Muzyka? O tak. Nie ma nic lepszego od pracy z muzyką na uszach. W moim przypadku głównie na słuchawkach, ale i sporadycznie na niewielkim głośniku Bluetooth, który postanowił zakończyć współpracę. Postanowiłem, że to wystarczający powód, by zmierzyć się z legendą głośników Sonos.
Wiele o nich słyszałem, wszystkie recenzje, które miałem okazje poznać, mówiły o kapitalnej jakości, a czasem wręcz fanatyzmie. Nigdy jednak nie przymierzałem się do ich kupna, jako że pojedynczy głośnik kosztował niespełna 1200zł, a to absolutnie poza moim budżetem, jak fantastyczne by nie były.
Czarny Piątek – szach mat
Przy Black Friday zauważyłem, że ich cena poszybowała zdecydowanie w dół i można je dostać w granicach 700-800zł, zależnie od dystrybutora. Sparaliżowało mnie. W końcu to dalej góra pieniędzy, ale moje sumienie nie krzyczało już tak bardzo, jak w przypadku poprzedniej ceny: chyba zwariowałeś?! Teraz mówiło ono raczej: nie no, prawie połowa taniej, a poza tym głośnik Ci się spalił.
Zacząłem jeszcze intensywniej szukać, czytać i oglądać. Postanowiłem, że taki pojedynczy głośnik będzie odgrywał rolę poprzedniego, który wyzionął ducha. Poza tym Sonos działa w myśl idei Multiroom, a to w praktyce oznacza, że będę mógł dobudować cały zestaw pozostałych głośników i spiąć je wszystkie razem. Nic się nie zmarnuje.
Z wizytą w salonie
Po tych wszystkich mitach i uspokojeniu sumienia, postanowiłem ostatecznie, przekonać się do zakupu odwiedzając salon muzyczny, gdzie będę mógł ich posłuchać na żywo. Na półce stały kolejno: Sonos Play:1, Sonos Play:3, Sonos Play:5.
Poprosiłem o uruchomienie modelu, na który ostrzyłem sobie zęby, brzmiał na moje laickie muzyczne ucho naprawdę dobrze. Nie byłbym sobą, gdybym nie poprosił o uruchomienie kolejnych, droższych modeli.
Sonos Play:3 nie brzmiał dużo lepiej, a chyba głośniej (większy ilość głośników), byłem spokojny, nie będzie konieczności dopłacania. Wtem dźwięk popłynął z Sonos Play:5. Sparaliżowało mnie. Więcej możecie przeczytać tutaj:
Play 5 brzmiał niesamowicie, ale był niespełna 4 razy droższy od zakładanego budżetu. Zaraz, ale ja potrzebuje tylko jeden głośnik, ten by się nadał idealnie. Niestety sumienie pozostawało nieugięte. W końcu to tylko głośnik, który uruchamiany będzie od czasu do czasu.
Bardzo ważne – kino domowe
Sprzedawca uświadomił mnie także, że jeśli mam w planach budowę zestawu kina domowego, to będę potrzebował Playbar od Sonos i przynajmniej dwie sztuki Play:1. Okazało się, że Sonos Play:5 nie wspiera tej idei. Wybór stał się jasny.
Kupiłem
Pudełko większe i cięższe niż się spodziewałem. Z uśmiechem na twarzy pognałem do domu, bym czym prędzej rozpakować i przekonać się jak mój Sonos Play:1 będzie grał w warunkach domowych. Jakie wrażenia? Byłem zachwycony.
Żadnych kabli, żadnych wzmacniaczy. Ot podpinam głośnik do prądu, uruchamiam aplikację i mój głośnik jest gotowy do użytku. Wówczas odniosłem wrażenie, że idea głośników Sonos zdaje się być tożsama z telefonami od Apple, to ma po prostu działać, co oczywiście bardzo mi pasowało, szczególnie biorąc pod uwagę, że nie chciałem żadnych zestawów, wzmacniaczy i innych cudów. Potrzebowałem czegoś, co będzie grać, będzie bezobsługowe i będzie miało satysfakcjonującą mnie jakość.
