Nie jest żadną tajemnicą, że mam słabość do produktów marki Honor. Cenię sobie ich wyważony design (zawsze gdzieś pomiędzy klasycznymi rozwiązaniami a nowoczesnymi standardami), funkcjonalność (urządzenia Honora zawsze wyposażone są w „najsensowniejsze” funkcje, bez większych bajerów) i idącą za tym atrakcyjną cenę. Dla nikogo nie powinno więc stanowić niespodzianki, że Honor Watch ES przykuł moją uwagę.

Na wstępie warto zaznaczyć, że Honor Watch ES ukazał się w podobnym czasie, co Huawei Watch Fit, a oba produkty na pierwszy rzut oka są do siebie bardzo podobne. Nie ma w tym nic dziwnego, bo Honor jest producentem smartfonów podlegającym pod grupę Huawei. Nie miałam okazji testować Watch Fit, ale zestawienia specyfikacji pokazują, że różnice między tymi modelami są minimalne.

Tak naprawdę decyzję o zakupie jednego lub drugiego determinuje to, czy potencjalny kupujący szuka gadżetu z myślą o regularnej aktywności fizycznej (chociaż jeżeli uprawiacie sport wyczynowo, raczej będziecie rozglądać się w zupełnie innym segmencie), czy po prostu fajnego, nieźle się prezentującego gadżetu. W przeciwieństwie do Watch Fit Watch ES nie posiada bowiem GPS. Ma to swoje przełożenie na atrakcyjność cenową — Honor Watch ES dostaniemy już za 350 złotych, podczas gdy Huawei Watch Fit będzie nas kosztował minimum 400 złotych. O innych różnicach w specyfikacjach i potencjalnym znaczeniu tej analizy będę jednak pisała dopiero w pełnej recenzji. Teraz skupmy się na pierwszych wrażeniach.

HONOR Watch ES — specyfikacja

  • Wyświetlacz: 1,64”, 456 x 280 pikseli, dotykowy
  • Procesor: DK3.5+ST
  • Pamięć wewnętrzna: 4 GB
  • Komunikacja: Bluetooth 5.0
  • Pojemność akumulatora: 180 mAh
  • Wodoszczelność: 5 ATM
  • Funkcje: czujnik tętna, miernik natlenienia krwi, akcelerometr, żyroskop, monitor snu, stoper, informacje pogodowe, funkcja szukania telefonu, możliwość zmiany motywu tarczy, budzik, licznik kalorii, licznik kroków, monitor stresu (tylko Android), zegar, odtwarzacz muzyki
  • Rodzaj aktywności: bieganie, fitness/siłownia
  • Masa: 21 g
  • Kolor: czarny/biały/różowy
  • Współpracujący system operacyjny smartfonu: Android 4.4 lub nowszy, iOS 9.0 lub nowszy

Honor Watch ES — opakowanie i zawartość

Opakowanie Honor Watch ES i jego zawartość można w zasadzie opisać jednym słowem: funkcjonalność. Proste, solidne pudełko skrywa przemyślanie uporządkowane przegródki, w których znalazły się raptem trzy przedmioty: instrukcja, kabelek do ładowania oraz sam smartwatch. Wszystko odpowiednio zabezpieczone, ofoliowane i zachęcające do użycia.

Honor Watch ES

Honor Watch ES — design i estetyka

Smukły, zgrabny, nierzucający się w oczy — jeżeli szukacie funkcjonalnego gadżetu, który nie poraża wzroku z kilometra, oto jest Honor Watch ES. Minimalistyczny design zegarka pozwala nosić go zarówno do codziennych stylizacji, jak i podczas nieco bardziej eleganckich wydarzeń — swobodnie wtopi się w większość odzieżowych pomysłów. Względnie niewielkie rozmiary nie budzą wrażenia problematycznego użytkowania na co dzień. Przycisk znajdujący się w centrum po prawej stronie ekranu jest wygodnie ulokowany i łatwy do wciśnięcia.

Honor Watch ES

Najwięcej dobrego można napisać o pasku. Elastyczny materiał od momentu założenia sprawia przyjemne wrażenie. Już po chwili zwyczajnie zapomina się o tym, że ma się coś na ręce. Zdecydowanym atutem tego projektu jest przemyślane zagęszczenie dziurek, dzięki któremu można idealnie dopasować opaskę do nadgarstka.

Honor Watch ES — pierwsze wrażenia

Atrakcyjny wygląd (moim zdaniem Honor Watch ES dużo lepiej prezentuje się na żywo niż na zdjęciach promocyjnych, w rzeczywistości jest bowiem zdecydowanie bardziej subtelny), niewygórowana cena, łatwy proces parowania, przejrzysta aplikacja (Huawei Health), płynne przełączanie ekranów i intuicyjne odkrywanie kolejnych funkcjonalności. Gładko przeszłam przez kolejne etapy ustawień i synchronizowania, bez przeszkód odnajdywałam interesujące mnie funkcje i potwierdzałam obietnice ze specyfikacji (oczywiście poza kwestiami wydajności baterii). Pierwsze dni z zegarkiem od Honora nie przyniosły mi żadnych oczywistych wad tego produktu i jednocześnie nie wywołały uczucia bezbrzeżnego zachwytu. Musicie mi więc wybaczyć ten skromny tekst, ale właśnie w takiej formie najpełniej oddaje moje pierwsze (pozytywne, lecz zachowawcze) wrażenia.

Czy czas zweryfikuje to optymistyczne pierwsze spotkanie? Dowiecie się już wkrótce z pełnej recenzji. Tymczasem, jeżeli chcielibyście, by zasadniczym tekście o tym modelu pojawiły się jakieś konkretne informacje — dawajcie znać w komentarzach!