Gadżeciarz i dronem nie latał? Gdybyście tak zadali pytanie, to musiałbym zupełnie szczerze odpowiedzieć, że nie. Nie miałem okazji (nie licząc symbolicznych kilkunastu sekund na kopterze znajomego, a te mieszczące się w dłoni się nie liczą, prawda?). Nie mówiąc już o testowaniu jakiegokolwiek sprzętu. Dlaczego, zapytacie? Bo wydawało mi się, że co jak co, ale drony do mnie nie trafiają.
Drony? Ciekawa zabawa i bardzo droga zabawa. Nigdy jakoś nie specjalnie bliska memu sercu. Perspektywa wydania tony pieniędzy za latającą maszynę, która będzie potrafiła nagrywać video? Ten drugi aspekt jeszcze do mnie trafiał, jednak samo latanie dla latania zdecydowanie mniej. Niestety za każdym razem, gdy rozglądałem się za kopterem, który będzie potrafił nagrywać w przyzwoitej jakości materiał, to ceny rozpoczynały stawkę w okolicach 2 tys. zł, a to dla mnie zdecydowanie za dużo, za sporadyczną możliwość nagrania video… z powietrza.
To nie będzie typowa recenzja sprzętu, to będzie recenzja mojego punktu widzenia na drony, jako potencjalnego ignoranta, człowieka niezainteresowanego tematem, który dostał ciekawy sprzęt i wykorzystał go do konfrontacji z mitami w swojej głowie. To wcale nie znaczy, że nie uzupełnię tekstu o swoje przemyślenia co do sprzętu, o nie.
Co kto lubi, ale pomyślałem, by nie mieć łaty ignoranta, że czas polatać czymś dłużej niż kilkanaście sekund i przekonać się, czy oby na pewno to nie zabawa dla mnie. W zaprzyjaźnionej agencji PR dostałem do testów na tę okazję przyzwoity sprzęt: Parrot Bebop 2 Power w zestawie z FPV. Wysoka półka dla mnie jak na pierwszy raz. Byłem pełen obaw.
W końcu obserwując kolegów i ich poczynania, miałem obawy, że w moim wypadku więcej będzie naprawiania niż samej frajdy z latania. Zabrałem się jednak za rozpakowanie sporego rozmiaru kartonu, który do mnie trafił. Ci, którzy śledzą nas na Instagramie, widzieli już to zdjęcie, za to Ci, którzy nas nie śledzą, proszeni są o śledzenie.
Byłem naprawdę podekscytowany. Taka zabawka na testy, dla mnie? Od razu polubiłem drony. W zestawie znajdowały się okulary FPV, ale ostatecznie nie spróbowałem swoich sił, głównie dlatego, że byłem zestresowany podstawowym lataniem i sterowaniem… dość drogim sprzętem, a więc główny nacisk by go nie rozbić.
W kartonie znalazł się sam dron, dwie baterie, wspomniane gogle FPV do montażu smartfona i kosmicznie wielki kontroler (jemu samemu poświęcę jeszcze nieco miejsca). Okazało się, że bateryjki naładowanie, więc właściwie po pierwszych zachwytach postanowiłem go odpalić.
Kiedy zauważyłem, że dywan zaczął mi się rolować od siły podmuchu łopat drona, wyłączyłem go bez zwłoki. Salon, to zdecydowanie zły pomysł na latanie tym cudeńkiem. Niebieska dioda przestała mrugać.
FRUUUUU
Nastał nowy, zimny dzień. Przygotowałem rękawiczki, zapasową baterię, ubrałem się ciepło, Parrot pod pachę i prosto na dwór. Procedura startu, włączenie kontrolera, iPada, aplikacji i samego drona. Można startować. Jeden przycisk i dron wisi kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Komfort po podpięciu iPada mini, mimo to i tak wolałem kontrolować lot drona, zwyczajnie na niego patrząc.
Byłem zaskoczony, jakie to wszystko proste. Niestety dron sprawiał wrażenie, że jest totalnie niewrażliwy na sterowanie. Obroty były mozolne i trwały wieczność. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to tryb do nagrywania materiału, stąd dron reagował w taki sposób. Po przełączeniu w tryb normalnego lotu nagle się okazało, że to nieokiełznana bestia. Oczywiście można nim sterować z poziomu aplikacji na iPadzie (spróbowałem, ale mając komfortowy kontroler w zapasie, nie zwlekałem długo).