Multiroom + możliwości
Jeśli spodziewacie się, że będziecie mogli uruchomić właściwie wszystko na Waszych Sonosach, to jest w tym trochę prawdy. W zasadzie wszystko, co wspiera oficjalnie aplikacja Sonosa (tutaj pełna lista). Jest tego trochę, ale dla mnie to była forma ograniczenia.
To jednak nie tak, jak w przypadku głośników Bluetooth, że podepniesz się pod urządzenie i będziesz mógł włączyć właściwie cokolwiek. Sonos działa w oparciu o ideę Multiroom, czyli poprzez aplikacje możecie zarządzać muzyką w każdym z pomieszczeń, a właściwie każdym głośnikiem, który znajduje się w pomieszczeniu.
https://www.youtube.com/watch?v=-jGTcCNacQQ
Idea może i ciekawa, bo w końcu za pośrednictwem niewielkich głośników, podłączonych tylko do prądu, bez tony kabli, możesz mieć w swoją muzykę, sterując całością za pomocą smartfona.
Do mnie osobiście sama idea nie trafia do końca, za to jej element – czyli dokładanie kolejnych głośników i łączenie ich ze sobą – już jak najbardziej tak.
TRUEPLAY
To co mnie zaskoczyło podczas procesu konfiguracji, to jej ostatni krok. Otóż aplikacja zapytała mnie czy chce skonfigurować Trueplay. To rozwiązanie, które doskonale opisane jest na poniższym materiale video, a w skrócie ma zapewnić jakość dźwięku taką, jaka została nagrana w studio. Oczywiście to więcej marketingu niż realnej korzyści, ale dobrze opakowali tę historię, sami zobaczcie:
https://www.youtube.com/watch?v=8QgJHUy93T0
Po całym procesie konfiguracji głośnik odpalony, muzyka gra. Dosłownie. Brzmiał zupełnie inaczej niż ten w wersji demo, w salonie. Zdecydowanie lepiej, ale to pewnie akustyka pomieszczenia zrobiła swoje.
Sam proces kalibracji Trueplay jest dość zabawny. Aplikacja prosi o odwrócenie smartfona do góry nogami, tak by wyeksponować mikrofon, który będzie zbierał dźwięk, wydobywający się z głośnika. Waszym zadaniem będzie chodzenie wokół całego pomieszczenia i zbieranie tego dźwięku, przesuwając telefon raz w górę, raz w dół:
Jak będziecie kalibrować swój głośnik, przygotujcie się na dość dziwne spojrzenia sąsiadów czy osób bliskich.
Spotify + Sonos
Osobiście korzystam głównie ze Spotify. Co ciekawe, byłem przekonany o tym, żeby odtwarzać muzykę ze Spotify, będę musiał robić to za pośrednictwem aplikacji Sonos. A to brzmiało trochę przerażająco, tym bardziej że do interfejsu Spotify już bardzo się przyzwyczaiłem i poruszałem po niej z zamkniętymi oczami.
Na całe szczęście po sparowaniu Spotify z aplikacją Sonos, w moim kliencie mobilnym i desktopowym pojwiła się możliwość odtworzenia muzyki na Sonosie.
Tym samym aplikacja od Sonos poszła w odstawkę. Co ciekawe, nie było także problemów z ustawieniem drugiego konta mojej lubej, która w analogiczny sposób może odtwarzać muzykę za pośrednictwem swojego konta Spotify. Oczywiście wcześniej musiałem stworzyć konto Sonos i podłączyć je do Spotify.
Sonos Play:1 i guziczki
Jak właściwie prezentuje się głośnik i jakimi przyciskami/gniazdami dysponuje? Otóż przede wszystkim jest dość ciężki jak na swoje niewielkie wymiary. Sprawia wrażenie absolutnie solidnego, bezkompromisowego. Jakość materiałów nie budzi absolutnie żadnych zastrzeżeń, a sam design jest naprawdę piękny w swojej prostocie.
