Bullet journal – słyszałeś o tej (kreatywnej) metodzie zarządzania czasem?
Wśród swoich znajomych uchodzę za osobę, która dość dobrze organizuje swój czas – dwa kierunki studiów, różne mniejsze lub większe projekty, DailyWeb, a do tego mam czas, żeby spotkać się z przyjaciółmi i wyjść na przysłowiowe piwo. „Jak Ty to robisz?!” – słyszę często od nich, nierzadko z tonem niedowierzania i lekkiego podziwu. Zawsze wtedy odpowiadam: „Normalnie. Da się przyzwyczaić”.

Znajomi nie wiedzą, że często planuję sobie każdy dzień. I choć zdarza się, że plany diabli biorą, to i tak staram się dokładnie przeanalizować to, co mam do zrobienia następnego dnia. Co ważne, nie zawsze to zapisuję, ale przynajmniej o tym myślę. Mam ten problem, że nie potrafię przywiązać się do jednego narzędzia planowania czasu.
Kalendarz na 2 tygodnie
Na początku roku zawsze kupuję kalendarz, który idzie „w odstawkę” już po 2-3 tygodniach stycznia. Dochodzę wtedy do wniosku, że i tak zaglądać tam nie będę, pora wrócić więc do kalendarza elektronicznego. To właśnie on w połączeniu z elektronicznymi żółtymi karteczkami (Google Keep) sprawdza się u mnie najlepiej. Teraz zacząłem testować trello, ale denerwuje mnie brak przypomnień o zadaniach, których termin upływa niebawem. Trzeba wywołać w sobie nawyk zaglądania do aplikacji czy odwiedzania strony internetowej tego narzędzia. Jak to będzie z Trello w moim przypadku? Pożyjemy, zobaczymy.
Często jednak mam ochotę przerzucić się (mimo wszystko) na analogowy system organizacji czasu. Nie widzi mi się jednak noszenie grubego kalendarza, zeszyt na studia i tak swoje waży (tak, noszę go mimo tego, że staram się prowadzić notatki elektroniczne, ale kartka też się często przydaje ;-)). Trafiłem ostatnio w sieci na coś, co nazywa się bullet journal. O co chodzi?
Aby zacząć prowadzić bullet journal, czyli nasz własny dziennik potrzebny będzie Ci jedynie zeszyt (notes) i długopis. To system prowadzenia notesu z zapiskami opracowany przez Rydera Carolla, amerykańskiego designera. Sam autor przyznaje, że ten notes ma po prostu dobrze Wam służyć – ma być funkcjonalny i ułatwiać życie.
Ale czym różni się bullet journal od zwykłego organizera?
Podstawową różnicą jest to, że tworzysz go samemu. Samemu decydujesz o tym, co ma się znaleźć w Twoim BuJo (skrót od bullet journal). To Ty decydujesz, czy będzie on bardzo minimalistyczny, czy przelewać będziesz na niego pokłady swojej kreatywności, ozdabiając go na wszelkie możliwe sposoby.
Jak zacząć prowadzić bullet journal?
Kup zeszyt i długopis. Na jednej z pierwszych stron zrób index – spis treści tego, co Twój bullet journal będzie zawierał. Ważne jest, by ponumerować strony w Twoim BuJo. Możesz to robić na bieżąco, gdyby przyszło Ci wyrwać kartkę z środka. Oto, co BuJo powinien zawierać na start (oczywiście możesz tę listę dowolnie modyfikować i w pełni spersonalizować dziennik do Twoich potrzeb):
- Kalendarzu ogólnym (Future log) – by zapisać zadania i wydarzenia mniej pewne lub te, które wydarzą się w przyszłości, a z racji tworzenia BuJo na bieżąco mógłbyś o nich zapomnieć
- Kalendarzu miesięcznym (Monthly Calendar), by skupić się na aktualnym miesiącu i zaplanować na niego zadania/spotkania
- Miesięcznej liście zadań (Monthly Task-list), by kontrolować zadania do wykonania w danym miesiącu – głównie cele na ten miesiąc
- Zapisie dziennym (Daily log), w którym skupisz się na poszczególnych dniach
Pomysłodawca tej metody organizacji czasu stworzył specjalny film, w którym wyjaśnia ideę bullet journal i to, jak go tworzyć:
Bullet journal opiera się przede wszystkim na legendzie, którą sami opracowujemy. I tak, zadania wykonane możesz oznaczać ptaszkiem, anulowane iksem, przeniesione na inny dzień strzałką, a te, które są w trakcie realizacji jedną kreską. Ważne jest, abyś mógł się w tym prosto odnaleźć – nie ma sensu więc tworzyć zbyt skomplikowanej legendy. Prostota – to słowo towarzyszyło twórcy tej koncepcji. Pamiętaj o tym.
Dokładną instrukcję tego, jak tworzyć bullet journal, by rzeczywiście był efektywną metodą organizacji czasu pracy znajdziesz na stronie jego twórcy. Możesz też poszukać inspiracji na Pintereście, czy przejrzeć hashtag #bulletjournal na Instagramie.
Fakt, że BuJo musimy prowadzić ręcznie, stanowi jego siłę i słabość jednocześnie. W aplikację łatwo coś wpisać i o tym zapomnieć, zaś to, co zapiszemy ręcznie pozostaje gdzieś w naszej głowie. Dodatkowo kręci mnie możliwość samodzielnego wykreślania zadań i możliwość pełnej personalizacji swojego organizera.
Mam wielką chęć przetestować tę metodę i chyba to zrobię – może na razie w zwykłym zeszycie, w którym tworzę notatki na studia (coby nie nosić dwóch zeszytów), a nie w notatniku pokroju Moleskine. Jestem ciekaw, jak długo wytrzymam z analogowym rozwiązaniem na cyfrowe czasy. Jest ktoś z Was prowadzący BuJo? Jak Wasze wrażenia?