Ostatnio bardzo dużo czytam o produktywności i poszukuję narzędzia, które w największym stopniu potrafią ją zwiększyć, pomagając mi odpowiednio gospodarować czasem. Coraz więcej pracuję, mam coraz więcej projektów na głowie, a do tego studia (i to nawet na dwóch kierunkach, dziennie!) – codziennie słyszę pytanie „jak Ty to wszystko ogarniasz?!”. No właśnie – czasami sam się sobie dziwię. Ale daję radę. Do takiego życia da się przywyknąć. Czasami kończy się to bólem głowy, czy mniejszą ilością snu na dobę, ale to w moim przypadku skrajne przypadki. Wyznaję zasadę: coby się nie działo, sen to podstawa! I jedzenie.
Znowu się nie udało
O organizacji czasu na DailyWeb pisałem już kilka razy. Pamiętacie post o bullet journalu? Poddałem się. Kalendarz cyfrowy znów zastąpił mi analogowy organizer. No cóż, może spróbuję ponownie od nowego roku – choć nie wiem, czy ma to najmniejszy sens, skoro każda próba prowadzenia tradycyjnego kalendarza kończy się triumfem tego elektronicznego. Może to kwestia kalendarzy, które trafiają w moje ręce? Z jakich Wy korzystacie? Macie jakieś swoje ulubione firmy? I jak u Was z bullet journalem? Ktoś próbował? Udało się?
Bullet journal – słyszałeś o tej (kreatywnej) metodzie zarządzania czasem?
Ocal swój czas
Ostatnio na jednym z zagranicznych blogów poświęconym zarządzaniu sobą w czasie i produktywności, natrafiłem na bardzo ciekawe narzędzie, o bardzo wdzięcznej nazwie – RescueTime. To narzędzie z serii time-trackerów składające się z webowej aplikacji i niewielkiego pliku instalacyjnego na nasz komputer. RescueTime skrupulatnie zapisuje i analizuje wszystko to, co robimy na komputerze. Następnie klasyfikuje wykonywane przez nas czynności na te, które mogą zwiększać naszą produktywność i te, które są dla nas rozpraszaczami. Logując się na stronie RescueTime, mamy dostęp do raportów, które pokazują ile rzeczywiście przepracowaliśmy, a ile czasu zmarnowaliśmy oglądając koty w Internecie. ;-)
Program ten jest praktycznie bezobsługowy – działa w tle, a każde działanie jest automatycznie przypisywane do raz ustalonych kategorii. Dodatkowym plusem aplikacji jest fakt, że możemy ustawić godziny naszej pracy. Wtedy program będzie zapisywał informacje o naszej działalności tylko w podanych przez nas godzinach.
Ustal sobie cele
Narzędzie pozwala na ustawienie celi, do których realizacji chcemy dążyć. Cele mogą być ustawione w sposób ogólny – np. pracuj produktywnie więcej niż 3 godziny dziennie, czy bardziej szczegółowe i spersonalizowane, jak np. poświęć sprawom związanym z komunikacją z innymi mniej niż 2 godziny w drugiej części dnia.
Analiza, analiza i jeszcze raz analiza!
Co z tego, że program nam to wszystko wylicza i skrzętnie analizuje, skoro nie zaglądamy do raportów? Na stronie aplikacji mamy dostęp do różnego rodzaju statystyk dostarczanych przez RescueTime. To właśnie ich analiza powinna być kluczem do zwiększenia naszej produktywności. Dostaniemy tam wgląd do raportu dziennego, tygodniowego i miesięcznego. Ciekawym wskaźnikiem jest także Puls Produktywności, który określa jaki procent czasu spędzonego przed komputerem był produktywny. Program podsumuje nam także miniony dzień – powie nam, że np. był on mniej produktywny od naszego najlepszego dnia.
RescueTime dostępne jest w dwóch pakietach. Pierwszy z nich (lite) jest bezpłatny i osobiście sam z niego korzystam – według mnie jest wystarczający. Co oferuje? Ustalanie celów, śledzenie czasu spędzonego na stronach internetowych i w innych programach, cotygodniowy raport dotyczący naszej produktywności wysyłany na e-mail oraz 3-miesiączną historię naszych statystyk. Wersja premium oferuje dodatkowo m.in.: śledzenie czasu poza komputerem (spotkania, telefony itp.), powiadomienia o osiągniętych dziennych celach, blokowanie rozpraszających stron. Koszt miesięczny to 9 dolarów, zaś dostęp roczny mamy za 74 dolary (4 miesiące gratis).
Co ciekawe, RescueTime możemy zainstalować nie tylko na komputerach stacjonarnych z system od Microsoftu i Apple, ale także na Androida i Linuxa. Program warto zainstalować choćby na kilka dni, by uświadomić sobie o ile więcej moglibyśmy zrobić, gdyby nie rozpraszacze. Lub w drugą stronę – o ile mniej powinniśmy pracować, by znaleźć choć chwilę dla siebie.