Dzisiejszy nius na łamach serwisu Chip mnie rozwalił na łopatki. Niebawem światło dzienne ujrzy nowa wersja Internet Explorer, która zostanie oznaczona numerkiem 11. Spośród nowych funkcjonalności będzie dostępna możliwość synchronizacji kart pomiędzy różnymi urządzeniami. To jednak nie to spowodowało opad mojej szczęki.

Microsoft postanowił, że ich przeglądarka będzie przedstawiała się jako… Firefox. No tak, ale właściwie o co chodzi z taką zagrywką i jakie ona może przynieść skutki? Jako webmasterzy z pewnością znacie odpowiedź. Otóż twórcy IE twierdzą, że strony dla ich przeglądarki są z reguły mocno okrojone w porównaniu do pozostałych przeglądarek. A dlaczego tak jest? Bo w IE się zwyczajnie style CSS rozjeżdżają. Dopasowanie strony by działała w IE to jakiś koszmar, a twórcy zamiast dążyć do standaryzacji interpretacji kodu CSS, postanowili że nie zadziałają na źródło problemu lecz na jego skutki.

Co się wiąże z tym, że IE będzie się przedstawiał jako Firefox? Otóż mogą być one opłakane, przede wszystkim dla szarych użytkowników. Webmaster nie mogąc zidentyfikować źródła pochodzenia przeglądarki, wyświetli ją zgodnie z tym jak przeglądarka się przedstawia. Reasumując użytkownik IE otrzyma stronę dedykowaną Firefoxowi, gdzie kompletnie się ona na jego przeglądarce rozjedzie, bo w końcu styl dopasowany do IE nie zostanie wywołany. Gratuluje pomysłu Microsoft.

Swoja drogą, ciekawe co na taką zagrywkę Mozilla? W statystykach nagle się okaże, że mają większość rynku przeglądarkowego, o ironio! :-)