Rozdzielczość: 1080p/14 MP
Inne cechy: Wideo, Bezprzewodowe
Dostęp do Internetu: Niektóre funkcje wymagają dostępu do Internetu.
Połączenia: Komunikacja bezprzewodowa
Typ kamery: Wideo HD
Źródło zasilania: Zasilanie z baterii
Baterie: Lithium Polymer
Czas pracy baterii: Do 30 minut
Wysokość: 8,89 cm
Długość: 32,51 cm
Szerokość: 38,2 cm
Masa: 524,35 g
Buzia się szeroko uśmiechnęła, a dron latał to w jedną i drugą stronę. Niestety dalej nie przezwyciężyłem patrzenia na samego drona, zamiast na ekran iPada, a za punkt orientacyjna obrana została niebieska dioda, znajdująca się z tyłu drona. To wystarczało do zorientowania się w sytuacji, a ekran stanowił dla mnie tylko dodatek. Po kilku lotach ten trend dalej pozostał, podejrzewam, że to jednak kwestia czasu. Co warto podkreślić, samo opóźnienie nie było mocno dokuczające.
Tona opcji, możliwości powrotu do wyznaczonego punktu po okresie nieaktywności, śledzenie i jeszcze inne cuda. Nie przetestowałem ich. Nie sprawdziłem. Nie byłoby to wiarygodne, bo brak mi punktu odniesienie. Skupiłem się na samym lataniu, które wbrew pozorom i obawom, okazało się ogromną frajdą.
Baterie
To, co mnie naprawdę zaskoczyło, to że latając w temperaturach w okolicach 0 stopni (często na minusie, czasem na delikatnym plusie), baterie wystarczały mi na około 23-25minut lotu. Sądząc po zdziwionych minach kolegów od dronów, to wynik wydaje się imponujący, a dla mnie 50 minut latania był absolutnie wystarczający jak na każdą pojedynczą sesję z prozaicznego powodu: palce kostniały.
Kontroler wyglądał dość kosmicznie, ale pełnił swoją funkcję wyśmienicie. Oczywiście do kieszeni go nie włożycie, transportując się na miejscu odlotu, ale kto by się przejmował na tle zalet? Duży, pewnie leżący w dłoniach, bardzo komfortowy i naprawdę przyzwoitej jakości. Sterowanie Bebop 2 kontrolerem to czysta frajda.
Video
Kiedy nabrałem już pewności w lataniu i poczułem się pewnie, postanowiłem, że czas na oblot osiedla, tak by później krótko materiał zmontować. Baterii byłem pewien, nie pozostało nic innego jak złapanie najciekawszych ujęć.
Pełen satysfakcji wróciłem do domu, podłączyłem drona (mam wrażenie, że wyjmowana karta byłaby bardziej sprawnym rozwiązaniem, zamiast stawiania dość pokaźnego drona na biurku i podpinanie go kablem?). Jakość zdjęć niestety pozostawiła wiele do życzenia. Obraz pełen szumów, zarówno przy obecności słońca na niebie, jak i przy częściowym zmroku. To w zasadzie największa wada, wychwycona okiem pliota – laika, ale do niej umiejętności w lataniu potrzebne nie są.
To jak? Będziesz pilotem drona?
Trudne pytanie, skłamałbym, gdybym napisał, że nie porwało mnie, ale skłamałbym również, gdybym napisał, że doszczętnie przepadłem. Frajda jest spora, świetna rozrywka i możliwości uzupełnienia materiału video o piękne widoki. Tutaj niewiele się zmieniło po testach Parrot Bebop 2, ale na pewno przetestuje alternatywne rozwiązania, które stawiają nieco bardziej na jakość video, zamiast na tryb latania sportowego.
Mogę teraz stwierdzić z odpowiedzialnością i pewnością, rozumiem właścicieli dronów. Latanie dronem może dawać dużo satysfakcji i frajdy. Ja z pewnością spróbuje swoich sił, ale póki co nie jako właściciel, ale tester.