Śmiało można zaryzykować stwierdzenie, że dziś nie moglibyśmy wyobrazić sobie marketingu bez mediów społecznościowych. Dawniej korzystaliśmy z czatów towarzyskich i forów, dziś korzystamy z grup – internet bez działań skupionych wokół społeczności nie miałby prawa bytu. Przyjrzyjmy się dziś rozwiązaniom oferowanym przez dwa społecznościowe giganty – Facebooka i LinkedIn. Co oferują w zakresie tworzenia grup? Jakie narzędzia udostępniają ich administratorom?
Grupy na dowolnych platformach społecznościowych umożliwiają budowanie społeczności, łączenie się i udostępnianie treści na (czasami bardzo) dużą skalę. Obecnie z funkcją grup kojarzone są przede wszystkim dwa portale: Facebook i jego biznesowy odpowiednik – LinkedIn. Każdy z nich oferuje unikalne funkcje, ale które z rozwiązań wybrać? Wszystko zależy od tego, jaki projekt realizujemy lub jaki typ komunikacji chcemy przyjąć – słowem: gdzie znajduje się nasza grupa docelowa. Sprawdźmy jednak, jak prezentują się oba rozwiązania pod względem aktywnych użytkowników, zaangażowania i narzędzi administracyjnych.
Aktywni użytkownicy
Jeśli liczba aktywnych użytkowników miałaby zdecydować nad tym, którą platformę wybierzesz, nie byłoby wątpliwości – wybór padłby na portal Marka Zuckerberga. Facebook ma obecnie ponad 2,2 miliarda aktywnych użytkowników, a około miliard z nich to członkowie jakichkolwiek grup. LinkedIn to około 575 milionów użytkowników na świecie, liczba członków grup jest więc zdecydowanie mniejsza. Niektórzy uważają, że obie platformy odróżnia od siebie „jakość użytkownika”. Zważywszy na to, że LinkedIn jest „siecią profesjonalną”, często to nasz naturalny wybór jeśli chodzi o działania z zakresu B2B. Jednak nie oszukujmy się – nawet biznesmeni wieczory spędzają na Facebooku.
Zaangażowanie grupy
Jako zaangażowanie grupy rozumiem tu wszystkie narzędzia, które oferuje dana platforma do jego zbudowania. Każdy, kto choć raz korzystał z grup na LinkedIn zapewne zauważył, że oferuje on dość ubogi zakres opcji jeśli chodzi o możliwość udostępnianych w nich treści. Członkowie linkedinowskich grup mogą tworzyć w nich jedynie dyskusje (wzbogacone o zdjęcie) i publikować oferty pracy. Facebook oferuje o wiele szerszy zakres możliwości: m.in. filmy, ankiety, wydarzenia, czy relacje live, dzięki którym możemy prowadzić chociażby webinaria. Czynnikiem ograniczającym budowanie zaangażowania w grupach jest także system powiadomień o nowych aktywnościach. Czasami mam wrażenie, że grupy na LinkedIn są osobnym serwisem społecznościowym – wszystko przez bardzo słabą ich widoczność w głównym feedzie serwisu. Chcąc sprawdzić, co nowego w grupie, musimy wyszukać ją ręcznie (lub odczytać maila z powiadomieniem). Facebook nie tylko wysyła powiadomienia, ale także aktywność z grup pokazuje w głównym kanale aktywności, przez co interakcja w grupach jest o wiele prostsza i szybsza.
Narzędzia administracyjne
W tej kwestii – według mnie – oba portale są na równej pozycji, choć udostępniają inne opcje. LinkedIn „skradł moje serce” możliwością wysyłania spersonalizowanych wiadomości mailowych do członków grup na każdym etapie ich „grupowego bytu”, w których możemy zawrzeć najistotniejsze informacje (np. o naszych produktach) oraz szczegółowymi statystykami. Facebook zaś „ujął mnie” możliwością personalizacji wyglądu grup (wiedzieliście, że możecie zmieniać szatę graficzną Waszej grupy?). Jestem ciekaw, co jeszcze w tym zakresie udostępnią obie platformy – co jakiś czas bowiem pojawiają się nowe narzędzia administracyjne.
Wszystko zależy od specyfiki odbiorców
Mimo tego, że uważam, że w „grupowym starciu” wygrywa Facebook, to, gdzie będziemy prowadzić nasze działania komunikacyjne powinno zależeć od specyfiki naszych odbiorców. Niektórzy bowiem mogą nie być skłonni do prowadzenia (biznesowych) dyskusji na Facebooku, inni – wręcz przeciwnie. Dlatego raz jeszcze powtórzę to, co powtarzam zawsze mówiąc/pisząc o skuteczności działań komunikacyjnych: kluczem jest odpowiednie zdefiniowanie potrzeb i preferencji grup docelowych, do których kierujemy nasze działania. Bez tego ani rusz – nasze wysiłki mogą okazać się nieskuteczne, a cały trud włożony w dany projekt komunikacyjny będzie stratą czasu.