Jeśli chodzi o guziczki, to niewiele ich mamy do dyspozycji. Jest regulacja głośności i możliwość uruchomienia głośnika lub zatrzymania muzyki. Co cholernie mi się podoba i jest warto odnotowania, to jeden drobiazg, dający wiele radości. Otóż wstając rano, możecie uruchomić swoją muzykę przyciskiem Play, której słuchaliście dzień/kilka dni wcześniej. Urządzenie zapamiętuje jaki utwór/playlista był ostatnio odtwarzany.
Do dyspozycji mamy jeszcze port ethernet i gniazdo zasilania, dla którego naturalnie Sonos dostarczył kabel.
Po pierwszym Sonosie przyszedł czas na towarzystwo
Nagle się okazało, że w prostych codziennych czynnościach nie potrzebuje telewizora w tle. Nagle się okazało, że może grać ulubiona muzyka, zamiast smutnych panów gadających o polityce czy słuchać bezustannie wiadomości, które wypełniały tło.
Efekt nowego sprzętu? Też tak myślałem. Głośniki już chwile ze mną są, a notowania telewizora systematycznie tracą. Oczywiście jaki zestaw głośników by to nie był, to efekt pewnie byłby tożsamy, tym bardziej że nie pamiętam, kiedy byłem skupiony tylko na włączonym TV.
Po chwilach radości przemknęła w głowie myśl, że może czas na brata? Tym bardziej że Netflix u mnie w domu rządzi niepodzielnie, tym samym pomyślałem o budowie zestawu kina domowego. Oczywiście do tego zestawu niezbędny będzie Playbar, o wartości 3500zł (SICK!), którego pewnie nigdy nie kupie, ale może warto zacząć budować zestaw od drugiego Play:1?
Nie wiem jak to zrobili, ale Airhelp poinformował mnie w międzyczasie, że pieniądze z odszkodowania, za odwołany lot są już w drodze na moje konto. Kwota? Równowartość Sonos Play:1. Urodziny za kilka dni. Przypadek? Nie sądze. Tak zasponsorowali mi drugą sztukę Play:1
Podłączenie drugiego głośnika
Podłączenie drugiego głośnika było dziecinnie proste. Aplikacja go wyszukała i podłączyła. Jeszcze sprawne bieganie z telefonem, wymahując nim to w górę to w dół (kalibracja Trueplay) i koniec. Tak zyskałem zestaw stereo za 1500zł.
Oszalałeś?
Dwa głośniki, 1500zł. To bardzo dużo pieniędzy. Bardzo. Wielu z Was pisało, że można kupić zestaw stereo X czy Y i zostałoby jeszcze na prezent dla żony. To wszystko się zgadza, nie neguje. Ja potrzebowałem czegoś prostego, bez kabli, wzmacniaczów, niewielkich gabarytów. Sonos Play:1 wpisał mi się idealnie, a to co najciekawsze, jestem na tyle ignorantem, że nie wiem ile on ma mocy, jakie ma parametry techniczne i inne. Absolutnie mnie to nie interesuje. Nie miałem czasu, szukać, porównywać, analizować, wypytywać, jak to robiło się niegdyś. Nazwijcie mnie ignorantem, a zakup Sonosa fanaberią, ale teraz taki sprzęt ma dla mnie być prosty, ma działać i dawać dużo satysfakcji. Co ważne, nie kupiłbym ich nigdy obu na raz, myślę, że 1500zł wydane jednorazowo byłoby nie do przeskoczenia dla mojego sumienia.
Nie zachęcam, nie namawiam, ale zdałem sobie sprawę, że te wszystkie fanatyczne recenzje Sonosów mają coś w sobie, a przynajmniej, od kiedy jestem ich posiadaczem, rozumiem wszystkich tych obłąkanych recenzentów. Ja jestem bardzo zadowolony, choć widzę kolejne podobieństwo do sprzętów od Apple. Przy kasie zamykasz oczy, płacisz i zapominasz jak wiele kasy wydałeś.
Uwielbiam te głośniki i naiwnie liczę na to, że jakiś mój lot zostanie odwołany i że kwota odszkodowania, którą wywalczy Airhelp, pokryje zakup Playbar.