczegóły w Daily Bugle robi wrażenie. Ale uważam, że ten zestaw może znudzić. Głównie ze względu na to, że trzeba budować szkielet całego wieżowca, co sprawia, że człowiek wpada w morze szarych klocków. Zauważyłem specyficzny rytm.
Najpierw składam wnętrze i cieszę się każdego drobnego detalu, który powoli tworzy ciekawą przestrzeń. A na koniec wraca szkielet i szare klocki. Ten ostatni etap jest trochę monotonny i dlatego uważam, że warto rozłożyć sobie składanie tego zestawu na kilka dni, żeby nie poczuć się przytłoczonym.
Zupełnie inne doświadczenie
Bawię się dobrze, tak jak lubię, czyli w składanie. Lego Daily Bugle jest dla mnie innym doświadczeniem, niż budowanie Gundamnów. W tym drugim przypadku każdą część muszę wyciąć. Opracować. Wyszlifować. Staram się być jak najdokładniejszy. Później chwytam za pędzel. Konturuję i maluję. Na koniec wchodzi kalkomania, która jest dla mnie zawsze momentem budującym głębię modelu. Po tej całej operacji pozostaje mi tylko ustawienie kolejnego Gundama w jakieś pozie.
Tego wszystkiego nie ma w Lego. Jest za to bezstresowe układanie zgodnie z instrukcją.